Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chrzcił ją sam ks. Bronisław Świeykowski

Lech Klimek
Lech Klimek
Krystyna Kozłowska, krakowianka, jest stryjeczną wnuczką najbardziej bohaterskiego kapłana. Rodzina czekała dwa lata, żeby kapłan mógł przyjechać do Krakowa i ochrzcić małą Krysię.

Pani Krystyna ma dzisiaj 86 lat, mieszka w Krakowie, ale postać niezwykłego wujka, wciąż jest jej bliska. Ubolewa, że poza Gorlicami, bohaterstwo kapłana, jest praktycznie nieznane.

- Wiem, że niedługo po bitwie pod Gorlicami został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji, które doprowadziło do procesu przed sądem polowym w Krakowie - opowiada pani Krystyna.

Z rodzinnych opowieści pamięta, że po uniewinniającym wyroku, sam cesarz Karol postanowił wynagrodzić bohaterskiemu księdzu zniewagę, przyznając mu krzyż kawalerski. - Stryjek nie przyjął tego odznaczenia, napisał nawet do cesarza list, w ktorym pisał: dość krzyżów dźwigałem jako burmistrz, te mi się należą, jako katolickiemu kapłanowi - dodaje pani Krystyna.

Jej rodzinne powiązanie z ks. Bronisławem nie jest tak odległe, jakby mogło się to wydawać. - Jestem córką Janiny, która była z kolei córką Aleksandra, brata ks. Bronisława - opisuje kobieta.

W dorosłym życiu nigdy nie spotkała stryjecznego dziadka. Tylko z opowiadań wie, iż rodzice czekali dwa lata po jej urodzeniu, by wspomniany mógł ją ochrzcić.

Z tą uroczystością związana jest rodzinna anegdota.

- Jako dwulatka ponoć byłam mocno rozbrykana, czemu dałam wyraz podczas chrztu - uśmiecha się pani Krystyna. - Gdy ks. Świeykowski próbował polać mi głowę wodą, zamachnęłam się na niego - dodaje.

Ogromny szacunek za Świeykowskiego

Mimo iż nie znała bohaterskiego gorliczanina, gdy tylko wspomniała, że pochodzi ze Świeykowskich, zawsze spotykała się z uznaniem. Doświadczył tego również jej mąż Andrzej, górnik, który całe życie związany był z kopalnią Moszczenica na Śląsku.

- Wiele podróżowałem, również do Gorlic - wspomina pan Andrzej.

Podczas jednego z takich wyjazdów, wszedł do kościoła w Rynku. Spotkał jakiegoś kapłana. Zaczęli rozmawiać.

- Gdy usłyszał, że moja żona pochodzi ze Świeykowskich, rozpromienił się. Zaprosił mnie na plebanię i długo rozmawialiśmy o Gorlicach, o historii miasta, regionu, ale też o ks. Świeykowskim - dodaje mąż pani Krystyny.

Biblia, czyli rodzinna pamiątka na pożegnanie

Gdy pan Andrzej wychodził z plebanii, ksiądz wyciągnął z szafki książkę i z namaszczeniem podał ją gościowi. - W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś pamiątkowy album o Gorlicach albo o kościele, w którym byliśmy - opowiada. - Spojrzałem jednak na okładkę i dotarło do mnie, że ksiądz wręcza mi biblię. Starą i noszącą wyraźne ślady użytkowania - dodaje.

Kapłan powiedział mu tylko, że ma przekazać biblię rodzinie żony. Była ona bowiem własnością księdza Świeykowskiego. Uważał, że powinna trafić na powrót do rodziny.

Wolumen był bardzo stary, jak teraz ocenia pan Andrzej, mógł pochodzić nawet z XVI wieku.

- Przekazałem ją bratu Krystyny, Wojciechowi - relacjonuje. - On zaś oddał księgę do parafii w Gaju - kończy.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska