Ciąg dalszy problemów z automatyczną toaletą w Parku Piaskówka. Tym razem miasto musiało zapłacić za naprawę elementu spłuczki. WIDEO

O toalecie w Parku Piaskówka jest głośno niemal od samego pomysłu jej powstania. Najpierw z powodu ceny (ponad ćwierć miliona złotych), potem z racji kłopotów wykonawcy z dotrzymaniem terminu. Wreszcie gdy w maju została udostępniona spacerowiczom, a miasto naliczyło wykonawcy kary za zwłokę, pojawiły się kolejne problemy. Okazało się, że korzystający zamiast monet do wrzutnika wciskają patyki czy druty. Spacerowicze również, by uniknąć opłat, zostawiają uchylone drzwi, dzięki czemu kolejni korzystają z szaletu za darmo. Efekt? Automatyczna toaleta często się psuje.

Ostatnio uszkodzony został element spłuczki. Miasto domagało się od wykonawcy usunięcia usterki, ten zadnie wykonał. Jednak element spłuczki w niedługim czasie znów się popsuł. Urzędnicy więc ponownie wezwali firmę do naprawy, jednak bez skutku.

- Nie chcieliśmy, żeby toaleta była nieczynna, dlatego podjęliśmy starania, żeby z miejskich pieniędzy sfinansować naprawę. Wykonawca poniesie konsekwencje, że nie przystąpił do prac gwarancyjnych zgodnie z podpisaną umową – tłumaczy Rafał Nakielny, dyrektor Wydziału Infrastruktury Miejskiej UMT. Dodaje, że wykonawcy już są naliczane kary z tytułu nieusunięcia wad w terminie.

Radni osiedlowi z Piaskówki, którzy byli inicjatorami powstania automatycznego szaletu, zawnioskowali do miasta, by była ona bezpłatna przynajmniej na próbę. Na razie jednak na to się nie zanosi i spacerowicze w dalszym ciągu będą musieli płacić złotówkę.

- Mamy obawy, że po zniesieniu opłat będzie problem z kradzieżą mydła czy papieru toaletowego - tłumaczy Rafała Nakielny.

W planach jest także objęcie otoczenia szaletu monitoringiem. Radni z Piaskówki przeznaczą na ten cel niewielką część osiedlowych pieniędzy zarezerwowanych na tężnię, która w tym roku nie powstanie w parku.