Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cierpię na nieuleczalną dolegliwość, jestem straszliwie chory na teatr...

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Janusz Michalik wychował kilka pokoleń znanych dziś aktorów. Na zdjęciu z Katarzyną Ucherską w przedstawieniu "Largo" Teatru NSA
Janusz Michalik wychował kilka pokoleń znanych dziś aktorów. Na zdjęciu z Katarzyną Ucherską w przedstawieniu "Largo" Teatru NSA Andrzej Rams z cyklu Autografy
Osobowość Roku „Gazety Krakowskiej” w trzech odsłonach: aktor-reżyser, poeta oraz instruktor. Janusz Michalik, kierownik artystyczny MOK wychował już kilka pokoleń znanych aktorów

Od 1981 roku związany jest z Miejskim Ośrodkiem Kultury w Nowym Sączu. Ubiegły rok był więc dla Janusza Michalika, kierownika artystycznego tej placówki, wyjątkowy. Obchodził 35-lecie swojej pracy w MOK-u oraz 20-lecie Jesiennego Festiwalu Teatralnego, którego jest animatorem.

- Wyróżnienie mnie tytułem Osobowości Roku 2016 traktuję jako swego rodzaju podsumowanie. Ale nie tylko moich dotychczasowych działań, a pracy całego zespołu Miejskiego Ośrodka Kultury - mówi instruktor, reżyser, aktor i poeta w jednej osobie.

Instruktor

Jako instruktor teatralny wykształcił już kilka pokoleń aktorów. Spod jego skrzydeł wyszły odnoszące dziś sukcesy siostry bliźniaczki Karolina i Paulina Chapkówne, do których dołączają dziś ich młodsze siostry też bliźniaczki Aleksandra i Alicja. Pierwsze kroki na scenie MOK stawiali także Katarzyna Zielińska, Filip Pławiak, Katarzyna Ucherska, Andżelika Kurowska, Tadeusz Łomnicki i Piotr Franasowicz.

- Ale jeszcze w latach 80. była Beata Janisz, która pięknie zadebiutowała w Teatrze Muzycznym w Gdyni główną rolą u Jerzego Gruzy w „My Fair Lady”. Potem jej kariera potoczyła się w innych kierunku. Wyjechała za granicę, zajęła się tańcem. Niemniej była chyba pierwszą aktorką, która wyszła spod moich wówczas jeszcze nie za bardzo doświadczonych rąk - wspomina Janusz Michalik.

Obecnie krakowską Państwową Szkołę Teatralną ukończyli Mateusz Bieryt, Jędrzej Bigosiński...

- Czuję ogromną satysfakcję widząc ich na deskach profesjonalnych teatrów czy na dużym ekranie. Najbardziej jednak cieszy, że nie zapominają o Michaliku i odwiedzają mnie w MOK-u, gdy tylko są w Nowym Sączu - uśmiecha się.

Przyznaje, że jemu nigdy nie przyszło do głowy zdawać do szkoły teatralnej, choć teatr był jego pasją od najmłodszych lat.

- Taka myśl, że może trzeba było, zrodziła się dopiero gdy po raz setny usłyszałem pytanie: „Dlaczego nie poszedłeś do PWST?”. Ono towarzyszy od początku mojej pracy. Nie powiem, schlebia mi. Niemniej naprawdę nigdy nie miałem takiej potrzeby - stwierdza.

Osobą, której zawdzięcza to, czym zajmuje się dzisiaj, jest Zofia Skorupkowa. To do niej trafił najpierw jako uczeń Szkoły Podstawowej nr 1 im. Adama Mickiewicza na zajęcia Gromadki Radiowej w Młodzieżowym Domu Kultury w Nowym Sączu. Później jako licealista sąsiedniego liceum Długosza brał udział w przedsięwzięciach prowadzonego przez Andrzeja Krupczyńskiego teatru poetyckiego Septem.

- Nie od słowa szeptać, ale od siódemki. Zawsze to musieliśmy wyjaśniać - śmieje się.

I tak od uczestnika zajęć w Młodzieżowym Domu Kultury stał się jego pracownikiem.

- Z przerwą na studia na pedagogice kulturalno oświatowej. A później - jak Zofia Skorupkowa - zostałem instruktorem żywego słowa - mówi nie bez satysfakcji.

Pracując w MDK angażował się też społecznie w działania MOK, który ostatecznie na lata go wchłonął do siebie.

Reżyser i aktor

Janusz Michalik nie kryje, że kartą przetargową był amatorski Teatr Robotniczy im. Bolesława Barbackiego, który działa pod egidą MOK. Jest jego aktorem, ale i reżyserem. Ponad 30 lat temu wyreżyserował jedno z pierwszych swoich przedstawień: „Chorego z urojenia” Moliera. Na jubileusz 20-lecia Jesiennego Festiwalu Teatralnego postanowił powrócić do tej sztuki.

- Ale to nie był mój pomysł, a dyrektor MOK-u Marty Jakubowskiej. Niemal poleceniem służbowym było też, że mam zagrać główną postać Argana. Nie wiem, co pani dyrektor chciała mi przez to powiedzieć - śmieje się Michalik, przyznając, że jest z niego trochę z „chorego z urojenia”.

- Choruję na teatr - mówi Janusz Michalik.

Trzydzieści lat temu Argana zagrał jego wujek Mieczysław Michalik. Janusz Michalik miał rolę młodego Kleanta.

- „Chorym z urojenia” zamykam niejako klamrą moją przygodę z Molierem w Teatrze Robotniczym - podkreśla Janusz Michalik, przypominając, że zrealizował molierowski tryptyk. Obok „Chorego z urojenia” w ciągu lat swojej pracy wyreżyserował także „Świętoszka” oraz „Grzegorza Dyndałę”.

Teatr Robotniczy w ciągu roku zagrał „Chorego z urojenia” ponad 20 razy. Czekają go także wyjazdowe spektakle. Janusz Michalik nie kryje satysfakcji z tego powodu.

- Nie jesteśmy teatrem profesjonalnym, ze stałym repertuarem i etatowymi aktorami. To ewenement na skalę Polski, że mimo to jesteśmy w stanie zagrać tyle razy jedno przedstawienie. I jeszcze się podoba - śmieje się.

Za największy sukces blisko stuletniego teatru amatorskiego poczytuje jego... profesjonalizm. - Mimo że działamy amatorsko, poważnie podchodzimy do naszych przedsięwzięć. Chyba nie powinniśmy mieć kompleksów, skoro chcą z nami pracować zawodowcy i równolegle występować na deskach MOK podczas Jesiennego Festiwalu Teatralnego - mówi aktor i reżyser, dodając, że i Teatr Robotniczy gości też na zawodowych scenach. Jego aktorzy mieli okazję wystąpić m.in. w teatrze Kamienica, a nawet w Teatrze Narodowym u boku nieżyjącej już Danuty Szaflarskiej.

Poeta

Teatr nie jest jedyną profesją, którą zajmuje się Janusz Michalik. Założył klub poetycki, na swoim koncie ma kilka tomików wierszy i książkę dla dzieci. Teraz przygotowuje kolejne wydawnictwo inspirowane alfabetem greckim, pt. „Alfa Omega”. Co roku organizuje cykl wieczorów poetyckich „Pali się fajka nocy” na Sądeckich Plantach pod pomnikiem Adama Mickiewicza.

- To wyjątkowa sceneria, z jednej strony „Adaś” i my obok, z drugiej aleje Wolności. Zderzenie dwóch światów: metafory, przetwarzania myśli i rzeczywisty, pełen zgiełku - opowiada Michalik, dodając, że wbrew obiegowym opiniom mieszkańcy są zainteresowani poezją. - Uwielbiam patrzeć, jak przypadkowi przechodnie zatrzymują się, by nas posłuchać. To tworzy specyficzny rodzaj teatru ulicznego - mówi Michalik. I zaraz dodaje. - To rzeczywiście chore, ja wszędzie widzę i czuję teatr - uśmiecha się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska