https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ciucholandy wciąż na topie

Emilia Drożdż
W sądeckich szmateksach można znaleźć także markowe ubrania
W sądeckich szmateksach można znaleźć także markowe ubrania Stanisław Śmierciak
Sklepy z używaną odzieżą należą do branży, która teraz najprężniej rozwija się na sądeckim rynku. Kolejny powstał niedawno w miejscu turystycznego baru z czasów PRL-u przy dworcu PKS. Ciężko zliczyć wszystkie ciucholandy w mieście, najwięcej jest ich na ulicy Lwowskiej.

Jeszcze kilka lat temu takie miejsca kojarzyły się z biedą i tandetą. Dziś nie tylko niskie ceny, ale także wielki wybór towarów i ich jakość kuszą wielu klientów. Również tych z zasobniejszymi portfelami. Sprzedawczynie mówią, że "na ciuchach" systematycznie pojawiają się urzędniczki z magistratu, lekarki, adwokatki, a nawet dyrektorzy firm. W jednym ze szmateksów niedawno widziano znaną aktorkę Ewę Kasprzyk.

Ciężko spotkać osobę, która nie zajrzałaby choć raz na jakiś czas do sklepu z tanią odzieżą. Większość lokali ma przymierzalnie, koszyki na zakupy, a klient dostaje do ręki paragon. Ubrania wiszą zazwyczaj na wieszakach, często są poukładane według kolorów. Zakupy mają swoje walory. Sprzedawczynie doradzają, a nawet szukają towaru dla klienta. W sklepie Janeczka przy ulicy Żywieckiej można nawet na poczekaniu dokonać przeróbki ubrań.

- Przychodzą do mnie klientki, które pracują w galeriach handlowych. Mówią, że mogą tutaj znaleźć oryginalne rzeczy, których nie ma w ich sklepach - opowiada Agnieszka Humińska, właścicielka sklepu Agnes przy ulicy Lwowskiej.

Jola Jabłońska z Nowego Sącza nie kryje, że większość swoich ubrań kupiła w sklepach z tanią odzieżą.

- Te ubrania są sprawdzone, przez to trwalsze - mówi młoda klientka ciucholandów. - Zawsze mogę znaleźć coś niepowtarzalnego.
Jola przyznaje, że takie zakupy mogą uzależnić. Sama stara się kupować tylko potrzebne rzeczy. Jakub z Nowego Sącza (nazwiska nie chce ujawniać) nie może tego powiedzieć o swojej żonie, która codziennie kupuje w lumpeksach.

- Ma tyle niepotrzebnych ubrań, że ostatnio pod jej nieobecność pozbyłem się kilku dużych worków - mówi z irytacją.
Magdalena Ziółkowska zagląda przynajmniej raz w tygodniu do szmateksów.

- To wciąga - wyznaje. - Za nieduże pieniądze można kupić naprawdę ładne rzeczy.

Ceny wahają się zazwyczaj od jednego do kilkunastu złotych. W niektórych sklepach kupuje się ubrania na wagę. Mała cena jeszcze bardziej kurczy się dzięki wyprzedażom, promocjom, przecenom. W sieci sklepów Roban kilogram odzieży kosztuje 35 złotych, a tuż przed wymianą towaru spada do 30-50 procent ceny wyjściowej. W Sklepach po Smoku zaczyna się od 40 zł i każdego dnia spada o 4, aż do złotówki.

Największy ruch panuje tuż po wymianie towaru. Obniżki cen przyciągają głównie osoby mniej zamożne. Po otwarciu sklepu wchodzi od razu kilkadziesiąt osób, które biorą całymi garściami ubrania do mierzenia.

- Kiedy zaczęłam tu pracować, nie mogłam uwierzyć, że ludzie potrafią się tak kłócić o towar - mówi sprzedawczyni Karolina Kalińska. - Podobnie działo się chyba tylko w PRL.

Prócz ubrań, lumpeksy oferują obuwie, biżuterię, torebki, akcesoria gospodarstwa domowego. Czasem bywają też zupełnie nowe rzeczy, ale po wyższych cenach.

W każdym szmateksie zajdziemy ubrania popularnych marek jak H&M, Orsay, Vero Moda czy Reserved, a także tych nieco droższych: Zara, Versace, Dolce&Gabbana. Ciągle dokłada się nowy towar. Przy ul. Lwowskiej otwarto nawet ciucholand z ubrankami dla dzieci. - W czasach kryzysu niska cena ma duże znaczenie dla kupujących - mówi współwłaścicielka Monika Citak. - Dlatego zaryzykowałam i otworzyłam w zeszłym miesiącu kolejny ciucholand.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
majkus
Kto powiedział, że tanio tylko w ciucholandach? Zobaczcie to - kolorowemarzenia.pl, porównajcie sobie ceny. Na dobrej wyprzedaży można znaleźć nawet porządne marki za grosze. Wszystko jest kwestią szukania i kombinowania. Po prostu...
l
land
Popularność ciucholandów nie świadczy o wysmakowanym guście kupujących (jak próbuje nam to w pseudreklamie zasugerować nam pani redaktor) tylko o biedzie Sądeczan, których w dużej mierze stać tylko na odzież używaną. Nie ma czym się chwalić - to raczej powód do wstydu!
z
zibi
proponuje nast. artukul o tym jak tanio i zdrowo mozna sie zaopatrzyc w jedzenie z smietnikow przy supermarketach i dyskontach
a
amg
Ta gazeta z tacza się na samo dno aby po raz drugi w ciągu tygodnia pisać pseudoreklamowe artykuły na temat ciucholandu przy PKS! Żenada. Poziom waszej gazety jest taki sam na jakim znajdują się ciucholandy wśród sklepów odzieżowych.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska