Pierwsze szarpnięcie - do domu, a zaraz później na stację, drugie szarpnięcie - tylko na stację. Niestety, często zdarza mi się ostatnie, nieodwołalne, trzecie szarpnięcie, po którym samochód umiera. Zwłoki pozbawionego napędu samochodu są, tak jak ludzkie zwłoki, niewyobrażalnie ciężkie. Kierownica chodzi jak żarna, hamulec jak zielona rączka od pompy Abisynki. Kierowcy trąbią, przepycham zwłoki na pobocze albo pas zieleni. Idę na stację piechotą, kupuję półtoralitrową butelkę mrożonej herbaty, która tym się różni od innych, że ma szeroką szyjkę i mieści się w niej pistolet. Wypijam połowę, dokładnie płuczę i suszę, co zawsze wzbudza zdziwienie. Następnie kupuję półtora litra benzyny, co zdziwienia u sprzedawcy nie wzbudza nigdy. Plastikowa butelka z benzyną wygląda jak mrożona herbata, jest jednak zaskakująco lekka. Reanimuję metodycznie. Już się benzyną nie oblewam i nią nie cuchnę, raz się tylko, przez pomyłkę, napiłem.
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!