Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Copa na Copacabanie. Mundial zawitał na Maracanę i rozpoczął się na dobre

Krzysztof Kawa, Rio de Janeiro
Julio Caracciolo jest Urugwajczykiem. Ale zarazem cariocą, jak mówią sami na siebie mieszkańcy Rio de Janeiro. - Mieszkam tu od piętnastu lat. Wystarczająco długo, by poczuć się Brazylijczykiem - mówi.

Rządzą obcokrajowcy
Rio jest bardzo kosmopolityczne. W trakcie Copa do Mundo jest to szczególnie odczuwalne. Na Copacabanie Brazylijczycy pełnią przede wszystkim role usługowe: wypożyczają leżaki i parasole, sprzedają lody i owoce, chodzą po plaży tam i z powrotem, zachęcając do zakupu ręczników, czapeczek, maskotek. Rządzą zaś obcokrajowcy - krzykliwi, wyluzowani, dumnie eksponujący narodowe stroje swoich drużyn. - Najwięcej jest gości z Ameryki Południowej: Argentyny, Kolumbii, Chile, Urugwaju, znacznie mniej z Ekwadoru. Druga grupa to Europejczycy. Azjatów i Australijczyków jest niewielu - wyjaśnia nam Daniel Germona z punktu informacji turystycznej na stacji metra Osorio.

To ostatni przystanek na Copacabanie, stąd już tylko krok do Ipanemy z jej plażą pięknych ludzi. Dzielnica stała się zakątkiem dla najbogatszych, uciekających przed tłokiem na bardziej popularnych wśród turystów miejskich szlakach. To tu powstały najdroższe miejskie rezydencje, to tutaj funkcjonują najmodniejsze butiki i sklepy jubilerskie. Pewnie dlatego wyznawcy plebejskiej gry w Ipanemie nie obnoszą się ze swoim uwielbieniem dla Neymara tak ostentacyjnie jak na Copacabanie.

Na niej właśnie, w najdalej wysuniętym w kierunku Głowy Cukru zakątku, powstała mundialowa fan zona. W nocy z czwartku na piątek cały świat, nie licząc Chorwatów, fetował w niej inauguracyjne zwycięstwo "Canarinhos" na mistrzostwach świata. - To było szaleństwo - opowiada Caracciolo, student ekonomii na miejscowym uniwersytecie. - Do tej pory Brazylijczycy rzadko wspólnie oglądali mecze, wolą to robić pozamykani w domach, z rodziną i przyjaciółmi. Tym razem było inaczej. Na Copacabanie bawili się do trzeciej nad ranem. Potem odsypiali, po południu znów tutaj byli.

Przewrotka na plaży
Już od rana zaczęły zapełniać się boiska położone w centralnej części plaży. W Brazylii jest zima, ale w Rio termometry pokazują nawet 31 stopni Celsjusza. Dla dzieci z miejscowej szkółki piłkarskiej Juventus Futebol Clube to żadna przeszkoda. O 12.30, gdy słońce jest w zenicie, rozpoczyna się mecz 10-latków z inną lokalną drużyną. Nikt się nie oszczędza, nikt nie narzeka, że pogoda jest piknikowa... Bose stopy grzęzną w rozgrzanym piasku, a piłka posłusznie wędruje od jednego gracza do drugiego. Pewnie jeszcze kilkanaście lat temu nie zobaczyłbym tu ani jednego podania, bo każdy z malców chciałby przedryblować całą drużynę rywala. Ale widać futbol ewoluuje i tu, a miejscowi trenerzy, jak i w Polsce pokrzykujący przy linii po każdym zagraniu, przygotowują graczy od najmłodszych lat do wyjazdu za granicę, gdzie liczy się zespołowość i taktyka. Na szczęście wciąż nie zabili w swoich podopiecznych wyobraźni. Gdy jeden z chłopców dostaje podanie górą, bez zastanowienia składa się do przewrotki.

Dostać się z Copacabany na Maracanę można szybko i banalnie prosto. Nikt nie ma prawa się zgubić, bo Brazylijczycy świetnie oznakowali szlaki wiodące do stacji metra. W Rio de Janeiro funkcjonują zaledwie dwie linie, różnej długości, w pewnym momencie rozchodzące się, ale obie prowadzące z południa na północ.

Brazylijska świątynia futbolu
Maracana... Można powiedzieć, że dopiero wczoraj mundial rozpoczął się na dobre, bo za sprawą piłkarzy z Argentyny oraz Bośni i Hercegowiny zawitał do brazylijskiej świątyni futbolu. Zbudowany na mistrzostwa świata w 1950 roku stadion, po ostatniej modernizacji robi kolosalne wrażenie. Brazylijczycy wydali na niego kolejny miliard reali (około 300 mln euro), ale było warto. Dolna część trybun w wyniku przebudowy i ograniczania pojemności została przybliżona do murawy, ale i tak nadal to rozległa niecka, przez co miejsca dla kibiców są bardziej oddalone od boiska niż na współcześnie projektowanych stadionach. Maracana zyskała też nowoczesny dach, natomiast bez zmian pozostał wygląd elewacji, bo nad jej odnowieniem czuwali pracownicy Narodowego Instytutu Dziedzictwa Historycznego i Artystycznego.

Nie można było kruszyć murów, bo to one skrywają tak ważną dla Brazylijczyków historię tego niezwykłego miejsca. Czy gospodarze wspólnie z FIFA celowo tak obmyślili przebieg turnieju, by ekipa Luiza Felipe Scolariego zagrała w Rio de Janeiro albo w finale, albo wcale?

Pierwszy taki finał

To będzie pierwszy w dziejach futbolu prawdziwy finał na Maracanie, bo w trakcie poprzednich mistrzostw w 1950 roku format rozgrywek nie przewidywał rozstrzygnięcia w postaci jednego meczu. "Maracanazo" jest właśnie tym boleśniejszym wspomnieniem dla Brazylijczyków, że w ostatnim spotkaniu turnieju gospodarzom do zdobycia tytułu wystarczał remis.
Pytam Julio Caracciolę, czy zna historię meczu, po którym Urugwaj, kraj, z którego pochodzi, zdobył mistrzostwo świata.

- Oglądałem film, na którym widziałem fragmenty tego spotkania i płaczących ludzi na trybunach. Oni naprawdę rozpaczali po tej porażce - mówi. A co, jeśli 13 lipca historia znów będzie okrutna dla Brazylijczyków? - Sądzę, że to będzie ogromny zawód dla kibiców. Ale nie spodziewam się aż takich reakcji jak wtedy. Świat się zmienił, ludzie też są już inni - mówi.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska