Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud na konklawe - wywiad z szefem KAI

rozmawia Marek Bartosik
Marcin Przeciszewski
Marcin Przeciszewski Dawid Parus
Efektem wielodniowego zazwyczaj głosowania nie jest wybór osoby najbardziej popularnej, ale najodpowiedniejszej z punktu widzenia aktualnych potrzeb Kościoła - wyjaśnia kulisy wyborów papieży Marcin Przeciszewski w rozmowie z Markiem Bartosikiem.

Mija właśnie dzisiaj 31. rocznica cudu, jakim dla Polaków był wybór kardynała Wojtyły na papieża. Czy w miarę jak upływają kolejne lata od tamtego wydarzenia, nasza wiedza o okolicznościach jego wyboru znacząco się powiększa?__
Prze te lata okoliczności tamtego konklawe analizowane były wielostronnie. Dziś można powiedzieć, że z punktu doniosłości tego wydarzenia rzeczywiście było ono cudem. Bo jak inaczej określić fakt, że biskup z komunistycznego kraju zza "żelaznej kurtyny" zostaje głową Kościoła Powszechnego? I taki odbiór tego wydarzenia był jak najbardziej słuszny. Jednak nawet najbardziej niezwykłe wydarzenia w dziejach Kościoła są skutkiem jakiegoś historycznego procesu.

Z jego analizy wynika po pierwsze, że Karol Wojtyła jeszcze jako biskup podczas obrad Soboru Watykańskiego II dał się poznać jako ważna, mądra postać. Już wtedy zaczął być znany wśród członków Kolegium Kardynalskiego jako jeden z najciekawszych biskupów Kościoła Powszechnego. Drugim ważnym faktem był głośny wtedy proces pojednania polsko-niemieckiego. Jego symbolem stał się słynny list naszych biskupów do biskupów niemieckich, którego ogłoszenie zbiegło się z zakończeniem obrad soboru. W późniejszych latach jedną z głównych postaci tego kościelnego dialogu polsko-niemieckiego był właśnie Karol Wojtyła. Wiele podróżował, kontaktował się bezpośrednio z wieloma wpływowymi postaciami Kościoła Powszechnego. Jego wybór na papieża w październiku 1978 roku był także owocem rosnącej roli, jaką krakowski biskup odgrywał w Kościele Powszechnym.

Czy kardynałowie uznali podczas konklawe, że krakowski arcybiskup najlepiej pasuje do potrzeb ówczesnego Kościoła? A może decydujące były przymioty samego Wojtyły?__
Liczących się kandydatów zawsze jest kilku. W przypadku Wojtyły zdecydowały nie tylko jego cechy, ale i ocena sytuacji Kościoła po soborze, jaka towarzyszyła temu konklawe. Uznano, że potrzebny jest ewidentny kontynuator linii zmian wykreślonej przez sobór, ale bez tej gwałtowności, jaka była obecna w realizacji uchwał soboru w niektórych krajach Zachodu.

Nie zapominajmy, że Kościół w chwili śmierci papieża Pawła VI był głęboko podzielony pomiędzy zwolenników skrzydła bardziej konserwatywnego a zwolenników daleko posuniętego progresizmu. Potrzebny był ktoś, kto nie reprezentuje żadnej z tych opcji, a jednocześnie będzie w stanie wyznaczyć perspektywę dalekosiężnej duszpasterskiej pracy na przyszłość. W ten warunek Wojtyła znakomicie się wpisywał. Jako duszpasterz kard. Wojtyła był znany kardynałom, gdyż dwa lata wcześniej, w 1976 r., miał okazję głosić rekolekcje dla pracowników Kurii Rzymskiej na zaproszenie Pawła VI.

Był pierwszym w historii kardynałem o to poproszonym. Jego wybór należy jednak traktować także jako docenienie jego osobistych zasług, o których już mówiliśmy, a także wyciągnięcie wniosków z sytuacji Kościoła w Polsce. Przypomnijmy, że niezależnie od faktu, iż Polska znajdowała się w systemie komunistycznym, to była wówczas jednym z tych bardzo nielicznych krajów europejskich, które nie doświadczyły żadnego kryzysu religijnego w pierwszych dziesięcioleciach po soborze.

Nie można nie wspomnieć o zasługach kard. Stefana Wyszyńskiego, który odgrywał wówczas w Kolegium Kardynalskim rolę postaci symbolicznej, któremu udało się skutecznie przeciwstawić komunistycznemu naciskowi. Sam prymas wyznał w swoich zapiskach ujawnionych po latach, że przybywając na konklawe w 1978 r. spotkał kardynałów, którzy chcieli na niego oddać głosy.
O cudzie już mówiliśmy. Ale wielu ludzi wspominając tamten czas opowiada np. o przeczuciach, jakie miał mieć przed konklawe Wojtyła. Przed wyjazdem kardynała do Rzymu jeden z jego przyjaciół, prof. Andrzej Półtawski, był pewien już nie tylko, że Karol Wojtyła zostanie papieżem, ale nawet tego, że wybierze imię Jan Paweł II. Podobnych świadectw jest więcej. Wynika z nich, że może w wąskim gronie, ale jednak, była jakaś pewność tego wyboru. Jak ją Pan tłumaczy?__
O pewności trudno w takiej sytuacji mówić. Przeczucie wyboru rzeczywiście towarzyszyło kardynałowi Wojtyle, gdy wylatywał z Warszawy do Rzymu. Wiemy, że ostatnią noc spędzał w warszawskim domu sióstr szarych urszulanek, z których zgromadzeniem od lat był blisko zaprzyjaźniony. Niektóre z tych sióstr wspominają, że dzielił się z nimi tym przeczuciem, wspominał o takiej możliwości. Podstawy tego przeczucia są dla mnie jasne. Kilkadziesiąt dni wcześniej brał przecież udział w konklawe, które przyniosło wybór Jana Pawła I. Doskonale więc znał sytuację wśród kardynałów i musiał wiedzieć, że jego wybór podczas drugiego w 1978 r. konklawe jest prawdopodobny.

Według dostępnych przecieków, podczas konklawe po śmierci Pawła VI, Karol Wojtyła miał dostać kilka głosów tylko w drugiej z czterech tur głosowania. W siedem tygodni później w ósmej turze głosowania już dostał najwięcej głosów. Co spowodowało ten radykalny wzrost poparcia wśród kardynałów? __
Przede wszystkim ubył najważniejszy kandydat z pierwszego konklawe 1978 r., czyli kard. Albino Luciani, późniejszy Jan Paweł I. Konfiguracja podczas drugiego konklawe była więc zupełnie inna.

Czy w październiku 1978 r. decydujący mógł być przedłużający się pat między zwolennikami dwóch włoskich kandydatów?
Patrząc na historię konklawe, stosunkowo rzadko zwycięzcami okazują się ci "papabile", którzy w pierwszym głosowaniu otrzymują największą ilość głosów. Na tym polega wyjątkowa mądrość tej instytucji. Efektem wielodniowego zazwyczaj głosowania nie jest wybór osoby najbardziej popularnej, ale najodpowiedniejszej z punktu widzenia aktualnych potrzeb Kościoła. Owszem na początku konklawe z października 1978 r. prowadzili dwaj włoscy purpuraci: Giuseppe Siri z Genui i Giovanni Benelli z Florencji, reprezentujący skrajne skrzydła. Ale wybór żadnego nie gwarantował zachowania jedności Kościoła, która była tak potrzebna w momencie gwałtownych dziejowych przemian, także w łonie samego Kościoła. Okazało się najpewniej, że kardynał Wojtyła jest człowiekiem środka, mogącym wnieść nową perspektywę. Po okresie szybkich reform potrzebny był Kościołowi "pontyfikat duszpasterski" gwarantujący spokojne wprowadzenie soborowych reform w eklezjalną rzeczywistość.
A poparcie kardynała Franza Koeniga, arcybiskupa Wiednia? Czy rzeczywiście mogło ono mieć kluczowe znaczenie?

Metropolita Wiednia miał wśród kardynałów wielki autorytet. Bardzo się zaangażował w wybór arcybiskupa Wojtyły, był jednym z promotorów jego kandydatury. Trudno się temu dziwić, jeżeli uświadomić sobie, że ich związki były od lat bliskie. Wynikały przede wszystkim ze wspólnej wizji Kościoła oraz pracy na rzecz budowania tego międzynarodowego, wewnątrzkościelnego dialogu polsko-niemieckiego. Kardynał Koenig świetnie znał swojego odpowiednika z Krakowa, linię, jaką reprezentował, możliwości, jakie w nim tkwiły.

Jan Paweł II w 1996 r. zmienił zasady wyboru papieża. W jakiej mierze te zmiany były rezultatem doświadczeń płynących z dwóch konklawe, w jakich wziął udział?__
Chodzi tu o konstytucję apostolską "Universi Dominici Gregis", która podtrzymując ogólne zasady wyboru papieża, wypracowane w ciągu wieków, uściśliła m.in., że nowego następcę św. Piotra można wybierać tylko przez głosowanie. Taka forma daje większe gwarancje jasności, prostoty, przejrzystości, a przede wszystkim skutecznego i konstruktywnego uczestnictwa wszystkich i poszczególnych kardynałów. Konstytucja ta stwarza też możliwość zrzeczenia się przez papieża swych obowiązków, gdyby w żaden sposób nie mógł ich wypełniać.

Czy mimo upływu dziesięcioleci czeka Pan jeszcze na wyjaśnienie jakiejś tajemnicy tego konklawe?__
Nie chcę odnosić się w tym momencie do różnych rewelacji. Te sprawy można będzie rzetelnie wyjaśnić dopiero po otwarciu watykańskich archiwów dotyczących tego okresu. Podchodzę do tego wydarzenia nie tylko jak dziennikarz. Pamiętając, że Pan Bóg zawsze działa przez ludzi, jako człowiek wierzący traktuję konklawe jako moment, w którym ludzkim działaniom towarzyszy szczególna asystencja Ducha Świętego. Jestem przekonany, że w tym przypadku doświadczyli jej członkowie Kolegium Kardynalskiego i katolicka wspólnota na całym świecie. Myślę, że ostatecznym wyjaśnieniem tajemnicy wyboru Karola Wojtyły nie były takie czy inne konfiguracje wśród kardynałów, ale właśnie bezpośrednia wola Ducha Świętego. A najlepszym tego dowodem był późniejszy 27-letni pontyfikat Jana Pawła II.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska