Królewskim porodem żył wczoraj chyba cały świat.
Aż chce się to krótko skomentować - świat oszalał. Wczorajszy spektakl pokazuje, jak bardzo ludzie chcą oglądać idealny świat, który dla większości jest poza zasięgiem.
Można się rozmarzyć...
Z porodem jest jak z programami o celebrytach. Lubimy patrzeć na ludzi, którzy są na świeczniku.
Kto nakręcił to szaleństwo? Media, które przez cały dzień żyły niemal każdym skurczem księżnej Kate, czy widzowie, którzy na relacje ze szpitala czekali w napięciu?
Sądzę, że i jedni, i drudzy. Kiedy w telewizji na żółtym pasku pojawiła się informacja o rozpoczynającym się porodzie Kate, wielu widzów zaczęło śledzić to wydarzenie. I spirala się nakręcała, a napięcie rosło. Dodałbym jeszcze do tego trzeci element: drogie i dobrze zorganizowane działania wizerunkowe rodziny królewskiej. Bo przecież całe to radosne zamieszanie, choć momentami sztuczne i pompatyczne, Wielkiej Brytanii bardzo się opłaca.
To pierwszy medialny poród w historii?
Chyba tak. Ale po epopei ze ślubem Kate i Williama można było się tego spodziewać.