Za moment dowiemy się, że jest dozorcą kamienicy, a w szpitalu w agonalnym stanie przebywa jego matka. Informacje o Césarze, jego relacjach z mieszkańcami, a szczególnie o jego zamiarach wobec młodej Clary, dawkowane są stopniowo - z kilkoma zmyłkami po drodze. Właściwie nie wypada zdradzać niczego więcej, bo tych pierwszych kilkanaście zagadkowych minut to chyba jedyny plus tego - dość przeciętnego jednak - filmu.
Na niewiele zdała się nawet próba odwrócenia czy poszerzenia interpretacyjnej perspektywy w finale. Okazuje się bowiem, że samo mylenie tropów to po prostu za mało, by utrzymać napięcie. Choć docenić trzeba to, że twórcom udało się uniknąć schematów i przewidywalnych rozwiązań - najczęstszych bodaj fabularnych przewinień w przypadku kina grozy.
Na pierwszy rzut oka jest tu wszystko, czego od dreszczowca możemy oczekiwać: psychopatyczny bohater, którego prawdziwych intencji nigdy nie poznamy, i obfitująca w zaskakujące wolty fabuła. Elementy, których połączenie powinno dać efekt wysoce elektryzujący. Niestety, nie dało.
Zaznajomieni z psychicznymi zaburzeniami Césara oraz z jego planem, by za wszelką cenę przezwyciężyć swoje depresyjne skłonności i odzyskać radość życia, wszystkie jego działania tłumaczyć możemy właśnie jako próbę realizacji tego planu. Tyle że w takim kontekście nie bardzo jest miejsce na napięcie. Pojawia się bowiem worek z napisem - "tak działa psychopata", do którego wrzucić możemy dosłownie wszystko, bez zbędnego zawracania sobie głowy pytaniem - dlaczego i po co?
I właśnie chyba napięcia, werwy i przysłowiowego pazura zabrakło tu przede wszystkim. Porównanie tego filmu do "Taksówkarza", którego dokonują niektórzy krytycy, wydaje się więc nie na miejscu. Delikatnie mówiąc, "Słodkich snów" nie ma bowiem ani klimatu filmu Scorsese, ani tej klasy bohatera. César przy Travisie wypada po prostu dość powierzchownie, a jego samotność i depresja właściwie pozbawione są rysów tragicznych. Tak samo zresztą jak aktorstwo Luisa Tosara, który za nic w świecie nie wytrzymuje konfrontacji z tym, co w "Taksówkarzu" pokazał De Niro. To zupełnie inny poziom zaangażowania, a w takiej sytuacji my, widzowie, nie bardzo mamy za kim (albo za czym) podążać. Pozostaje nam więc stanąć z boku... albo zostać po prostu w domu.
Euro 2012 w Krakowie: zdjęcia, wideo, informacje! [SERWIS SPECJALNY]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!