Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra: Czyżby wszystko było teatrem?

Jerzy Stuhr
Publiczna telewizja, której nakazano być telewizją narodową, przeżywa swoje wielkie, międzynarodowe dni. najpierw był szczyt NATO, potem Światowe Dni Młodzieży i wizyta Ojca Świętego, teraz wreszcie Olimpiada w Rio. Dzięki temu powoli przestajemy mówić o gwałtownym spadku oglądalności, o propagandzie, manipulacjach i jednopartyjności mediów. bo naród musi przecież tkwić przed ekranem … niezależnie od wszystkiego! To dobrze dla naszego zdrowia społecznego?

Oczywiście, raz na jakiś czas warto przeżywać pozory normalności, o której jeszcze przecież nie zapomnieliśmy. Czyli przeżywać złudzenie, że nadal możemy odczuwać wspólnotę ze światem, wspólnotę wielkich emocji, a telewizja, zgodnie ze swoim prawdziwym przeznaczeniem ma być tylko narzędziem przekazu. Ale serial igrzysk się kończy i powróci prawdziwe odczytanie telewizyjnych ograniczeń, zgotowanych nam przez polityków.

Lecz na razie cieszmy się, bo to, co jest teraz w telewizji - to jest taki specjalny czas poza wpływem partii. Ja też zacząłem znowu oglądać telewizję. Pan Kurski się na pewno cieszy. Bo też powiększam oglądalność…

Są mi niezwykle bliskie sporty indywidualne. Czuję więź z tymi sportowcami, którzy zmagają się ze swą psychiką, z organizmem, z publicznością. A ja widzę to zmaganie, bo od czterdziestu lat robię co wieczór to samo w teatrze. Rozumiem każdy nieudany rzut, bo to jest tak samo, jak moja źle powiedziana kwestia; niecelny strzał ich - to moja pomyłka w tekście; brak sił w dociśnięciu pedału - to moja fizyczna niewydolność tego dnia w czasie spektaklu. Patrzę na nich i wiem, że mam przecież te same wątpliwości i te same pytania. Choćby takie: dlaczego na próbie (treningu) wszystko mi wychodzi, jestem genialny, pobijam rekord, a na spektaklu (zawodach) spięty nerwami przed widownią (stadionem) wychodzi mi wszystko sztucznie? Ileż ja się muszę „natrenować” , aby wieczorem widz zobaczył mnie swobodnego, naturalnego, jakbym mówił swoim, a nie autora tekstem, a więc, abym tym samym oczarował stadion (scenę) i wygrał! W jakiej formie psychicznej i fizycznej muszę przez te wszystkie lata się utrzymywać, podobnie, jak sportowiec, aby jemu, przy licznych kontuzjach i mnie, przy moich ciężkich, przebytych chorobach udawało się wciąż iść „w górę” … A nie jest łatwo, aby przy tych przeciwnościach organizmu, w tej Olimpiadzie sportowej, czy też artystycznej, ciągle brać udział.

Uwielbiam oglądać zawody lekkoatletyczne, więc od kilku dni jestem w napięciu specjalnym. Oglądam te zmagania, jakby zza kulis, patrzę jak zawodnicy czy zawodniczki skupiają się, jak kumulują energię, jak zagłębiają się w siebie… I wiem, że na tym etapie już gwar widowni, wrzask stadionu nie jest słyszalny. Bo ona, zawodniczka, czyli ja aktor, musimy się skupić, by wyjść na bieżnię - scenę, by za chwilę nie zawieść, nie skompromitować się, wygrać przede wszystkim z samym sobą, aby godnie reprezentować teatr - Polskę. Ta radość i duma z ryku stadionu po zwycięstwie, to jest to samo, co standing ovation po spektaklu. Wierz mi Czytelniku, to nie jest zaspokojenie narcystycznego ego, kiedy stoisz i biją ci brawo, kiedy stoisz i grają hymn - to jest przede wszystkim uczucie wielkiej ulgi, że nie zawiodłem!

Ale jestem razem z moimi sportowcami także wtedy, kiedy przegrywają. Rozumiem tę tępą pustkę w głowie po nieudanym spektaklu. I wtedy z pomocą przychodzi zdanie mojego od lat tenisowego trenera, bliskiego mi Edwarda Koniecznego: Jak najszybciej zapomnij o zepsutej piłce! Zapomnij, by iść „dalej” i „wyżej”. Co wszystkim moim Czytelnikom, niekoniecznie tylko sportowcom polecam.

Tak sobie snuję te analogie, w najgłębszym przekonaniu, że właściwie każdy, bardzo indywidualny wysiłek jest najlepszym sprawdzeniem autentyzmu wszelkich olimpijskich wzruszeń. Zagłębiamy się w te wzruszenia i czujemy się na tyle dobrze, że nawet zapominamy, w radosnym poczuciu bycia „poza polityką” i „bez polityków”, że szczyt NATO w publicystyce montowali, jak chcieli, nawet Papieża redagowali „politycznie”. Ale przed Olimpiadą musieli skapitulować. Doceńmy tę oryginalność!

Wysłuchała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska