https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czarna rozpacz nad rzeką Białą! Urzędnicy kontra uboga rodzina

Paweł Chwał
Zofia i Jan Sutkowscy przy swoim domu. Po powodzi w 2010 roku budynek zaczął się rozpadać. Zgodnie z zaleceniami nadzoru budowlanego zabezpieczyli go drewnianymi belkami. Częściowo za własne pieniądze odremontowali go również w środku
Zofia i Jan Sutkowscy przy swoim domu. Po powodzi w 2010 roku budynek zaczął się rozpadać. Zgodnie z zaleceniami nadzoru budowlanego zabezpieczyli go drewnianymi belkami. Częściowo za własne pieniądze odremontowali go również w środku Paweł Chwał
Cztery lata po powodzi, która doszczętnie zniszczyła im dom i gospodarstwo wciąż nie dostali obiecanych, rządowych pieniędzy. Te utknęły w gąszczu urzędniczych przepisów, kilkukrotnie przeprowadzanych wycen i wielu odwołań. - Woda zabrała nam dobytek, a urzędnicy zdrowie - mówią Zofia i Jan Sutkowscy z Łowczówka, koło Pleśnej. Mieszkają 20 metrów od rzeki Białej. W 2010 roku woda trzykrotnie wlewała im się do domu.

- Było jej tyle, że już podchodziła pod okna - opowiada Jan Sutkowski pokazując pozostawione przez powódź ślady na ścianach. Pozostałości tego, co wydarzyło się tutaj cztery lata temu widać praktycznie na każdym kroku. Fundamenty domu trzeba było podstemplować, bo zaczęły się rozjeżdżać, podłogi pozapadane, ściany są zawilgocone, a w wielu miejscach zżera je grzyb. - Za swoje, żeby jakoś mieszkać, wyremontowaliśmy część domu. Na resztę nie starczyło nam pieniędzy - mówi Zofia Sutkowska.

Wyceny z błędami

Rzeczoznawcy, którzy w 2010 roku na zlecenie gminy przyszli oszacować straty wyliczyli, że Sutkowskim należy się zasiłek celowy od państwa w wysokości 42 tysięcy złotych. - Te wyliczenia zawierały mnóstwo błędów. Praktycznie w każdym punkcie można było się do czegoś "przyczepić". Poza tym nie wszystko zostało w nich uwzględnione - tłumaczy odmowę podpisania zgody na wypłatę pieniędzy Jan Sutkowski.

Rodzina z Łowczówka odwołała się od wyceny i sprawę wygrała w sądzie. Szkody w ich domu spowodowane przez powódź, po korekcie oszacowano najpierw na 56, a później na 78 tysięcy złotych.

Pieniędzy nie dostali, bo w międzyczasie wystąpili z wnioskiem, aby zamiast na remont narażonego na ciągłe powodzie domu, przekierować je na budowę nowego - w bezpiecznym miejscu, z dala od rzeki. Jeszcze w 2010 roku dostali na ten cel ze starostwa pokaźną partię pustaków i desek. - Mamy działkę po drugiej stronie torów, gdzie moglibyśmy się wybudować i spokojnie sobie mieszkać bez patrzenia ze strachem w stronę Białej, kiedy tylko zaczyna mocniej padać - mówi Zofia Sutkowska. Dodaje, że życie w ciągłym strachu odbija się na zdrowiu całej rodziny, a przede wszystkim młodszego, 14-letniego syna, który nabawił się nerwicy.

Od urzędu do... urzędu

W urzędzie gminy w Pleśnej początkowo twierdzono, że nie można przekierować pieniędzy z rządowej pomocy na inny cel, niż remont zniszczonego przez powódź domu. Gdy jednak, po konsultacji z urzędem wojewódzkim, okazało się że istnieje taka możliwość, pojawiły się kolejne "schody". Działka, na której planowali wybudować się Sutkowscy prawnie przepisana była bowiem na syna i potrzeba było uzyskać z sądu stosowne pełnomocnictwo, co zajęło ponad rok. Potem gmina domagała się od powodzian dostarczenia pozwolenia na budowę i gotowego projektu domu. - Gdybyśmy wyłożyli wówczas na to niemałe pieniądze, dzisiaj bylibyśmy jeszcze bardziej poszkodowani. Takie pozwolenia wydawane są bowiem na określony czas, a w naszym przypadku ta sprawa ciągnie się już cztery lata i końca nie widać - zaznacza Jan Sutkowski, którego od pewnego czasu z wizyt w urzędzie gminy wyręcza żona. - Ciśnienie mu za każdym razem tak mocno skakało w górę, że dwukrotnie musieliśmy wzywać pogotowie - mówi ze łzami w oczach Zofia Sutkowska.

Sami są sobie winni

W maju tego roku w domu Sutkowskich ponownie pojawili się rzeczoznawcy. Tym razem wycenili wartość prac remontowych na... 26 tysięcy złotych. - Związane jest to z nową decyzją nadzoru budowlanego, który na wniosek samych Sutkowskich ograniczył zakres planowanego remontu z kilkunastu do kilku punktów - przekonuje Eżbieta Iwaniec, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pleśnej.

Jak dodaje, powodzianie mogą przeznaczyć te pieniądze na budowę nowego domu pod warunkiem, że stary przeznaczony zostanie na cele gospodarcze. - Współczuję im, ale gdyby się ciągle nie odwoływali, to sprawa byłaby już dawno załatwiona, a oni cieszyliby się ze zdecydowanie większych pieniędzy - twierdzi Iwaniec. W całej gminie po powodzi w 2010 roku wypłacono ponad 100 zasiłków. - Jak mieliśmy się nie odwoływać, skoro wszystkie te ekspertyzy były na naszą niekorzyść, a nadzór budowlany nakazywał remontować coś, czego nie ma sensu naprawiać? - irytuje się Jan Sutkowski. - Nie mam już sił. Chyba do końca życia będziemy się tak boksować z tymi urzędnikami.

Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wnikliwy
Owszem - budowa wałów jest konieczna. Ale to inwestycja droga i na przyszłość. A za szkody dotychczas powstałe zasiłki powinny być wypłacone (tym bardziej, iż wszyscy już dostali - a tylko w tej sprawie jak widać się zwleka). I taki zasiłek pełni tutaj też rolę odszkodowawczą od podmiotów publicznych za to, iż owych wałów nie wybudowali do dziś dnia.
r
realny
Powiem szczerze, że moim zdaniem bardziej opłacalne było by wybudować porządne wały, nie wiem kto jest decyzyjny w tej sprawie ale prosty rachunek podpowiada mi że częste wypłacanie takich zasiłków po takich powodziach/zalaniach jest mniej opłacalne niż raz a dobrze wybudować wał z prawdziwego zdarzenia. Ale jak kolega wspomniał jesień już blisko ;)
w
wnikliwy
Popatrz na ten dom. To stary, drewniany budynek, a wtedy jeszcze żadnych pozwoleń nie trzeba było. A i rzeka być może przez 100 lat zmieniła koryto i przesunęła się bliżej zabudowań. A za błędy dziadków trudno odpowiadać.
I tym bardziej karygodne zachowanie urzędników gminnych, którzy chcą usilnie przyznać zasiłek na remont domu narażonego na kolejną powódź (bo popatrz, że ci ludzie dostali początkowo zasiłek, tylko że decyzję uchylono). I nikt z urzędasów się nie martwi, że to bezcelowe i wyrzucanie pieniędzy w błoto. Ale w momencie gdy poszkodowani wskazali, że taki remont jest bez sensu i że lepiej za tak przyznane fundusze wybudować owy dom - to wtedy nagle wg interpretacji jakiegoś urzędniczego bezmózga, zasiłek im się nie należy, a wartość uszkodzeń budynku drastycznie maleje (jak w ostatniej wycenie). I to się nadaje do prokuratury! A na pewno do rozliczenia przez wyborców na jesieni. :-)
r
realny
Ja naprawdę rozumiem że Ci ludzie stracili swój dobytek i współczuje im za to, nie bronie żadnego urzędu bo te pieniądze powinni już dawno dostać skoro obiecano i opieszałość osób za to odpowiedzialnych jest karygodna, ale muszę zadać pytanie które mnie nurtuje po pierwsze: kto normalny buduje dom 20 m od rzeki!? po drugi kto normalny wydał pozwolenie na budowe w takim miejscu?!
E
Edi
Wielki marszałek Sorys twierdzi że tak wiele robi dla regionu a zapomniał pomóc swoim prawie sąsiadom. On teraz chce być prezydentem Tarnowa więc co tam sąsiedzi z sąsiedniej wioski. Powiem więcej, Pleśna i Łowczówek to tak jak jedna wioska.
C
Czytelnik
Idą wybory. Więc, Wójcie! Weź załatw tą sprawę porządnie i do końca jeszcze przed listopadem. Bo to wstyd na całą Polskę, że tak zwlekacie z przyznaniem zasiłku powodziowego.
A przez te 4 lata, to co? Dom się sam naprawił, że wartość szkód spadła o 50 tysięcy zł? A może rzeczoznawca składał fałszywe opinie, skoro tak znacząco zmieniła się wartość szkód?
To się nadaje tylko do prokuratury (zarówno fakt, że nie przyznano zasiłku, jak i to, że tak płynna jest wycena szkód - najpierw stopniowo rośnie, teraz nagle kolosalnie maleje).
Ot, polska bez-inteligencja w urzędach... Biurokracja - a raczej biurokratyzacja - na całego. Max Weber miałby co opisywać.
t
takiego wała!!
powódż nam nie grozi !! mamy , wreszcie, wspaniałe zbiorniki retencyjne, nowe wały przeciwpowodziowe
Na terenach zalewowych, nikt nie mieszka, ci, którzy tam mieszkali, dostali domy i ziemię, gdzie indziej.
Niejaki Ryży, ten od zielonej wyspy, wraz z Piterą osobiście sypali, owe wały, przez ostatnie 7 lat!! nawet amerykanie, co rusz, przyjeżdżają
do polski, obejrzeć, owe wały, sami będą takie budować na Mississippi!! Ponadto, jak powszechnie wiadomo,
mamy najwybitniejszego na świecie fachowca do walki z powodzią, niejakie cimoszątko!!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska