Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasem zazdrościłem ptakom, że nie patrzą na okrucieństwa wojny

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Antoni Mamak z Limanowej. Mimo upływu czasu bolesne wspomnienia z czasu wojny nie dają o sobie zapomnieć. - Powiedzieć komuś, że było ciężko, to tak, jakby nic nie powiedzieć - mówi
Antoni Mamak z Limanowej. Mimo upływu czasu bolesne wspomnienia z czasu wojny nie dają o sobie zapomnieć. - Powiedzieć komuś, że było ciężko, to tak, jakby nic nie powiedzieć - mówi Krystyna Trzupek
Antoni Mamak z Limanowej miał dziewięć lat, kiedy we wrześniu wybuchła II wojna światowa. W czasie wojny doświadczył wszystkiego: głodu, ciężkiej pracy, widział śmierć niewinnych

Tuż pod koniec roku szkolnego 1938/39 w naszej szkole pojawił się dziwny dzwon. Wisiał na korytarzu obok kancelarii dyrektora. Wkrótce mieliśmy się przekonać, po co on tam został zawieszony. Nasi nauczyciele zaczęli rozdawać gazę nasyconą jakimś płynem i urządzać próbne alarmy gazowe i lotnicze. Na dźwięk tego dzwonu cała szkoła gromadziła się na podwórzu szkolnym. Przyszły wakacje. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że do swojej szkoły powrócę dopiero po sześciu latach. W czasie wojny została zamieniona na koszary niemieckiego Wermachtu.

Okrucieństwo wojny

Miałem 9 lat. Ukończyłem II klasę szkoły podstawowej. Było piękne lato. Rozpoczęły się prace polowe, sianokosy, żniwa. Coraz częściej jednak mówiło się o wojnie. Pomimo tego, życie toczyło się normalnie. Co zamożniejsi nadal bawili się i żyli beztrosko. Ale dziś wiem, że to była taka dziwna beztroska. Co jakiś czas w rafinerii wyły syreny, urządzano próbne alarmy lotnicze. Zalecano kupować zbiorniki na żywność i wodę.

Był koniec sierpnia 1939 roku. Kilku moich sąsiadów powołano do wojska. Wojna była już prawie pewna, chociaż tak naprawdę nie bardzo w nią wierzyliśmy. Aż nagle gruchnęła wiadomość: Niemcy uderzyli na Gdańsk, przekroczyli nasze granice, bombardują Warszawę, miasta, wsie, tabory z uciekinierami! W naszym mieście wybuchła panika. Wszyscy znajomi z Kamieńca z wózkami, tobołami, zaczęli uciekać. Kilka rodzin przyszło schronić się do naszego domu, było też kilka rodzin żydowskich. Spali, gdzie tylko mogli: na boisku, w stodole, na strychu. Ojciec nikomu nigdy nie odmówił schronienia. Byli u nas około dwóch tygodni. Odeszli dopiero po wkroczeniu wojsk niemieckich. Po paru dniach w pobliżu miasta, na Gwizdówce, Niemcy rozstrzelali kilku Żydów. Rozpoczęły się okrutne rządy okupanta.

Na ścianach domów, stodół, budynków rządowych zaczęły ukazywać się zarządzenia w języku niemieckim i polskim. Za ukrywanie Żydów, za posiadanie broni, amunicji, radia - kara śmierci, za nielegalny ubój lub handel - obóz koncentracyjny, za uchylanie się od przymusowych robót na rzecz III Rzeszy - obóz, za ukrywanie i pomoc partyzantom, udział w ruchu oporu, sabotaż - kara śmierci. Było także zarządzenie, by wszystkie młyny i żarna domowe były zniszczone. Z każdego gospodarstwa nakazano oddawać siano, słomę, ziemniaki, zboże, w takiej ilości, że nie wystarczało na wyżywienie naszej rodziny ani bydła. Dlatego wiem, jaki smak miała kasza ziemniaczana z nadpsutych ziemniaków, pokrzywa gotowana i mieszana nawet nie wiem z czym. Chleb był rzadkością a placki mama piekła tylko na święta. Zamiast sera była kasza jaglana słodzona sacharyną. Niemcy też wydali zarządzenie, żeby wszystkie krowy oddać na rzeź. Nie pomogły żadne prośby. Nieraz było i tak, że wielodzietna rodzina musiała oddać ostatnią swoją żywicielkę. Dzieci zostały bez kropli mleka, a spiżarnia świeciła pustką.

Za chleb z marmoladą

Młodzież i dorośli, by uniknąć przymusowej wywózki na roboty zaczęli się ukrywać, najczęściej w lesie. Często było tak, że nagle gruchnęła wiadomość: Będzie łapanka! Wtedy rzucało się wszystko i z węzełkiem uciekało do lasu. Tam jakoś dało się przetrzymać kilka dni. Gorzej było w zimie. Brak ciepłego ubrania i głód zmuszał do powrotu do domu, często w ręce gestapo.

W tym czasie powstawały też bandy rabusiów, którzy napadali na nawet na własnych sąsiadów. Grabili, co się dało. Byli też tzw. konfidenci, którzy za kawałek chleba z marmoladą albo worek cukru gotowi byli donieść i wydać rodaków. Węszyli po osiedlach, czy kto nie ukrywa Żyda, Cygana lub kogoś poszukiwanego przez gestapo. Działali skrycie, nie wzbudzając podejrzeń.

Na Górkach u rodziny Pałków i Wronów ukrywał się profesor Józef Bednarz. Jego kryjówka była tak pomysłowo wykonana, że spod strzechy, która sięgała do samej ziemi, wchodziło się wprost do loszku. Pomimo wielokrotnej rewizji przez gestapo, loszku nie odkryto.

Pamiętam, jak Na Kopciówce, Cyganie przechowywali młodego Żyda. Trudno jest ustalić, kto go wydał. Policja zaskoczyła go, jak rąbał drewno koło domu. Pracowałem wtedy w polu i widziałem, jak gestapowcy prowadzili go przed sobą. Więzień jak zobaczył, że las się kończy, zaczął uciekać. Jeden z policjantów rzucił w niego zabraną mu siekierą. Trafił w plecy. Ciężko rannego zwlekli z Pagórków do Garncarza.

W Siekierczynie i okolicach grasowała banda. Miejscowi nie wiedzieli co to za jedni. W zimie 1943 roku, w nocy, weszli do jednego domu i chcieli zabrać rodzinie ostatnią świnię. Zrozpaczona kobieta rzuciła w jednego bandytę siekierą. Zwierzę i tak zostało zabrane, a ona dotkliwie pobita.

Coraz bardziej zaczynał się nasilać ruch partyzantów. Do ich zwalczania Niemcy musieli angażować całe oddziały policji. Coraz częściej dochodziło do zbrojnych potyczek. Po jednej i drugiej stronie były ofiary. W odwecie za każdego zabitego Niemca hitlerowcy rozstrzeliwali kilkunastu polskich zakładników. Pacyfikowano całe wsie i osiedla. Za wykolejenie pociągu na trasie Dobra - Kasina Wielka spacyfikowano i spalono wioskę Porąbka.

Tajne nauczanie

Dzięki staraniom naszych wspaniałych nauczycieli: pana Ceglarza, Bogacza, Olesia i innych, udało się zorganizować nauczanie podstawowe. Wszystkie dzieci naszej szkoły zostały podzielone na grupy i umieszczone w kilku budynkach.

Moja klasa przed dwa lata uczyła się w szkole w Sowlinach. Moim nauczycielem ,,od wszystkiego” był Antoni Bieda. Była jeszcze religia i śpiew, który prowadził pan Mordarski. To były prawdziwe lekcje, nie tylko śpiewu. Pan Mordarski rysował na tablicy klucz i nuty i rozpoczynała się lekcja historii. Słuchaliśmy jej z przejęciem, nie zdawaliśmy sobie sprawy, na co nauczyciel się naraża i jakie grozi mu za to niebezpieczeństwo. Za nauczanie historii czekał obóz.

Druga grupa uczyła się w jednej izbie na starej plebanii. Jeszcze inna w starej remizie pod stacją kolejową, część dzieci była ulokowana w czworaku przy browarze Marsów. Były tam najgorsze warunki. Pomieszczenia były bardzo ciemne, wilgotne i zimne. Może tam była jakaś wygódka, ale my chłopcy, woleliśmy biegać ,,do krzaczków”. Tak wyglądały moje, ,,beztroskie” szkolne lata.

Zazdrościłem ptakom

Był czerwiec. 1944 rok. 2.00 w nocy. Gestapowcy walili kolbami karabinów do drzwi naszego domu. Przerażona mama otworzyła drzwi. Do domu weszli gestapowcy. Mieli ze sobą psa.

- Gdzie mieszkają Surmy - zapytali po polsku.

Surmowie to byli nasi sąsiedzi. Podejrzewano ich o współpracę z podziemiem. Moja mama jednak nie powiedziała, że tutaj w pobliżu nikt taki nie mieszka. Wyszli więc z domu i poszli do domu Alojzego Poręby. Ten, pokazał im dom sąsiadów. Po godzinie gestapowcy wrócili do nas. Gwałtem wtargnęli do domu i zaczęli brutalnie bić moją mamę. Ja z siostrą Kazią patrzyliśmy na to, ledwo żywi ze strachu. Na koniec kazali nam zapłacić jeszcze karę pieniężną. Moja mama nigdy nie żałowała, że Ne wydała Surmów. Na drugi dzień pobiegłem do lasu. Zazdrościłem wtedy ptakom, że są wolne i nie muszą patrzeć na okrucieństwo wojny.

Przymusowe roboty

Moja siostra Marysia otrzymała nakaz stawienia się do robót przy okopach. Nie miałem jeszcze 14 lat, ale byłem dobrze zbudowany i rodzice postanowili, że to ja zastąpię siostrę. Codziennie rano o godz. 6.00 rano wsiadałem do towarowego pociągu i jechałem do Marcinkowic. Tam formowano kolumnę, sprawdzano obecność i pod nadzorem szliśmy do 3 km na pobliskie wzgórza. Z magazynu braliśmy narzędzia i dozorujący każdemu z nas wyznaczał, ile ma pracy wykonać.

Rowy strzeleckie musiały być na 180 cm głęboki i 70 szerokie. Nie było żadnej ulgi. Jeżeli trafiłem na twardy, kamienisty grunt, to wracałem dopiero drugim pociągiem wieczorem, a to wszystko o małej kromce chleba z marmoladą z buraków schowanych w twardych portkach, które ocierały skórę aż do krwi i butach drewniakach.

Robota przy okopach trwała do jesieni. Jeżdżąc pociągiem, widziałem w Męcinie Podgórzu Wysadzony pociąg. W odwet hitlerowcy w Chomranicach powiesili polskich zakładników. Wisieli tam kilka dni. Boże, do dziś nie mogę zapomnieć tego widoku. Pod koniec września przestałem jeździć do Marcinkowic. Zostaliśmy przeniesieni do Mordarki do kopania rowów.

Nie zapomnę o pewnym odruchu serca, jaki spotkał mnie z rąk niemieckiego żołnierza, który nas pilnował. Ten starszy żołnierz, widząc z jakim wysiłkiem jako 14-letni chłopiec waliłem kilofem w twardą ziemię, odebrał mi kilof, podał karabin i przez jakiś czas pracował za mnie. Pamiętam, jak trzymałem tę broń z lękiem, z daleka od siebie. Posyłał mnie też na swoją kwaterę, żebym palił w piecu. Dostawałem też czasem kostkę czekolady.

Rowy przeciwczołgowe kopaliśmy jeszcze przy moście w Sowlinach, na Moczarkach i w Dębinie. Za tę pracę Niemcy płacili nam wódką i papierosami. Nazywały się ,,junaki”. Niestety już wtedy poznałem ich smak. Tak zapamiętałem początek wojny i okupację. Jako małe dziecko, musiałem szybko dorosnąć.

Przeminęło z czasem...
Antoni Mamak jest także rzeźbiarzem. W przydomowym ogrodzie można podziwiać jego dzieła, wyryte w drewnie i w kamieniu. W przytulnej altance, oplecionej bluszczem czeka miejsce na każdego gościa, który zechce posłuchać o tym, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Co oferuje Muzeum Historii Komputerów i Informatyki?

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska