Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek z gór patrzy na człowieka z tabletu

Jerzy Surdykowski
Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter
Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter Jerzy Surdykowski felietonista "GK"
Prezes Jarosław jeszcze niedawno nie miał konta w banku i nie potrafił prowadzić samochodu, aż tu w ostatni czwartek pokazał, że tablet nie ma dla niego tajemnic. Tego nie potrafiłby nawet sam Palikot, najlepiej obznajomiony z gadżeciarstwem w rodzaju wibratora, świńskiego ryja bądź atrapy pistoletu.

Przedtem tylko jakiś podrzędny poseł PiS-owski urozmaicał sejmową nudę oglądaniem rozebranych dziewczyn na ekraniku, ale Prezesowi niczym kukiełka z pudełka wyskoczył z tabletu procesor (to jest chciałem napisać: profesor) Gliński jako premier wirtualny (chciałem napisać: techniczny). Jedni klaskali, drudzy tupali; niektórzy jednocześnie. Prezes twórczo rozszerzył dorobek Andrzeja Wajdy, wiadomo że reżysera kontrowersyjnego, a jak powiada "Gazeta Polska", nawet promoskiewskiego: był dotąd człowiek z marmuru, potem człowiek z żelaza, teraz jest człowiek z tabletu.

Tablet na premiera! Czemu nie, pod warunkiem że Prezes trzyma go w garści jeszcze mocniej niż kiedyś Marcinkiewicza. Może to zresztą nie był tablet tylko i-Pod, albo nawet i-PiS? Znam przypadki, kiedy przemawiały w naszym Sejmie osoby niebędące posłami, choć jakoby nie dozwala na to regulamin, a może nawet konstytucja. Na ich czele śp. Jan Paweł II, ale przecież profesor Gliński to nie papież.

Jeśli Prezesa należy podziwiać za umiejętności gadżeciarskie, to kandydata na premiera za samobójcze. Zmierza do harakiri szybciej niż były prezydent Kwaśniewski, który na własną zgubę wdaje się w związek partnerski z Palikotem. Z dziadami nie kupcz, bo cię wszy oblezą - jak powiadają na podkrakowskiej wsi. Żeby ten nieszczęsny profesor czy też procesor miał przynajmniej cień szansy na polityczne zaistnienie… Tymczasem nie popierają go nawet ziobryści, o SLD czy palikociarstwie nawet nie wspominając.

Umiejętności techniczne Prezesa eksplodowały, ale koalicyjne osiągnęły dno: dlatego harakiri polityczne jest tragikomedią, lecz obawiam się, że uczony socjolog o tym nie wie, bo innych niż naukowe trzeba używać tu narzędzi. Być może w ostatecznym rachunku chodzi o fotel w Parlamencie Europejskim, podobnie jak w przypadku byłego prezydenta. Niegdyś powiadano, że kiedydy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie o kobietę. Dziś należałoby stwierdzić, że o euro. Gdzie diabeł nie może, tam tablet pośle. W czasach kiedy prawica była zakazana, śpiewano na ówczesnej lewicy: "Ruszymy z posad bryłę świata!" No i słusznie, chodzi o to, aby innych ruszyć z posad i samemu je zająć!

Najbardziej deprymujące jest, że sejmowe tragifarsy rozgrywają się w cieniu tragedii autentycznej: dwóch wytrawnych alpinistów zginęło schodząc z góry po zdobyciu jednego z ostatnich nietkniętych zimą ośmiotysięczników. Na forach internetowych też tragikomedia: zakazać, zabronić, dlaczego nie byli związani liną, dlaczego nie przyleciał helikopter? Jak łatwo jest drzeć pysk nie mając pojęcia o przedmiocie sporu: tak w Sejmie, jak w internecie. Sam wspinałem się tylko do wysokości o prawie dwa kilometry mniejszej niż Broad Peak, ale wiem jak strasznym wysiłkiem jest każdy krok powyżej 4 tysięcy metrów, jak rozrzedzone powietrze bezlitośnie osłabia organizm, odbiera wolę przetrwania. Zginęli podczas zejścia, po zdobyciu niezwykle trudnego i pięknego wierzchołka.

Tak często giną alpiniści; na łatwej, turystycznej drodze zginął Jan Długosz, legenda polskiego taternictwa przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku - i wielu, wielu innych. Wtedy, przy osłabionej uwadze, dopada człowieka zmęczenie i najłatwiej o fałszywy krok.

Sam w młodości spadałem zimą na słowacką stronę po pokonaniu filara Cubryny. Droga nie była trudna, szliśmy związani we trzech. Pierwszy poślizgnął się i poleciał, mnie nie udało się wbić czekana w szczelinę skalną, a rozmiękły śnieg nie trzymał. Spadałem w paroksyzmie śmiechu, że to tak wcześnie i tak idiotycznie; na szczęście trzeciemu trafiła się szczelina pod śniegiem, jego czekan zatrzymał wszystkich. Śmierć w górach z perspektywy ginącego nie przynosi nic podniosłego i majestatycznego. Dopiero świat w zestawieniu z górami nabiera właściwych wymiarów. Ale gdyby góry tak nie pociągały ludzi, dotąd mieszkalibyśmy w jaskiniach.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Poczet Papieży czyli 258 pontyfikatów w pigułce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska