Czy po uroczystościach w Katyniu i tragedii pod Smoleńskiem można się spodziewać przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich? Niełatwo na takie pytanie odpowiedzieć.
Potrafią zrozumieć cierpienie innych
Przede wszystkim powinniśmy sobie uświadomić, że i do tej pory stosunek większości Rosjan do Polaków nie był zły. Mamy liczne świadectwa, że w czasach ostatniej wojny wielu Polaków, wywiezionych na Syberię czy do Kazachstanu przeżyło wyłącznie dzięki pomocy miejscowych Rosjan. Ta solidarność jest zrozumiała, bo ci Rosjanie też czuli się okupowani we własnym kraju. Sami na tej Syberii żyli w strasznych warunkach, więc potrafili wczuć się w sytuację obywateli innego okupowanego kraju. Rosjanie to naprawdę z natury ludzie serdeczni. Sami tyle wycierpieli, że potrafią zrozumieć cierpienia drugiego.
Problem polega na tym, że w dzisiejszej Rosji wciąż niewiele zależy od przeciętnych obywateli. Mój przyjaciel profesor Jurij Afanasjew ma na ten temat teorię, że w Rosji nadal nie został do końca przezwyciężony kompleks tatarski. Ludzie wciąż czują się jakby pod okupacją. Kraj jest całkowicie kontrolowany przez elitę rządzącą, która ma w rękach wszystkie środki nacisku, w tym faktyczny monopol na informację.
Mówię o tym, aby uświadomić, że społeczeństwo rosyjskie w swej masie czuje się nadal jak w czasach ZSRR. Każdy jest nastawiony przede wszystkim na przetrwanie. Ludzie nie interesują się polityką, a więc i stosunki z Polską są dla nich czymś odległym. To sprawa elity.
Dobry wizerunek i popularność
I teraz, kiedy wydarza się taka tragedia, widzimy, że ta elita zachowuje się szlachetnie, serdecznie, jak należy. Czy to znaczy, że nagle zmieniło się podejście przywódców do polityki wobec Polski? Nie. Ja nie wiem, co oni prywatnie czują. Zapewne, kierują nimi również zwykłe ludzkie odruchy, naturalne w takiej sytuacji. Jednak jestem przekonany, że głównym celem jest dla nich własny wizerunek. Robią wszystko, żeby zyskać popularność i trzeba powiedzieć, że ten cel osiągnęli.
Ich zachowanie w ostatnich dniach zyskało im wiele sympatii zarówno w Polsce, jak i we własnym kraju.
Byłbym więc bardzo ostrożny w prognozach, że to jest początek trwałej poprawy. Według mnie, nie może być w pełni normalnych stosunków między dwoma krajami o tak różnych systemach. Polska jest państwem demokratycznym.
Może ta polska demokracja wydawać się kulawa, nieco infantylna, ale jest. W Polsce są wolne media, dziennikarze patrzą władzy na ręce. Rosja ma zamkniętą strukturę autokratyczną. Społeczeństwo jest odcięte od informacji, których nie kontrolowałyby władze. Oczywiście, niemożliwa jest już taka izolacja, jak w czasach ZSRR, jednak trzeba wiedzieć, że dostęp do internetu ma tylko dziesięć procent Rosjan.
Wyzbyć się pewnych fałszywych wyobrażeń
W tej sytuacji trzeba docenić fakt, że teraz w oficjalnych rosyjskich mediach dużo się mówi o Polsce i to mówi się dobrze. To od dawna nie miało miejsca. Trzeba się wyzbyć pewnych fałszywych wyobrażeń. Tylko Polakom się wydaje, że Rosja przywiązuje dużą wagę do stosunków z Polską. Rosja czuje się partnerem Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej. Polska jest gdzieś na dalszym planie.
Oczywiście, inteligencja rosyjska ma do Polski ogromny sentyment. Rosyjskim intelektualistom Polska kojarzy się z tym, co się w Rosji nie udało. Kiedy tu przyjeżdżają, są zachwyceni. Jednak przeciętny mieszkaniec Rosji wie o Polsce niewiele, chyba mniej niż w czasach ZSRR.
Myślę, że Polaków nie powinny więc bardzo bulwersować informacje o tym, iż trzydzieści procent Rosjan nadal sądzi, że polskich oficerów w Katyniu zabili Niemcy. Nie uważają tak dlatego, że są źli, albo że tak im wmawia złośliwa propaganda. Oni po prostu niezbyt się tym interesują. Myślą tak: "Niemcy w naszym kraju wszystkich zabijali, to widocznie tych Polaków też zabili".
Nie mówię tego, żeby kogoś usprawiedliwiać, tylko żebyśmy się nawzajem lepiej zrozumieli. Jeżeli premier Putin w swym wystąpieniu w Katyniu podkreślał, że leżą tam nie tylko Polacy, ale także Rosjanie czy Białorusini, to nie po to, by pamięć o polskich ofiarach pomniejszyć, ale żeby podkreślić tragizm wspólnego losu. Tak mnie się wydaje. Wielu Rosjan podchodzi do tego tak: "Dwadzieścia tysięcy polskich oficerów? Nas Stalin wymordował miliony". Oczywiście, jeden niewinnie zabity człowiek, to także zbrodnia. Chodzi o to, że Rosjanie mają swoją skalę.
Pokutujące wciąż stereotypy
Dzisiejszej Rosji można wiele zarzucić, ale ja jestem w obozie Adama Rotfelda, który mówi, że z Rosjanami trzeba zacieśniać kontakty za wszelką cenę, niezależnie od tego, jacy są. Wiem, że to trudne. Nieprzypadkowo ciało, któremu Adam Rotfeld współprzewodniczy, nosi nazwę Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych. Ale trzeba się starać.
Wina za to, że te stosunki w ostatnich latach nie były najlepsze, leży po obu stronach. Wiele z trudnych spraw dotyczy interpretacji historii. Według mnie, są one sztucznie wyolbrzymiane i to raczej po stronie polskiej. Niekiedy przybiera to postać rusofobii, wszystkie polskie nieszczęścia w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zwala się na Rosjan. Nie można utożsamiać Rosjan z narzuconym systemem, który też ich niszczył. Polacy, i Rosjanie byli ofiarami tego samego zbrodniczego systemu.
Następna sprawa, to pokutujące wciąż w Polsce stereotypy, że Rosjanie to ludzie ciemni, niewykształceni, ich gospodarka jest do niczego, wódkę piją i tak dalej. Przypomina to bardzo opinie Niemców na temat Polaków sprzed drugiej wojny światowej. Niestety, Kościół katolicki też przykłada się do tej antypropagandy, ze względu na swoje stosunki z rosyjską Cerkwią prawosławną. Cerkiew też zresztą nie pozostaje dłużna.
Jednak najtrudniejsze, moim zdaniem, są kwestie polityczne. Rosja boleśnie przeżywa utratę wpływów w dawnej strefie radzieckiej, zwłaszcza w krajach bałtyckich i Polsce. Uważa się to za porażkę, regres polityczny. Wielu ludzi oskarża Gorbaczowa, że poniżył Rosję. Mówią: "Dawniej wszyscy nas poważali, liczyli się z nami, a teraz lekceważą".
Odzywa się stara rosyjska mentalność, że im więcej terytoriów mamy pod kontrolą, tym bardziej jesteśmy bezpieczni. Tragedia rosyjskiego społeczeństwa polega na tym, że nie potrafi przekroczyć progu archaicznego, mocarstwowego myślenia, które dziś jest już nawet komiczne.
To powoduje, ze każdy polityczny krok Polski, który z punktu widzenia Rosji wydaje się niekorzystny, jest w Moskwie odbierany z przesadną drażliwością. Rosja się obraża i włącza mechanizm sankcji: "Aha, jak wy tak, to my waszego mięsa nie kupimy". Ktoś powie, że ja tu uprawiam jakąś antyrosyjską propagandę. Nieprawda. Ja kocham Rosję. Marzę o Rosji ze szczęśliwymi ludźmi, którzy czują się gospodarzami we własnym kraju. W Polsce może to nie jest jeszcze doskonałe, ale idzie w dobrym kierunku.
Nie odwracać się plecami
Z drugiej strony widzę, że Polacy na wiele rosyjskich posunięć też reagują przesadnie, jak choćby w przypadku tak zwanej rury północnej. Myślę, że Polska bardzo wiele straciła, po roku 1990 odwracając się plecami do Rosji i wchodząc do antyrosyjskiego klubu, wspólnie z krajami nadbałtyckimi. Ja rozumiem bardzo dobrze, że dłuższy okres sowietyzacji i rusyfikacji, narzucania języka, kultury i tak dalej, trzeba było jakoś odreagować. Polacy mieli prawo tak się czuć, ale pora przestawić się na inną jakość.
Czy nadszedł już ten moment? Nie wiem. Na pewno bardzo dobrze się stało, że zorganizowano te wspólne obchody w Katyniu, że Putin przyjechał i cała Rosja zobaczyła to w telewizji. Może Rosjanie zrozumieli wreszcie, jaka to była zbrodnia. A zwłaszcza dotarła do nich świadomość, że Stalin popełnił międzynarodowe przestępstwo wspólnie z Hitlerem, co dla wielu może być największym szokiem. W przeciwieństwie do Niemiec, które rozliczyły zbrodnie hitleryzmu, Rosja nie odpokutowała za to, co zrobił ZSRR. To też może utrudniać porozumienie.
W sumie, jestem troszkę pesymistą. Prawdziwej przyjaźni chyba nie doczekamy się za naszego życia. Natomiast trzeba dążyć do jak najlepszych, poprawnych i racjonalnych stosunków, na zasadzie wzajemnych korzyści. A czy można oczekiwać więcej?
Na ocenę, jak katastrofa pod Smoleńskiem wpłynie na oba nasze narody, jeszcze za wcześnie. Może to nieszczęście rzeczywiście uzmysłowi narodowi rosyjskiemu, jak te sprawy przeżywane są w Polsce. Może otworzy Rosjanom oczy, żeby oni Katyń przeżyli wspólnie z Polakami. Żeby Katyń stał się symbolem wspólnego cierpienia. A wtedy może lepiej zrozumieją nie tylko Polaków, ale także Ukrańców, Gruzinów, a może i Czeczenów? Chciałoby się wierzyć.
Spisał: Marek Lubaś-Harny