FLESZ - Wysoki ceny paliw. Polacy wybierają rowery

Babci, o którą chłopcy się zabijali, ale wybrała jego, a on wódkę, I kiedy babcia już doszła do kresu, stawiając ultimatum: wódka albo ja, po Jabłońskim zostały tylko puste miejsca na rodzinnych fotografiach. Matki w wiecznym tańcu niepokoju od okna do drzwi: czemu jeszcze nie wraca, czemu znowu wzrok ma mętny. I córki, której życie miało wyglądać inaczej, bo przecież już wie, po terapiach, lekturach. Skupionej na tym, by zrobić zupełnie inaczej. Tyle, że jak już ustalili psychologowie, robiąc zupełnie inaczej, w błędnym kole schematów dochodzi się w to samo miejsce, doświadcza tego samego cierpienia, popełnia te same błędy, wpadając w te same przemocowe relacje, z tą samą naiwną wiarą, że miłość cokolwiek zmienia.
Tytułowa matrioszka to rosyjska zabawka, złożona z drewnianych, wydrążonych w środku lalek, włożonych jedna w drugą.
Kobiety w powieści Marty Dzido jedna drugiej gotują ten sam los, powielając destrukcyjną historię, nie znajdując w sobie oparcia, choć - jak matrioszki – każda pisze swoją historię, to przecież jedna z drugiej pochodzi, los jednej jest powieleniem losu poprzedniczki. Są w tym wszystkie jak matrioszki.
Alkoholizm w polskiej kulturze to temat rzeka, tym co wydaje się wyróżniać głos młodych twórców w tej kwestii, jest perspektywa osób współuzależnionych. I nawet jeśli w tym wypadku prawda nie jest wyzwalająca, to, jak mówią terapeuci, mówienie o problemie i wymiatanie go spod dywanu już tak. Mamy więc młodych na terapii, opowiadających o doświadczeniach dysfunkcyjnych rodzin. Niedawno na ekranach kin można było zobaczyć „Powrót do tamtych dni” Konrada Aksinowicza z fenomenalną rolą Macieja Stuhra w roli ojca-alkoholika. W jednym z wywiadów reżyser przyznał, że robienie tego filmu było właśnie rodzajem terapii.
Ale „Matrioszki” to także uniwersalna opowieść o kobietach: matkach, żonach i kochankach, które w dogadzaniu i układaniu świata dzieciom, mężom, kochankom, zapomniały o sobie, zamieniając się niepostrzeżenie w domowe roboty, krzątające się przy niewidzialnych pracach, dostrzeganych dopiero, gdy nie zostaną wykonane. Zapomniały o marzeniach i dopiero kiedy pada kwestia: zrób coś z sobą, zajmij się sobą, spełniaj marzenia, pojawia się pytanie o to, jakie te marzenia były. Zapomniały o tym, by „wyglądać”, co dopiero przypomina znużone mężowskie: zrób coś z sobą, włosy zafarbuj, umaluj się jakoś. W warstwie fabuły te kobiece życia i problemy nie są tak całkiem na serio, to zwykłe domowe gadanie przeplatane baśniowymi opowiastkami, rymowankami, toastami, wyliczankami – życiem w tle wielkich i ważnych spraw jak praca, kredyty, projekty.
Ta hipertekstowa powieść ukazała się w 2013 roku w formie online w wydawnictwie korporacja ha!art, teraz książka po raz pierwszy wydana w formie druku. Choć w formie książki opowieść pozbawiona została linkowań i odnośników, to wciąż formuła nielinearnej opowieści „Matrioszki” pozwala na to, by to czytelnik decydował, jaki układ będzie miała czytana przez niego historia. Grę z czytelnikiem autorka prowadzi na poziomie języka, mistrzowsko żonglując cytatami, kontekstami i nastrojami od weselnych toastów, po frazy z kanonu lektur. „Matrioszka” to minimalistyczna formuła z maksimum treści i szerokim spektrum emocji.
Marta Dzido
„Matrioszka”
Grupa Wydawnicza relacja, 2022
- Oto najbardziej nieokiełznany park kieszonkowy w Krakowie. Królują w nim... chwasty!
- Wyjątkowe i bardzo tanie domy do remontu wystawione na sprzedaż w Małopolsce!
- Ogrody Sióstr Klarysek. Zobaczcie sami, jak tam pięknie ZDJĘCIA
- Masny Ben w klubie Energy2000, czyli grube balety w przytkowickiej dyskotece
- Trasa Łagiewnicka wygląda na gotową. Kiedy pojedziemy nową drogą?