Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Kula z Sosnowca po programie Kanapowcy: jak zmieniło się jego życie? Jakie plany na przyszłość ma sosnowiczanin? WYWIAD DZ

Kacper Jurkiewicz
Kacper Jurkiewicz
Kiedyś pokonywanie takich przeszkód było męczarnią. Dziś Damian nie ma z tym problemów. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Kiedyś pokonywanie takich przeszkód było męczarnią. Dziś Damian nie ma z tym problemów. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Grzegorz Bargieła
Wiosną Polacy oglądali, jak całkowicie zmienia swoje życie i rusza się z kanapy. Dziś jest chudszy o prawie 20 kilogramów, ćwiczy, realizuje swoje marzenia i nie żałuje podjętych decyzji. O udziale w programie "Kanapowcy" rozmawiamy z Damianem Kulą, który mieszka w Sosnowcu.

Rozmowa z Damianem Kulą, uczestnikiem programu Kanapowcy

Damian Kula to mieszkaniec Sosnowca, który wziął udział w pierwszej edycji programu TTV "Kanapowcy". 29-latek przez te kilka miesięcy bardzo się zmienił. Spotkaliśmy się w jego mieszkaniu po zakończeniu programu. Opowiedział nam o swojej metamorfozie oraz planach na przyszłość.

Jak rozpoczęła się twoja przygoda z programem Kanapowcy?

Od zawsze miałem marzenie, żeby wystąpić w telewizji. To ciągnęło się za mną jakieś 15 lat. Pewnego dnia przeglądałem Facebooka i wyskoczyło mi ogłoszenie, że szukają ludzi do metamorfozy. Pomyślałem: "Jest tyle takich ogłoszeń, to pewnie jakaś ściema". Napisałem jednak do nich. Po kilku dniach był odzew. Dowiedziałem się wtedy, że są wstępnie zainteresowani moją kandydaturą i jest to program pod agendą TTV/TVN.

Co było dalej?

Żeby dostać się do dalszego etapu musiałem nagrać krótki filmik i opowiedzieć o sobie i dlaczego mnie powinni wybrać. Po około tygodniu dowiedziałem się, że jestem w kolejnym etapie. Pani, z którą rozmawiałem przyjechała do mnie do domu z kamerą i przeprowadziła ze mną wywiad-rzekę. Na podstawie tych wywiadów stacja podejmowała decyzję, kto dostał się do "Kanapowców". Stacja zdecydowała się na mnie szybko, bo po trzech dniach.

Po pracy ruszyć mnie z domu było ciężko, nawet wojna by nie sprawiła, żebym się ruszył.

Jak wyglądał twój dzień zanim wziąłeś udział w programie?

Mój dzień był strasznie leniwy. Waga dojeżdżała już prawie pod 100 kg. Wychodziłem do pracy, a gdy wracałem puszczałem telewizor, jadłem przekąski, piłem piwko. Po pracy ruszyć mnie z domu było ciężko, nawet wojna by nie sprawiła, żebym się ruszył. Mój organizm był w złym stanie. Wziąłem udział w programie, bo uznałem, że nie mam nic do stracenia.

Jakie emocje towarzyszyły ci podczas pierwszego dnia zdjęciowego w programie? Jak go wspominasz?

To był ogromny stres. Początki żebyśmy się dograli, zarówno my uczestnicy, jak i ekipa tworząca, były trudne. Trzeba było się pilnować, żeby wzrok nie poleciał na kamerę.

W pierwszy dzień czekało nas sporo rzeczy. Poznaliśmy się z chłopakami, zjedliśmy wspólny obiad. Czekało nas też pierwsze zadanie - wbiegnięcie na hałdę. To był tak zwariowany dzień, strasznie długi. Wspominam go bardzo fajnie, choć wtedy wbiegnięcie na tamtą hałdę było jak wspinaczka na Mount Everest.

Miałeś dobre relacje z chłopakami na planie? Jaka była twoja relacja z trenerem?

Chłopaków bardzo dobrze wspominam. Mimo że gdzieś tam zdarzały się animozje zagłębiowsko-śląskie to, nie narzekam na nasze kontakty. Byliśmy dla siebie wsparciem i motywowaliśmy się nawzajem.

Trener okazał się wielkim mentorem i specjalistą ze świata fitness i siłowni, facet ma ogromną wiedzę. Z czasem, jak poznawaliśmy się coraz lepiej, okazał się dla mnie fantastycznym przyjacielem i człowiekiem. Mogłem liczyć na jego wsparcie.

Jak sobie pomyślałem, że mam na całą Polskę się rozebrać i pokazać swoje niedoskonałości, to było to dla mnie dość traumatyczne przeżycie.

Co było dla ciebie trudniejsze: sesja nago czy spanie w lesie?

Myślę, że mimo wszystko łatwiej było się zgodzić na spanie pod gołym niebem. Ewentualnie jakieś robactwo czy coś... no trudno, najwyżej mnie coś w dupę pogryzie. Jak sobie pomyślałem, że mam na całą Polskę się rozebrać i pokazać swoje niedoskonałości, to było to dla mnie dość traumatyczne przeżycie. Tak jak powiedział w programie: jak się na ma co pokazać, to się nie powinno tego robić.

Bieszczady mimo wszystko wspominam super. Chociaż to było dla mnie wyjście ze strefy komfortu. Wstanie rano i zobaczenie wschodu słońca w Bieszczadach nagrodziło wszystkie moje obawy.

Co w tym programie stanowiło dla ciebie najtrudniejsze wyzwanie?

Na pewno sama wyprawa w Bieszczady. Tam musieliśmy taplać się w błocie, czego nie zrobiłem, spać pod gołym niebem, a także morsować. Każdy z nas miał pierwszy raz wtedy styczność z morsowaniem. Przy wejściu do lodowatej wody człowieka po prostu zatyka.

Myślę, że ogromnym wyzwaniem było samo wystartowanie z dietą. Nie tyle rzucenie piwa czy papierosów, ale zmienienie w głowie myślenia.

Czyli dieta dała w kość?

Tak. Zaczynając dietę organizm zaczął się odtruwać - same wizyty w toalecie były niekomfortowe. Organizm też się osłabił. Do tej pory jadło się ogromną miskę obiadu, a nagle obiad ogranicza się do kotleta i surówki. W moim przypadku objawiało się to bólami głowy od rana do wieczora, nie pomagały na to żadne tabletki. Tak organizm reagował np. na odstawienie cukrów, to był dla niego szok. Pierwsze dwa tygodnie na diecie były najtrudniejsze.

Twój dzień zmieniał się w trakcie programu. Pojawiło się więcej ruchu...

Przede wszystkim największe znaczenie w przemianie odgrywa dieta. Trzeba starać się pilnować jedzenia w stałych porach. Ja zdecydowałem się na trzy posiłki, tak jak zawsze jadłem. Wszystko zaczęło się od spacerów, wysiłek był spokojny, bez szaleństw. Później zacząłem jeździć na hulajnodze, grać z kolegami w piłkę. Dopiero po dwóch-trzech miesiącach zacząłem ćwiczyć na siłowni i powolutku dokładać kolejne ciężary.

Przypomnij sobie finałowy bieg. Jakie uczucie ci towarzyszą?

Przede wszystkim nieprzespana noc. Mieliśmy pobudkę około 6 rano, było wcześnie rano. Mój trener też nie pospał, bo mu marudziłem i zawracałem głowę przed biegiem. Ja miałem ogromne obawy. Kondycyjnie przygotowałem się świetnie, ale bardzo bałem się moich rąk. To była dla mnie zawsze taka przeszkoda - zawsze były słabe. Grając w piłkę miałem przygotowane nogi, ale ręce nie. A przygotować je przez te pół roku, nie było wcale łatwo.

Pamiętam początki. Pokonanie jednego czy dwóch szczebli na drabince było wyzwaniem, które nie zawsze się udawało. Zawziąłem się jednak na tej siłowni i kroczek po kroczku jakoś to szło do przodu. Okazało się także, że mam lęk wysokości. Kilka przeszkód to były ściany, do których trzeba było podbiec, a potem z nich zejść. Na nich straciłem mnóstwo czasu.

Gdy syn zobaczył, że ręce zaczynają mi rosnąć, brzuch zaczyna mi maleć i więcej możemy pobiegać za piłką, to widziałem radość w jego oczach

Rozważasz wzięcie udziału w Runmageddonie jeszcze raz?

Na pewno spróbowałbym jeszcze raz. Musiałbym tylko przygotować się do tego jeszcze z pół roku.

Rodzina była dla ciebie wsparciem w tej podróży do nowego i zdrowego życia?

Najbardziej wspierali mnie syn i żona. Gdy syn zobaczył, że ręce zaczynają mi rosnąć, brzuch zaczyna mi maleć i więcej możemy pobiegać za piłką, to widziałem radość w jego oczach i on też zwracał uwagę np. klepiąc mnie po brzuchu. Żona również wspierała mnie cały czas. Czasem gotowała za mnie w tygodniu. Gdy pracowałem jako listonosz to musiałem po pracy brać się za trening. Gdy posiłek był gotowy, to wpadałem do domu po torbę na ćwiczenia, jedzenie jadłem na siłowni lub po drodze. Zminimalizowanie czasu na gotowanie robiło naprawdę dużo.

Ile teraz ważysz?

Mniej więcej 79 kilogramów.

To spora zmiana. Widać ją

Na początku programu było około 99 kilogramów. To prawie 20 kilo w dół.

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie i wrócić do decyzji wzięcia udziału w programie, to czy zmieniłbyś zdanie?

Gdybym jeszcze raz stanął z takim dylematem to nie wahałbym się żeby wystartować w programie. Na pewno jednak miałbym inne podejście - mniej gadania, więcej robienia. Do tego momentu bieszczadzkiego za dużo było marudzenia z mojej strony. Gdy oglądam odcinki złapałem się na tym, ze za dużo gadałem. Tylko to bym zmienił.

Opowiesz nam o swoim dniu? Dużo się dzieje?

Zmieniłem pracę. Pracuje obecnie zdalnie na komputerze z domu. Mogę sobie dostosować trening, żeby zrobić go rano. Idę na siłownie, trenuje 2-3 godziny. Musi być dobra rozgrzewka, sauna lub prysznic. Na trening poświęcam sporo czasu. Potem robię obiad, bawię się z synem. W międzyczasie pracuje. Niedługo mój dzień ulegnie zmianie.

Co się zmieni?

Zaczynam kurs trenera personalnego. Moja praca zdalna będzie dorywcza, a ja skupie się, by pracować jako trener personalny na siłowni. To tam będę spędzał pół dnia.

Rozumiem, że marzenie zostanie trenem się nie zmieniło?

Marzenie i cele się nie zmieniały, wręcz kilka nowych doszło. Konsekwentnie wszystko realizuje. Nie chciałbym wracać do ścieżki, którą wcześniej podążałem. Staram się nie rezygnować z moich postanowień.

Czy nadal utrzymujesz kontakt z trenerem?

Ja mam z nim świetny kontakt. Mogę do Krzyśka pisać o moich różnych wątpliwościach i on mi pomaga. Możemy pogadać na różne tematy, to już bardziej relacja przyjacielska.

Ważne jest żeby się nagrodzić za ten wysiłek. To oczywiście nie jest tak, że jem całą paczkę cukierków naraz. Teraz kilka mi w zupełności wystarcza.

Zmieniłeś coś w sposobie odżywiania?

Zmieniłem jedną rzecz. Przez sześć dni pilnuje diety, a jeden dzień jest taki luźny. Czasem zjem czekoladę lub wypije piwo. Osoby z programu same mówiły, że nie można mieć reżimu 7 dni w tygodniu, bo można wtedy zwariować. Ważne jest żeby się nagrodzić za ten wysiłek. To oczywiście nie jest tak, że jem całą paczkę cukierków naraz. Teraz kilka mi w zupełności wystarcza.

Musisz to wiedzieć

Rozglądając się po twoim pokoju widzę, że sport jest ci jednak bliski

Moją pasją jest piłka nożna - granie w nią, oglądanie meczy, czytanie artykułów. To jest mi najbliższe. Oglądam też skoki narciarskie i piłkę ręczną. Największą radość sprawia mi granie w piłkę i jeżdżenie z synem na hulajnodze.

Wiadomo, że u nas w mieście buduje się nowy stadion, ale do Ludowego jest taki duży sentyment. To niepowtarzalny klimat, sam zapach słonecznika i piwa w tym miejscu, przywołuje masę wspomnień.

Jakie jest twoje ulubione miejsce w Sosnowcu?

Zawsze lubiłem Stawiki. No i oczywiście Stadion Ludowy. Pierwszy mecz na którym tam byłem, odbył się gdy miałem 17 lat. Wiadomo, że u nas w mieście buduje się nowy stadion, ale do Ludowego jest taki duży sentyment. To niepowtarzalny klimat, sam zapach słonecznika i piwa w tym miejscu przywołuje masę wspomnień. Zawsze wybieram się tam chętnie.

Masz jakieś dodatkowe plany na przyszłość?

Oczywiście marzę, by zostać trenerem personalnym. Sam chciałbym pomagać zmieniać ludziom siebie. Ja kiedyś dostałem pomoc w programie, tak teraz chciałbym zmieniać ludzi i im pomagać.

Drugim moim marzeniem jest wydanie własnej książki. Ta jest już na ukończeniu. To będą takie wspomnienia z programu i motywacja do ludzi, żeby się ruszyli. To będzie napisane nie fachowym językiem, chce prosto dotrzeć do ludzi. Od kogoś, kto kiedyś siedział na kanapie i nie robił nic dla kogoś, kto jest w tym samym miejscu oraz dla kogoś, kto chce się zmienić, ale się boi.

Chce stworzyć także markę swoich ciuchów. To byłyby ubrania do wyjścia i żeby ćwiczyć. Logo już powstało, powoli kończę projekty ubrań. Liczę, że za miesiąc lub dwa ludzie będą mogli już je zobaczyć.

Rozmawiał: Kacper Jurkiewicz

[[polecane]20448625,20252175,20477061,20477773;1;Nie przeocz[/polecane]

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska