Już w okresie międzywojennym największą popularnością w Krakowie cieszyły się Cracovia i Wisła. Mecze tych dwóch drużyn wywoływały największe emocje, choć oczywiście nie brakowało ich na spotkaniach również innych klubów. Bo, co istotne, przed wojną o tym, co działo się wokół boiska decydowały nie tylko kwestie kibicowskie. Często dawały o sobie znać sprawy narodowościowe czy polityczne.
Również w rywalizacji Cracovii z Wisłą dużą rolę odgrywały kwestie nie tylko piłkarskie. Również światopoglądowe. „Pasy” były klubem bardziej otwartym, ludziom związanym z Wisłą było bliżej do poglądów Narodowej Demokracji. Spory toczono również na innych płaszczyznach. Jak choćby wtedy, gdy Wisła była w czołówce klubów dążących do założenia ligi, a Cracovia stała w mocnej opozycji i zresztą w pierwszym sezonie ligowym, w 1927 roku zabrakło jej w stawce.
Fanatycy pobili się do krwi
To wszystko przenosiło się później na trybuny, bo też poglądy przekładały się na to, kto komu kibicował. A jak już dochodziło do derbów, to emocje buzowały. Weźmy pierwszy przykład z brzegu. 11 maja 1924 roku na stadionie Cracovii grano towarzysko. Wisła wygrała 2:0, ale w relacjach prasowych prócz opisu zmagań piłkarzy można było naleźć i taką notatkę z „Tygodnika Sportowego”:
Na widowni doszło do cichej, ale krwawej rozprawy. Jacyś fanatycy pobili się do krwi.
Rok później doszło do jednego z najsłynniejszych meczów obu drużyn w całej historii derbowej rywalizacji. To ten mecz, który Wisła przegrywała do przerwy 1:5, by zremisować 5:5. Słynny stał się m.in. dlatego, że to wtedy padły w przerwie słynne słowa Henryka Reymana, które dzisiaj można uznać za klubowe motto „Białej Gwiazdy”. Chodzi o te słowa, które Reyman wypowiedział do kolegów: „Nikt nie wymaga od was samych zwycięstw, czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuście do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki.”
Nie tylko jednak z tymi słowami Reymana wiąże się historia meczu z 5 maja 1925 roku. Iskrzyło bowiem ostro na boisku, gdzie pobili się Władysław Kowalski z Wisły i Stanisław Cikowski z Cracovii. Wiślak uderzył pasiaka w twarz, za co później spotkała go dyskwalifikacja. Do słownej utarczki doszło też między Reymanem i Zastawniakiem. A skoro aż kipiało od emocji na boisku, to musiało się to przenieść na trybuny. Wspomniany już tutaj „Tygodnik Sportowy” w relacji z tego spotkania pisał tym razem: ...ohydne okrzyki i hasła antysemickie szły od czasu do czasu z trybuny. „Do bóźnicy”, „żydy”, „żydowski sędzia”, „żydowska Cracovia” - to już niech sama Wisła weźmie na konto swego „aktywnego” i „moralnego” bilansu.
Nie tylko Cracovia i Wisła
Oczywiście w przypadku zamieszek przedwojennych nie można mówić o zorganizowanych grupach, które wybierały się na stadion już z zamiarem wszczynania burd. To, że jednak do nich dochodziło dość często, to fakt bezsporny. Nie tylko zresztą na derbowych meczach Cracovii z Wisłą. Bo o ile dzisiaj te starcia określa się „Świętą Wojną”, to w okresie przedwojennym takie miano miały najpierw starcia żydowskich Jutrzenki i Makkabi. Co tam się działo… Tutaj do głosu dochodziła jeszcze mocniej polityka, bo Jutrzenka stała po stronie Bundu, a Makkabi było klubem syjonistycznym. Praktycznie każde spotkanie tych dwóch klubów kończyło się zamieszkami. Do naprawdę dużych doszło w przywoływanym już tutaj roku 1924.
W tym samym roku, również w czasie meczu Makkabi, choć tym razem z Podgórzem, „zadyma” między kibicami wywiązała się taka, że jeden z nich został pchnięty nożem w klatkę piersiową. Takich incydentów było mnóstwo pod Wawelem. Ich opis można znaleźć w ciekawej książce Tomasza Marszałkowskiego, wydanej kilkanaście lat temu pt. „Zamieszki, ekscesy i demonstracje w Krakowie 1918 - 1939”.
W czasie wojny też się bili
Jeśli ktoś myśli, że wybuch wojny, okupacja przyniosły uspokojenie klubowych animozji między kibicami, to również jest w błędzie. Derbowa rywalizacja i związane z nią ogromne emocje dawały o sobie znać nawet wtedy, gdy za samo granie w piłkę groziły bardzo poważne konsekwencje ze strony Niemców. Te najsłynniejsze okupacyjne derby rozegrano przecież w 1943 roku na stadionie Garbarni w obecności - uwaga - 10 tysięcy widzów!
Był to finał konspiracyjnych mistrzostw Krakowa, a zakończył się gigantycznym skandalem, gdy sędzia Tadeusz Mitusiński podyktował rzut karny dla Cracovii, co nie spodobało się wiślakom. Mieczysław Gracz kopnął arbitra, a po chwili piłkarze Wisły na polecenie kierownika Mieczysława Żaka zeszli z boiska. To nie tyle uspokoiło atmosferę, co jeszcze podgrzało ją do czerwoności. Bo po chwili kibice Wisły wpadli na boisko i zaczęła się regularna zadyma, która na ulicach Podgórza trwała dobre kilka godzin! Bito się nawet w Rynku Podgórskim. Jak głosi legenda, Niemcy tylko dlatego nie wkroczyli do akcji, bo komendantem w Podgórzu był Hans Mitschke. Austriak i były piłkarz Vienny. Miał skwitować fakt zamieszek jedynie machnięciem ręką i stwierdzeniem, że kibice są tacy sami na całym świecie…
- Idzie wiosna - wraca żużel. Oto najśmieszniejsze MEMY
- Hubert Hurkacz prywatnie. Co robi poza kortem?
- Karolina Małysz wzięła ślub! Wesele z akcentem góralskim
- Krychowiak niczym Jezus, Anglicy klęczą przed Polakami MEMY
- Tylko ci piłkarze zostaną w Wiśle Kraków na przyszły sezon?! KONTRAKTY
- Najpiękniejsze fanki na krakowskich stadionach. Kiedy wrócą na trybuny?
