18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do wynajęcia

Jerzy Stuhr
Marcin Makówka
- Jedzenie jest formą w jakiś sposób intymną, a oprócz tego jest czasem mojego odpoczynku? Obiad jem w rodzinie, obiad jem z przyjaciółmi, odpoczywam. To jest święto. - opowiada Jerzy Stuhr Marii Malatyńskiej.

W Australii nie był Pan po raz pierwszy, choć jeszcze nigdy dotychczas na tak długo i w tylu miejscach.
Ale, czy zdarzyło się tam Panu coś, co szczególnie Pana zaskoczyło, zadziwiło?

Najciekawsze obserwacje miałem w kręgach stricte australijskich. Tam tkwiły wszystkie odmienności społeczne, obyczajowe, towarzyskie. Zaproszono mnie np. na obiad, w którym brało udział 1000 osób. W życiu nie widziałem tak długiego stołu! To był charytatywny obiad. Najbogatsi ludzie Sydney, którzy akurat tym obiadem, a rzecz odbywała się na nadbrzeżu, na którym są rozmaite teatry, kabarety - wspomagali właśnie te sceny. Ten obiad był w intencji teatrów. Całość dochodu była przeznaczona na ich nowe możliwości repertuarowe lub na samo utrzymanie. Jak to się odbywa? Wszak takie intencje nie są na co dzień. Ale są też zwyczaje bardziej "powszednie". Możesz na przykład zapłacić obiad ze znanym artystą. Wpłacasz 3000 dolarów i znany, wybrany przez takiego widza artysta przychodzi do stolika i je z nim obiad. Albo widz może iść do domu do Cate Blanchet, znakomitej gwiazdy, która wprawdzie gra już i w Wielkiej Brytanii i w Stanach, ale jako Australijka ma tam swój dom. Możesz iść do jej domu i za 2500 dolarów zjeść z nią lunch. Oczywiście, w jednym i drugim przypadku to nie jest tak, że widz wręcza te tysiące dolarów artyście, tylko wpłaca je wcześniej na określony z góry cel, a artystę z tym celem związanego dostaje "w pakiecie". Może być także tak, że to sam artysta wyznacza, że w ten oto sposób on będzie swoją obecnością zasilał konto np. swojego teatru. To było największe moje zaskoczenie. Bo zaraz pomyślałem o tym, jak bardzo jesteśmy odmienni. Nie wiem, czy by mnie było stać na takie działanie. I nie chodzi tu w ogóle o pieniądze, bo przecież u nas mogłyby być zupełnie inne stawki, ale czy w ogóle taki zwyczaj mógłby się u nas przyjąć? Oczywiście rodzi się nieuchronne pytanie, czy mamy w ten sposób utrzymywać teatry? Czy wtedy nie zwalnia się państwa od powinności misyjnej?

Proszę bardzo, mógłbym z panią Jandą u boku iść na obiad z kilkoma biznesmenami. Nawet film bym z tego funduszu mógł zrobić, bo i na film by się uzbierało. Ale coś mnie w takim pomyśle "uwiera".

Może to, że na obiad chodzę z ludźmi, z którymi się przyjaźnię, bo jedzenie jest formą w jakiś sposób intymną, a oprócz tego jest czasem mojego odpoczynku? Obiad jem w rodzinie, obiad jem z przyjaciółmi, odpoczywam. To jest święto.
Oczywiście, są rozmaite "obiady biznesowe", ale nie chodzę na nie, odmawiam. Na bankietach - to nawet nie jem. Oczywiście, jest to związane i z tym, że wciąż ktoś podchodzi, potrzebny jest autograf, jakieś szybkie nagranie, albo odpowiedź na jedno, czy dwa pytania - trudno więc sobie wyobrazić, aby jeszcze w tzw. międzyczasie zmieściło się tu rzeczywiste spożywanie bankietowych "darów".

Dlatego nie wiem, czy bym się zgodził tak utrzymywać jakąś instytucję kulturalną. Pamiętam jak przeżyłem podobne zaskoczenie w Stanach Zjednoczonych. W roli "głównej" wystąpił tam znany, polski kabaretowy artysta, ale nie powiem który, bo ten człowiek już nie żyje. Przyszedłem w Chicago do polskiej restauracji, która chyba nazywała się "Polonez".

Siedział tam polski artysta kabaretowy przy stoliczku. Gdy się zdziwiłem, że tak sam siedzi, to znajomi mi powiedzieli, że on "czeka na wynajęcie". To znaczy, jeśli go ktoś rozpozna i wyrazi chęć na jego obecność, to on przyjdzie do stolika i za 5 dolarów zabawi towarzystwo anegdotami. Nie jadł, tylko zabawiał. Czy jest różnica między 2500 dolarów i zjedzeniem obiadu, a zabawianiem towarzystwa za 5 dolarów bez obiadu? Pewnie jest. Ale ta pierwsza forma jest bardzo w Australii podobno rozpowszechniona.
I Clooney, mieszkający teraz także w Sydney, to robi, i Nicole Kidman i inni. Utrzymują w ten sposób parę ładnych teatrów. My mamy jednak inną mentalność...

Notowała: Maria Malatyńska

Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska