https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Don't worry, be happy to piękna filozofia McFerrina

Joanna Weryńska
Na karierę muzyczną Boby McFerrin był po prostu skazany
Na karierę muzyczną Boby McFerrin był po prostu skazany PIOTR KRZYZANOWSKI
Za pomocą swojego czterooktawowego głosu Boby McFerrin potrafi wyczarować nawet dźwięki wielogłosowej orkiestry jazzowej. Ten niezwykły muzyk całe ciało traktuje jak instrument. Z jednej strony słyszymy linię melodyczną wyśpiewywaną klasycznym głosem, z drugiej pulsujący rytm wystukiwany na nadętych policzkach, a z głębi żołądka wydobywają się donośne ...dźwięki kontrabasu. Jeśli nie wierzycie, zajrzyjcie dziś o godz. 20 do Opery Krakowskiej.

Muzyk wykona tam muzykę samego Fryderyka Chopina. Jest to specjalny projekt, przygotowany wspólnie z niemieckim zespołem jazzowym NDR Big Band. Oczywiście oprócz Chopina w wersji jazzowej, w trakcie koncertu nie zabraknie słynnego hitu pt. "Don't worry, be happy", który w w 1988 roku przyniósł McFerrinowi światową sławę.

Optymistyczna piosenka powstała zupełnie przypadkiem. McFerrin dorabiał sobie w jednym z lokalnych barów w Nowym Orleanie. Dostrzegł go tam legendarny komik Bill Cosby i namówił, by nagrał piosenkę do jego telewizyjnego show.

McFerrin tak zapalił się do tego pomysłu, że stworzył materiał na całą płytę. Słynna piosenka powstała w ostatniej fazie jej nagrywania, a konkretnie narodziła się podczas spaceru muzyka po Manhattanie. Wędrując zobaczył wypisane na olbrzymim plakacie powiedzenie indyjskiego mistrza duchowego, Meher Baby. Brzmiało ono właśnie "Don't worry, be happy"

- Meher Baba mówił do mnie z tego billboardu "Nie martw się, bądź szczęśliwy". Pomyślałem, że w tym czterech słowach zawiera się piękna filozofia. Zainspirowany nimi napisałem cały tekst - wyjaśnia Boby McFerrin.

Prosta melodia i optymistyczny ton uczyniły z McFerinna znanego artystę. Utwór podbił też listy przebojów na całym świecie. Ba, piosenka zaczęła żyć własnym życiem. Pojawiła się w kilku filmach, sparodiowali ją hiphopowcy, a na końcu postanowił wykorzystać utwór sztab wyborczy George'a W. Busha. Notabene bez zgody artysty.

Gdy ruszyła kampania, zaskoczony McFerrin (prywatnie zagorzały demokrata) zagroził sądem. Reklama zniknęła. Jednak muzyk do dziś złośliwie wymienia trzy rzeczy, które przyniosły Ameryce największy wstyd na świecie: McDonald's, papierosy i prezydent Bush.

Przebój "Don't worry, be happy" to nie pierwsza muzyczna przygoda McFerrina. Na karierę w tej branży był on skazany. Jego ojciec, Robert McFerrin sen. był pierwszym czarnoskórym artystą, który wystąpił w nowojorskiej Metropolitan Opera.

Sam Boby do muzyki się początkowo nie palił. - Gdy dorastałem, nie traktowałem jej zbyt poważnie -przyznaje po latach. Stwierdził, że jeśli już ma się nią zająć, to nauczy się po prostu grać na fortepianie. Kiedy rozpoczynał naukę w college'u, miał ten instrument opanowany do perfekcji. Posiadał też sporą wiedzę z zakresu wokalistyki. Już jako 6-latek lubił się bowiem przysłuchiwać wykładom ojca w Juliard School.

- Gdy go słuchałem, zapamiętywałem wiele z tego, co przekazywał studentom o sposobie emisji głosu i dobrej technice wokalnej - wsp0mina artysta, który w swoich umiejętnościach wokalnych nie dostrzega nic niezwykłego. - Podstawową zasadą improwizacji jest ruch, a składnikiem jest posiadanie umiejętności, by nie stać w miejscu z melodią - twierdzi muzyk.

Od lat jest on też znakomitym dyrygentem. I tu jego zdaniem pomógł przypadek.- Zacząłem dyrygować w wieku 40 lat, bo chciałem sprawić sobie urodzinowy prezent. Nim się zorientowałem, minęły cztery lata. Lubię dyrygować, zwłaszcza Mozarta, ale nie nazwałbym siebie dyrygentem. Jestem śpiewakiem, który dyryguje - mówi facet, który zdobył dziesięć nagród Grammy.
Widać optymistyczna filozofia Meher Baby zadziałała.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska