W czwartym roku remontu dworzec autobusowy w Gorlicach nadal jest placem budowy. Brakuje na nim choćby toalety. Udostępniona pasażerom poczekalnia czynna jest tylko do godziny 17. Potem nie ma już gdzie schronić się przed deszczem czy śniegiem. Prace, które ruszyły na dworcu w ostatnim czasie, sprawiły, że zamknięte zostało istniejące przejście przez ten budynek. Prowadziło ono bezpośrednio na stanowiska odjazdu autobusów. Na dworcu nie ma też żadnego sklepu czy też kiosku, gdzie można by kupić choćby prasę, aby zabić czas w oczekiwaniu na połączenie.
Właścicielom pod wiatr
Od 2011 roku właścicielem gorlickiego dworca autobusowego jest lokalna firma Anmar. W kolejnym roku rozpoczął się wielki, trwający do dzisiaj, remont starego dworcowego budynku. Prace w początkowej fazie były intensywne. Niestety, utknęły i przez długi czas nic się na dworcu nie działo. Długo trwały uzgodnienia i zmiany projektowe.
Na przełomie roku, wykorzystując okres dobrej pogody, prace ponownie wznowiono. - W tej chwili mamy już przygotowane całe wnętrze w tej części budynku, od której zaczęliśmy remont - mówi Marcin Bolek, współwłaściciel Anmaru. - Zarówno na parterze, jak i na piętrze wszystko jest zakończone. Gotowa do oddania jest również dworcowa toaleta. Teraz zajmujemy się elewacją.
Zmiany projektowe, jakich dokonano, dotyczą jedynie elewacji. Bryła, zaprezentowana kiedyś na wizualizacjach, pozostanie bez zmian. - Obecnie wszystko uzależnione jest od pogody - stwierdza Bolek. - Można jednak śmiało powiedzieć, że wiosną oddamy do użytku pierwszą część obiektu i rozpocznie się remont pozostałego fragmentu dworca.
Trwający remont to dla mieszkańców udręka
Obecnie z dworca autobusowego odjeżdża 14 przewoźników. - Ten przeciągający się remont nie jest dla nas sytuacją wygodną, ciągle docierają do nas głosy pasażerów narzekających na obecny stan - przyznaje Kamil Wojtarowicz, prezes firmy Voyager będącej zarządcą Gorlickiego Dworca Autobusowego. - To naturalnie rzutuje również na nasz wizerunek, na który pracowaliśmy całe lata - podkreśla.
Między innymi dlatego zarządca nie podnosi ceny za wjazd na dworzec nawet o poziom inflacji. - Wydaje nam się, że to byłoby nie w porządku wobec przewoźników w sytuacji, gdy nadal trwa remont budynku - dodaje Wojtarowicz.
Ogrodzona płotem część dworca sprawia wrażenie całkowitej prowizorki. Chroniący się pod dachem przed śniegiem i deszczem pasażerowie nie widzą choćby autobusów dojeżdżających z pierwszych stanowisk. - To też poważny problem - komentuje Wojtarowicz. - I nie ma się co dziwić przewoźnikom, że ciągle u nas interweniują w tej sprawie.
Nowe realia, nowe kursy
Pomimo sporych utrudnień gorliccy przewoźnicy nadal pracują normalnie, powiększając systematycznie swą ofertę. - Ostatnio uruchomiliśmy nowy kurs do Krakowa przez Tarnów - mówi Wojtarowicz. - Odjazd z Gorlic jest o 19.30. To wyjście naprzeciw głosom pasażerów, którzy często zgłaszali nam brak takiego połączenia.
Od połowy grudnia 2015 roku Gorlice uzyskały połączenie kolejowe z Warszawą i Sopotem. Lokalni przewoźnicy analizują ten fakt, zastanawiając się nad uruchomieniem kursów, które byłyby skorelowane z rozkładem jazdy pociągów. - Obecnie przyglądamy się ilości pasażerów, jacy wysiadają na dworcu kolejowym - komentuje Wojtarowicz. - Analizujemy opłacalność takiego porannego połączenia choćby z Wysową, jednak na razie nie wydaje się to jeszcze racjonalnym posunięciem.
Sporym utrudnieniem w zrealizowaniu takich kursów jest również fakt, że pociąg do Gorlic nie przyjeżdża codziennie. Taka sytuacja drastycznie obniża ekonomiczny sens tego połączenia.
Jednak jak mówi Kamil Wojtarowicz, teraz dla wszystkich podstawowa sprawa to zakończenie remontu pierwszej części dworca, w której znajdują się choćby tak wyczekiwane przez pasażerów toalety.
Postanowiliśmy sprawdzić, czego do tej pory brakowało podróżnym na dworcu. Wasze postulaty skierujemy do zarządcy. Piszcie i dzwońcie do nas.
Czego oczekują podróżni
Joanna Szczerba, mieszkanka Woli Łużańskiej. Z dworca korzysta bardzo często.
Moje oczekiwania to oczywiście toaleta na dworcu. Czasem niestety trzeba z niej skorzystać, a to, co jest w tej chwili, to nawet nie prowizorka. Strach tam wejść. Pewnie przydałby się tu też jakiś mały bar z tanim jedzeniem, ale nie jest to pilna potrzeba. W okolicy jest kilka miejsc, gdzie można coś szybko zjeść czy napić się kawy.
Grzegorz Szurek pochodzi z Dominikowic, obecnie mieszka w Nowym Sączu.
Bardzo często bywam na dworcu, to dla mnie stacja przesiadkowa. To, czego tak naprawdę brakuje, to toalety. Gdy one się pojawią, dworzec będzie z mojego punktu widzenia kompletny. Oczywiście ten przeciągający się remont sprawia, że teraz wygląda to trochę przygnębiająco. Blaszany płot, którym odgrodzono część budynku, jest mało estetyczny.
Krzysztof Wacławik z Moszczenicy, na dworcu bywa codziennie.
Jest poczekalnia, są kasy biletowe. Mankament, który dostrzegam, to godziny otwarcia poczekalni. Często korzystam z wieczornych kursów, a wtedy jest ona już zamknięta. Jak się zastanowić, to może przydałby się tu jakiś sklep, gdzie można by kupić coś do zjedzenia. Ewidentnie brakuje też toalet.
