Dziki w samym sercu Krakowa! Zawędrowały prawie pod Wawel
Podaj powód zgłoszenia
14 września, 09:19, Maria Wolf:
W Poznaniu z powodzeniem działa łowczy miejski.Dlaczego nie ma takiej osoby w Krakowie?
Bo w Krakowie dzięki dzikom ma co jeść CAŁY ZESPÓŁ — który od czasu do czasu „zbiera się” i coś tam „uradzi”.
Nie będzie dzików — nie będzie powodu do utrzymywania „zespołu”, a więc i „diet” wypłacanych z tej racji nie będzie!
14 września, 8:02, Uruk_Hai:
Czas najwyższy aby zachęcić dzikie zwierzęta do powrotu do lasu. W USA stosuje się naboje z solą. Są bolesne ale nie zabijają. Zwierzęta nie są wcale głupie i szybko zorientują się gdzie ich miejsce. Ale trzeba działać zanim będzie za późno. Dotyczy to dzików, łosi, wilków oraz niedźwiedzi. Jeżeli dziki będę coraz częściej w mieście w końcu dojdzie do tragedii. Jeżeli dziecko w wieku przedszkolnym zbliży się do lochy z młodymi może być tragedia. Obrońcom praw zwierząt przypominam, że większość ludzi żyjących w miastach nie zgodzi się na odstrzał ludzkich istot, nie wyprowadzi się ani do lasu ani do ZOO. Pozostają dwa wyjścia. Albo regulacja populacji dzikich zwierząt przez odstrzał albo przeganianie za pomocą amunicji z solą. Tak czy siak niezbędni będą myśliwi. Nie polecam takiego działania zlecać policji bo pamiętam jak w czasie obławy na tygrysa zastrzelili lekarza weterynarii. Mimo wszystko lepiej zostawić to fachowcom.
Przeganianie nie ma sensu, bo las ma określoną pojemność. Zaś dzików jest naprawdę zbyt dużo. Jeszcze niedawno populację regulowało wiele czynników - pasożyty, choroby, ciężkie zimy, drapieżniki. Te zastąpili ludzie, także kłusownicy. Dziś przez ASF i trychiny żaden knajpiarz nie kupi niezbadanego mięsa a myśliwym się nie opłaca polować. Zwł - że im w tym skutecznie przeszkadzają walnięci ekoterroryści. Kiedyś locha wyprowadzała 8-10 warchlaków zaś zimę przeżywała mniej niż połowa. Teraz - praktycznie wszystkie. To się kiedyś skończy tragedią. Miejmy tylko nadzieję, że dotknie to któregoś z nawiedzonych obrońców zwierząt.