Dziki ryją na trawnikach i zieleńcach
Całe watahy dzików pojawiają się cyklicznie nas stawami na Ruczaju. Tak było też w piątek, 14 marca 2025 r. Mieszkańcy opowiadają, że kilka dni wcześniej też cała rodzina dzików - kilkanaście osobników z młodymi przechadzała się, ryła pod blokami i budziła strach u ludzi.
- Przy stawach na Ruczaju dziki zadomowiły się na dobre. Pojawiają się tu co kilka dni. Chodzą po drodze niczym nie spłoszone, nie boją się przejeżdżających obok samochodów, huku silników. A ludzie uciekają, obawiają się tych dzikich zwierząt. Ci, którzy wprowadzają psy są w strachu, bo jak pies będzie szczekać, a dziki zaatakują, to nie wiadomo gdzie uciec - opowiada jeden z mieszkańców okolicznych bloków.
Ludzie robią zdjęcia dzików, nawet z odległości kilku metrów. Czasem napotykają dzikie zwierzęta tuż za rogiem swojego bloku albo ryjące w okolicy śmietnika. Mieszkańcy fotografują dziki z odległości kilku metrów, ale nie chcą mieć takiej atrakcji na osiedlach.
Radni apelowali do prezydenta
Sprawę wiele razy zgłaszali radnym Dzielnicy VIII Dębniki, a ci podejmowali uchwały, w 2024 r. apelowali do prezydenta Krakowa o przepędzanie dzików, odstraszanie, wyłapywanie i wywożenie tych zwierząt.
- To nic nie daje. Nie ma efektów interwencji. Borykamy się z dzikami od kilku lat. W ostatnim czasie już tylko się nasila problem. Dzików jest coraz więcej, coraz częściej spacerują chodnikami między naszymi blokami - mówi mieszkaniec ul. Szuwarowej.
Mężczyzna wskazuje, że ludzie obserwują dziki w dzień i w nocy, na sąsiednim osiedlu całe watahy dzików śpią na trawnikach przy bloku.
- Tam na ul. Chmieleniec niedaleko sklepów i firm usługowych dziki zadomowiły się do tego stopnia, że spały dwie lub trzy noce - mówi nasz rozmówca.
Radni dzielnicy mają także interwencje od osób spacerujących w okolicy lasku Uroczysko Wiszówka, gdzie dziki są obserwowane nieustająco. Samorząd dzielnicy zwraca uwagę, że te zwierzęta nie boją się człowieka. Natomiast ludzie boją się ataku dzików. Prośby radnych o relokacje dzików nic nie dają.
Odłowienia nie poprawiła sytuacji
Są ostrzeżenia dla mieszkańców, mówiące o niedokarmianiu dzikich zwierząt, zabezpieczaniu śmietników, pojemników na odpady, utrzymywania psów na smyczy i zachowania ostrożności.
Na terenach kampusu Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ul. Gronostajowej na Ruczaju już kilka lat temu ustawiono odłownię dzikich zwierząt.
Pogotowie interwencyjne ds. dzikich zwierząt działające na zlecenie miasta Krakowa oraz Polski Związek Łowiecki miały otrzymywać szybkie informacje o dzikach. Jak pisaliśmy chodziło o to, żeby w sposób jak najmniej szkodliwy wyłapać dziki i odwieźć poza obszary zabudowane. Relokacja dzików następowała w obrębie obwodu łowieckiego, który sięga poza granice miasta, na tereny niezabudowane.
- Wywożenie dzików poza miasto to syzyfowa praca. Wypuszczone kilka czy nawet kilkanaście kilometrów wracają szybko, najdalej w dwa dni są znów na naszych osiedlach - ubolewa mieszkaniec Ruczaju.
