32 umowy adopcyjne są już podpisane, a procedury adopcyjne dotyczące następnych 14 zwierzaków są w trakcie. Kolejnych ok. 40 psów także znajdzie raczej „swego człowieka”, bo jak słyszymy w KTOZ – ci którzy je przygarnęli deklarują, że nie chcą by wróciły do schroniska, więc zatrzymają je lub poszukają im domów na własną rękę.
Akcja „Mrozy” zorganizowana w pierwszych dniach stycznia, gdy do Krakowa zawitała prawdziwa zima, stała się głośna w całej Polsce.
Założeniem projektu było znalezienie domów tymczasowych, na czas niskiej temperatury, dla około 30 psów, bo tyle miejsc potrzebowano zwolnić w schronisku, by przenieść do jego pomieszczeń zwierzęta mieszkające na co dzień w boksach zewnętrznych (przebywają tam czworonogi trudne, agresywne, które nie nadają się do mieszkania z innymi psami). Krakowianie odpowiedzieli na apel tak tłumnie, że akcję zakończono po trzech dniach, bo wydano wszystkie zwierzaki (prawie 130) nadające się do adopcji.
O projekcie „Mrozy” pisały media w całym kraju. Jednak nie zawsze pozytywnie, pojawiły się też opinie, że takie akcje szkodzą zwierzakom, że je stresują, powodują traumę (gdy muszą wrócić do schroniska).
- Spadło na nas trochę hejtu, na początku trochę się tym przejmowaliśmy, potem już nie, bo jasno widać, że ta akcja ma o wiele więcej plusów niż minusów. W normalnym trybie nigdy nie udało by się znaleźć domów dla kilkudziesięciu zwierząt w tak krótkim czasie. W dodatku adoptowane zostały psy nierasowe, w typie „burków”, które często były w schronisku od wielu lat i normalnie miały bardzo małą albo żadną szansę na adopcję. I to jest piękne, że właśnie te zwierzaki znalazły domy – powiedziała nam Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Akcja „Mrozy” odniosła sukces, ale nie kończy apeli o adopcję zwierząt przebywających w krakowskim schronisku. Na to, by ktoś dał im dom, czeka tam wciąż około 200 psów i podobna ilość kotów.
Dlaczego pory roku wpływają na nasz nastrój?
