https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ekscytująca wyprawa podróżniczki z Tarnowa po Nilu. Adrianna Jarczyk przepłynęła egipski odcinek najdłuższej rzeki świata dmuchanym kajakiem

Paweł Chwał
Adrianna Jarczyk razem z Reiem spędzili w Egipcie ponad dwa miesiące, poznając ten starożytny kraj od strony rzeki. Przepłynięcie Nilu okazało się o wiele bardziej skomplikowane niż się to wydawało
Adrianna Jarczyk razem z Reiem spędzili w Egipcie ponad dwa miesiące, poznając ten starożytny kraj od strony rzeki. Przepłynięcie Nilu okazało się o wiele bardziej skomplikowane niż się to wydawało Archiwum prywatne
Tarnowianka Adrianna Jarczyk znana jest z tego, że stawia sobie ambitne wyzwania, a następnie z sukcesem je realizuje. Gdy dwa lata temu samotnie przepłynęła kajakiem Wisłę zapowiadała, że była to dla niej rozgrzewka przed o wiele bardziej wymagającą wyprawą po egipskim odcinku Nilu, czyli najdłuższej rzece świata. Podróżniczka nie przypuszczała jednak, że będzie to dla niej aż tak ekstremalne wyzwanie, którego realizacja będzie wiązać się z tak dużym poświęceniem i zmaganiem się z przeróżnymi przeszkodami.

Wisła a Nil to dwie różne rzeki i zupełnie inne problemy

Mimo że obie wyprawy po względem ilości pokonanych kilometrów na kajaku były podobne, to jednak Wisłę przepłynęła w trzy tygodnie, a wyprawa po Nilu zajęła jej 63 dni. Na samo wiosłowanie poświęciła 36 dni, resztę zajęło jej odwiedzanie ciekawych miejsc po drodze, odpoczynek a także przygotowania do pokonania kolejnego odcinka na potężnej i niezwykle wymagającej rzece.

- Trudno porównywać Wisłę z Nilem. To jednak dwie, kompletnie różne rzeki. O ile Wisła z każdym dniem wyprawy coraz lepiej ze mną „współpracowała”, ciągnąc mnie wręcz w stronę morza, to Nil wręcz przeciwnie. Przez większość wyprawy od strony północnej wiał silny wiatr, w związku z czym musieliśmy wiosłować cały czas, w przeciwnym wypadku nie poruszaliśmy się do przodu. Każdy kilometr był okupiony dużym wysiłkiem – przyznaje Adrianna Jarczyk.

Pokonała ich w sumie 853 - od wypłynięcia z Aswan aż do ujścia rzeki do Morza Śródziemnego. W wyprawie towarzyszył jej partner – Rei, którego poznała podczas licznych wojaży po Ameryce Południowej.

- W Polsce mogłam pozwolić sobie na to, aby płynąć samotnie, ale w Egipcie mogło to być zbyt niebezpieczne – przyznaje tarnowianka.

Przekonała się o tym, gdy w delcie Nilu podpłynęli do nich na łodziach zamaskowani ludzie z kałasznikowami w ręku. Wiele razy ich kajaki były obrzucone też kamieniami przez dzieci, stające na brzegu wzdłuż rzeki.

Zabawa w chowanego z policjantami

Strach przed tym, że podróżnikom mogłoby się coś stać w Egipcie paradoksalnie okazał się największym problemem podczas eksploracji Nilu. Adrianna i Rei zmagali się nie tylko ze zmęczeniem i spartańskimi warunkami (25 nocy spędzili w namiocie, nocując niejednokrotnie w szczerym polu lub na brzegu), ale przede wszystkim z tamtejszymi… policjantami.

Egipt to kraj, który „żyje” z turystów i dlatego tak dużą wagę przywiązuje się w nim do tego, aby ich chronić.

- Nie jestem w stanie policzyć ile razy nas zatrzymywali i ile razy przed nimi uciekaliśmy. Robili wszystko, żeby wybić nam z głowy płynięcie Nilem. Nie chcieli, żeby cokolwiek nam się stało, bo wówczas oni straciliby robotę – zauważa Adrianna Jarczyk.

Między innymi z tego powodu nie zgłosiła nigdzie swojej wyprawy w Egipcie, bo wiedziała, że i tak nie dostałaby na nią pozwolenia.

- Staraliśmy się omijać większe miasta, gdzie posterunki policji znajdowały się przy samej rzece, aby niepotrzebnie nie rzucać się w oczy. Na rzekę wodowaliśmy się w takich miejscach, by nie wzbudzać zainteresowania gapiów – przyznaje tarnowianka.

Kiedy tylko zbliżali się do miast lub atrakcji turystycznych, przybijali do brzegu, wyciągali kajaki z wody, spuszczali z nich powietrze i dalej korzystali z taksówek, żeby podjechać do hotelu na noc. W ten sposób mogli zwiedzić wiele świątyń starożytnego Egiptu, przed ponownym powrotem na rzekę.

- Znajomi, którzy znają Egipt, tamtejszych policjantów oraz ich nadopiekuńczość wobec turystów nie dowierzali, że udało nam się przepłynąć aż tyle kilometrów, że udawało nam się ich przechytrzyć – dodaje.

Odmroziła w Afryce stopy

Ich wyprawa odbywała się od listopada do stycznia, kiedy dzień był krótki i już ok. godz. 16 zapadał zmrok. Kiedy tylko słońce zachodziło gwałtownie spadała temperatura.

- Nie przypuszczałam, że Egipcie wieczorami będzie tak zimno. Pierwszy raz w życiu dostałam odmrożenia stóp - właśnie na Nilu, ze względu na temperaturę, ale też na wilgoć – przyznaje.

Mimo że wyprawa była wielkim wyzwaniem i – jak dodaje – drugi raz raczej już by jej nie powtórzyła to dzięki niej miała okazję poznać Egipt od zupełnie innej strony – z perspektywy legendarnej rzeki, jaką jest Nil. W trakcie tych ponad dwóch miesięcy spotkała wiele życzliwych osób - Egipcjan i Polaków, którzy mieszkają w tym kraju. Wspólnie z Reiem wiele razy mogli liczyć na ich bezinteresowną pomoc oraz korzystać z ich rad, podwózek oraz gościny.

Jej wyprawa była możliwa m.in. dzięki zdobytej nagrodzie im. Andrzeja Zawady za przepłynięcie Wisły na ubiegłorocznym festiwalu dla podróżników Kolosy w Gdyni. W tym roku również miała okazję być na tym wydarzeniu i zrelacjonować to, co widziała i przeżyła w Egipcie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska