Obecności Rosjan w meczu o złoto można się było spodziewać. Drużyna w tym sezonie wprawdzie jest przebudowana, nie zachwycała formą (w Lidze Światowej grało dużo młodych zawodników), ale na Eurovolley 2017 jest bardzo mocna. Dość powiedzieć, że w pięciu dotychczasowych spotkaniach na zawodach w Polsce nie straciła nawet seta. W ćwierćfinale i - zwłaszcza - w półfinale dała demonstrację siły, gromiąc kolejno po 3:0 Słowenię i Belgię.
Dla Niemców awans do finału to już najlepszy wynik w mistrzostwach Europy, wcześniej nigdy nie byli na podium (mają za to medal, brązowy, z MŚ 2014, także rozgrywanych w Polsce). Kolejny sukces w swej krótkiej trenerskiej karierze odniósł Andrea Giani. Włoch dwa lata temu doprowadził Słowenię do sensacyjnego wicemistrzostwa Europy, a teraz przynajmniej powtórzy to osiągnięcie.
W finale jego zespół nie będzie faworytem, lecz wcale nie stoi na straconej pozycji. Niemcy już pokazali, że nie boją się faworytów i potrafią wychodzić z opresji. W półfinale z Serbami obronili dwa meczbole i doprowadzili do tie-breaka, którego wygrali. Pytanie tylko, czy w niedzielnym finale nie braknie im sił. Zwłaszcza że będący na fali Rosjanie, w starciu z Belgami, praktycznie się nie spocili (szybkie 3:0).
Wszelkie statystki przemawiają za "Sborną". Reprezentacja (włączając osiągnięcia ZSRR) ma na koncie 21 medali ME, w tym 13 złotych. Ostatni triumf odniosła w 2013 r. Niemcy w ME najwyżej byli na 4. pozycji (1991 i 1993 r.).
- Przeszłość mnie nie interesuje, liczy się tylko teraźniejszość - powiedział Giani (cyt. za sport.de). - W finale musimy wierzyć w zwycięstwo, podejść do meczu z "czystą" głową.
Bartosz Kurek ocenia wynik reprezentacji Polski w ME
Autor: Artur Bogacki
Follow https://twitter.com/sportmalopolska