Na początek trochę wyjaśnień. Otóż Międzynarodowa Organizacja Koronki Klockowej i Igiełkowej OIDFA zrzesza koronkarki - jest ich obecnie w tych strukturach ponad dwa tysiące - z około czterdziestu krajów. Ideą jej powołania była chęć wsparcia rękodzielników, którzy zajmują się tą profesją, poprzez umożliwienie im systematycznych spotkań, udział w kongresach, warsztatach, które z kolei pozwolą na zaprezentowanie swojego dorobku, wymianę doświadczeń, a także studia nad koronczarstwem, a co za tym idzie, przygotowanie tematycznych monografii. Opracowywane są także cykliczne publikacje, które zawierają materiały poświęcone sztuce oraz projekty koronek wykonanych przez mistrzynie w tej dziedzinie.
Bobowski akcent w międzynarodowej organizacji
Bobowianka Ewa Szpila jest członkiem komitetu wykonawczego Organizacji. Stąd nie nie dziwi jej udział w tegorocznym kongresie, który odbywa się w Nowej Goricy w Słowenii.
- Z Polski jest nas tylko dwie – relacjonuje pani Ewa. - Ja i jeszcze jedna koronkarka z Wrocławia – dodaje.
Oczywiście to, co miała najważniejsze w walizkach, to były bobowskie koronki. Słynne w świecie, nie tylko związanym ze sztuką. Międzynarodowej publiczności pokazała serwety w różnych rozmiarach, ale też kołnierze i misterną biżuterię. Zwykła powtarzać, że nawet w tak konserwatywne rękodzieło, jakim może wydawać się tworzenie koronek, również wdziera się nowoczesność. Choćby poprzez nici, które dają efekt trójwymiarowości, wzory czy inne wykorzystane materiały. W jej portfolio można bowiem znaleźć coraz więcej koronkowej biżuterii.

- Koronkowy diadem może nie będzie elementem codziennego stroju, ale przecież życie nie składa się tylko ze zwykłych dni. Takie szczególne też bywają – opowiadała nam.
W jej pracowni coraz częściej pojawiają się panny młode, które w ślubnej kreacji chcą mieć koronkowy akcent. Przynoszą kawałek materiału, by ozdobę dopasować kolorystycznie.
Z bobowianką do Słowenii pojechała suknia oraz koronkowy kołnierz autorstwa sądeczanki Magdaleny Cięciwy.
