Kibice Stali Rzeszów przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów. Było 2:2 z Błękitnymi Stargard ze straconą bramką w ostatniej akcji, 1:5 z Pogonią Siedlce i nagle wygrana 4:3 na wyjeździe ze Skrą Częstochowa. To tylko pokazuje, że rzeszowska drużyna jest nieobliczalna i do końca nie wiadomo, czego się po niej spodziewać.
- Dzisiaj każdy z nas pokazał, że ma mega jaja, bo wychodzić na mecz w takich warunkach, kiedy się przegrywa i gra się z drużyną, która jest nad nami i ich lejemy na ich boisku, a mogliśmy wygrać wyżej, to jest coś pięknego - mówił w kulisach meczu ze Skrą, Wojciech Reiman, bohater tamtego spotkania.
W ogóle materiał opublikowany przez rzeszowski klub pokazał, że atmosfera w drużynie cały czas jest odpowiednia, a takie wygrane, jak ta w Częstochowie, tylko mogą bardziej nakręcić rzeszowian.
- To zwycięstwo to duża sprawa pod kątem naszej mentalności i pokazało, że potrafimy jako drużyna się podnieść. Dużo pozytywnych emocji po tym meczu było też w zespole. Takie mecze mogą tylko zadziałać pozytywnie, a czy to da nam rezultat w dłuższym wymiarze, to się dopiero okaże przy okazji kolejnych spotkań
- powiedział oficjalnej stronie Stali, bramkarz Gerard Bieszczad.
Teraz czeka biało-niebieskich kolejny test, a rywalem będzie Garbarnia Kraków. Napisać, że to nie jest ulubiony rywal rzeszowian, to jak nic nie napisać. Z ostatnich pięciu meczów Stal tylko jeden zremisowała, ten ostatni, a w pozostałych przegrywała.
- Trzeba podejść do tego spotkania tak samo, jak do tego ze Skrą. Jeżeli będziemy współpracować jako drużyna tak, jak w ostatnim meczu, to można być spokojnym o rezultat. Jedyne co, to po prostu musimy zacząć tracić mniej bramek, bo nie ma co ukrywać, że w ostatnich meczach traciliśmy ich za dużo. Najważniejsze w ostateczności i tak jest strzelić o jedną bramkę więcej i nie ma większego znaczenia, ile się straciło, ale trzeba to poprawić. Najważniejsze jednak będą dopisane punkty w tabeli - stwierdził Gerard Bieszczad.
Strzelali trzy gole i więcej w jednym meczu dla Stali Rzeszó...
