Związkowcy wierzą, że upadłość wcale nie będzie oznaczać końca istnienia fabryki. Według Henryka Łąbędzia, wiceprzewodniczącego małopolskiej "S", są jeszcze realne szanse na uratowanie zakładu.
- Jestem w trakcie rozmów z przedsiębiorcą zainteresowanym ponownym uruchomieniem fabryki i podtrzymaniem produkcji - mówi. - Robimy wszystko, co w naszej mocy, by ta firma nie przestała istnieć, a jak największa część załogi zachowała pracę.
Nazwisko potencjalneg inwestora trzymane jest na razie w ścisłej tajemnicy. Wiadomo jedynie, że to tarnowski przedsiębiorca z branży metalowej.
Tymczasem bramy produkującej obrabiarki fabryki zamknięte są już od dziesięciu dni. Wczoraj nie zastaliśmy przed nią żadnego z pracowników. Na razie nie mają tu po co przychodzić. Dobrze znają treść pisma prezesa Hermanna Weilera wiszące przed wejściem. Niemiecki właściciel przyznał w nim, że nie jest w stanie zapewnić ludziom materiałów, narzędzi, ani wznowienia dostaw prądu. Oficjalnie przestój w firmie trwać ma do końca września. Ta data ma tylko umowne znaczenie. Wiele wskazuje na to, że wcześniej w FMT ogłoszona zostanie upadłość.
Pierwszy wniosek właściciela o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej fabryki był niekompletny. 12 sierpnia do sądu w końcu dotarło zestawienie wierzytelności i wierzycieli FMT, a także bilans finansowy. Tego samego dnia sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu majątku spółki.
- 30 sierpnia odbędzie się posiedzenie sądu w sprawie rozpoznania wniosku o ogłoszenie upadłości - informuje Tomasz Kozioł, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnowie.
Z danych do których dotarliśmy wynika, że fabryka nie miała szans na wyjście z zapaści. Wartość majątku spółki szacowana jest na nieco ponad 4 mln zł. Długi okazują się być trzykrotnie większe.
Czekając na rozwój wypadków załoga żyje bieżącymi problemami. Ludzie formalnie pozostają pracownikami FMT, bo nikt ich nie zwolnił. Nie mogą szukać sobie nowej pracy, bo nie ma im kto wydać świadectw pracy. Nie mogą się także ubiegać o status bezrobotnych.
- To skandaliczna sytuacja, bo przecież fabryką nie kierował tylko Weiler, funkcjonowało w niej także polskie kierownictwo - oburza się wiceprzewodniczący małopolskiej "S".
Od chwili ogłoszenia postoju nie wiadomo było, kto i kiedy zapłaci załodze za gotowość do pracy oraz zaległe pensje za lipiec. Wszystko wskazuje na to, że dostaną je z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Przedwczoraj wniosek zarządu FMT w tej sprawie wpłynął do funduszu. Procedury ruszą jednak dopiero po ogłoszeniu upadłości.
Zła passa gospodarki Tarnowa trwa ponad rok.
Zaczęło się od problemów drogowego potentata, czyli Poldimu. Potężna niegdyś firma postawiona została w stan upadłości likwidacyjnej. Na sprzedaż czekają jeszcze tylko ostatnie składniki majątku, by Poldim ostatecznie przestał istnieć. Niewiele mniejsze problemy przeżywała budowlana spółka giełdowa ABM Solid. Uniknęła likwidacji dzięki zmianie sądowego postanowienia w sprawie upadłości, nadal jednak daleko jej do uwolnienia się od długów. Brytyjscy właściciele FMT przed rokiem sygnalizowali możliwość złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości fabryki. Zanim do tego doszło, firmę kupił Hermann Weiler. Niemiec z długami sobie nie poradził.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
