Szczupły, niski, ubrany w znoszoną odzież Zdzisław N. ma 68 lat, 38 z nich spędził za kratkami. Teraz zasiada na ławie oskarżonych z byłym już strażnikiem więziennym aresztu Montelupich w Krakowie. Zdaniem prokuratury, panowie poznali się, gdy Ireneusz M.
pracował w więzieniu, a "Matejko" był tam osadzony. Potem zaczęli się spotykać, gdy strażnik przeszedł na emeryturę, a Zdzisław N. wyszedł zza krat. Ireneusz M. nie przyznaje się do fałszowania pieniędzy i przekonuje, że z "Matejką" planowali wspólny, legalny biznes, produkcję urn na ludzkie prochy. Osadzony miał znać szczegóły technologii wytwarzania takich urn, ale do końca nie chciał mu jej zdradzić. Dlatego Ireneusz M. finansował poczynania "Matejki", płacił za wynajem jego mieszkania, dawał mu pieniądze. W sumie poniósł koszty rzędu czterech tys. zł. Liczył, że odzyska fundusze, gdy rozkręcą wspólny interes. Prokuratura uważa, że były strażnik więzienny i fałszerz spotykali się w innym celu.
- Z naszych ustaleń wynika, że obaj panowie podrobili polskie pieniądze w liczbie 82 sztuk banknotów o nominałach 100 zł oraz przygotowywali się do podrobienia kolejnych 528 sztuk banknotów - mówi rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska.
W sprawie oskarżonych jest w sumie osiem osób, m.in. trzy młode kobiety, które wprowadzały banknoty do obiegu, płaciły nimi za zakupy. Z kolei Michał K. woził głównych oskarżonych samochodem Zdzisława N. na miejsce produkcji banknotów, uczestniczył w spotkaniach oraz brał udział w wynajęciu lokali, mając świadomość, że uczestniczy w procederze podrabiania banknotów.
Czworo oskarżonych o wprowadzanie pieniędzy do obiegu przyznało się do winy i złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Takie wnioski, opiewające na kary od roku do półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lub 4 lata oraz grzywny, skierowano wraz z aktem oskarżenia do sądu. Sąd wyłączył je do odrębnego rozpoznania. Sprawa została przekazana do Sądu Rejonowego w Olkuszu.
Zdzisław N. w śledztwie i przed sądem przyznał się do winy. Opisał, jak na wydrukach komputerowych banknotów ręcznie nanosił zabezpieczenia, takie jak znak wodny, pasek zabezpieczający, a następnie, po kolejnych wydrukach - złotą rozetę i inne szczegóły.
- Wystarczało to, żeby oszukać przeciętnego człowieka - stwierdził. Jemu i Ireneuszowi M. grozi do 25 lat więzienia za podrabianie banknotów. Obaj pozostają w aresztach tymczasowych.