Bolesna strata punktów dla Wisły Kraków

Najsłabszy mecz w sezonie? Mocna kandydatura
Po meczu w Warszawie chwilę zastanawialiśmy się czy aby to, jak Wisła zaprezentowała się w spotkaniu z Polonią, nie były aby najgorszym jej występem w tym sezonie. Co do tego, że jest to mocna kandydatura do takiego miana, wątpliwości żadnych nie mamy. A po dłuższym namyśle chyba właśnie ten mecz byśmy wskazali jako ten najgorszy. Bo nawet w potyczkach z ŁKS-em w Łodzi czy Górnikiem Łęczna wiślacy wyglądali jednak lepiej niż w piątkowy wieczór przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie.

Fatalne krycie Bartosza Jarocha
Można się zastanawiać jak ten mecz ułożyłby się, gdyby Wisła nie straciła pierwszej bramki jeszcze przed upływem pół godziny gry, bo jednak do tego momentu ten mecz był w sumie dość wyrównany. No, ale prawy obrońca Wisły miał w piątek fatalny dzień. Po prostu na ligowym poziomie nie można w taki sposób gubić krycia przy dośrodkowaniach czy to z rzutów rożnych czy z akcji. Bartosz Jaroch był przy nich bezradny. Dwa gole po jego błędach tak naprawdę ustawiły wszystko, bo później Polonia mogła już spokojnie grać tak jak chciała.

Wnioski może wyciągnięte, ale realizacji brak
We wtorkowym meczu Wisła straciła dwa gole po akcjach prawym skrzydłem Polonii. Trudno przypuszczać, żeby wiślacy tego nie analizowali. Wnioski zatem na pewno zostały wyciągnięte, ale na boisku realizacji tego widać nie było. No bo drugi gol dla Polonii w piątek wieczorem znów padł po dośrodkowaniu z prawej strony.

Brak reakcji, brak impulsu
Gola zawsze można stracić, zdarza się. Trzeba umieć jednak w takiej sytuacji szybko się podnieść, zareagować. W Wiśle niczego takiego nie było ani po pierwszej, ani po drugiej bramce. Polonia dobrze się ustawiła w obronie, a że krakowianie piłkę rozgrywali przez większość czasu w ślamazarnym tempie, więc gospodarze mieli ułatwione zadanie. Nie pomogły Wiśle zmiany, nikt z wchodzących zawodników nie dodał grze krakowian werwy, nie dał sygnału do szturmu. I tak było już do samego końca.

Polonia bardziej zdecydowana
Sześciu zawodników, którzy wyszli w podstawowym składzie Polonii miało 120 minut pucharowego meczu w nogach, a siódmy 90 minut. W Wiśle dokonano na mecz ligowy radykalnych zmian i nie było ani jednego piłkarza, który zaliczyłby aż tyle minut w starciu pucharowym. Problem w tym, że po wiślakach kompletnie nie było widać zdecydowania, agresywnej gry. To Polonia przez cały mecz górowała akurat jeśli chodzi o te atuty. Znów zatem, jak już mnóstwo razy w poprzednich latach, dotykamy sfery mentalnej, odpowiedniego nastawiania do meczu. I tutaj krakowianie muszą mocno uderzyć się w piersi. Już dawno powinni nauczyć się, że w tej lidze to podstawa. A jednak wciąż co jakiś czas mamy do czynienia z takimi obrazami meczów jak w piątek wieczorem. I żeby była jasność. Nie chodzi o ambicję czy jej brak, o jakieś celowe odpuszczanie. Nie, tego wiślakom nie zarzucamy, że im się nie chciało. Bardziej chodzi o taką pełną koncentrację na tym, co na boisku drużyna ma robić i jak.

Czy Wisła jedzie już „na oparach”?
Ligowy mecz z Polonią był 28 spotkanie, jakie Wisła rozegrała 11 lipca. To duża dawka i może sugerować, że „Biała Gwiazda” jedzie już na oparach. Za przykład mógłby posłużyć Angel Rodado, który zagrał we wszystkich tych spotkaniach, a dzisiaj jest w wyraźnie słabszej formie. To byłoby jednak naszym zdaniem zbytnie uproszczenie, bo przecież raptem tydzień wcześniej Wisła zagrała bardzo dobry mecz z ŁKS-em. W dobrym tempie i do ostatnich sekund walcząc o zwycięstwo. Trudno zatem powiedzieć, że przez tydzień wszystko zmieniło się aż tak bardzo. Dlatego raczej skłaniamy się do tezy, że kolejny raz potwierdziło się jak ogromne problemy ma ten zespół z regularnością. I może rzeczywiście coś w tym jest, że jak Wisła zagra dobrze, to już należy mieć obawy jak zaprezentuje się w następnym spotkaniu…

Kuriozalna żółta kartka Igora Łasickiego
Igor Łasicki nie zagrał w meczu ligowym z Polonią Warszawa i nie zagra też w następnym. Łasicki został bowiem ukarany żółtą kartką na ławce rezerwowych. Zdarza się, ale w tym przypadku mowa jest o czwartym takim napomnieniu w sezonie. A to oznacza, że Łasicki nie będzie do dyspozycji trenera Mariusza Jopa na zaległy mecz z Miedzią Legnica. Trudno przypuszczać, żeby piłkarz nie miał tego świadomości. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że tę kartkę obrońca Wisły dostał pod koniec meczu, gdy Polonia prowadziła 2:0, to trudno nerwową reakcję Łasickiego, zakończoną kartką, nazwać inaczej niż kuriozalną...

Dobrze czy źle, że jest jeszcze jeden mecz?
Przed Wisłą jeszcze zaległy mecz z Miedzią Legnica. W czwartek późnym wieczorem będziemy wiedzieć czy dobrze czy nie, że krakowianie jeszcze ten jeden mecz rozegrali. Na ten moment jest to jednak dla nich szansa, żeby poprawić humory sobie, kibicom i w nieco spokojniejszej atmosferze spędzić przerwę świąteczną. I udowodnić, że czarny warszawski tydzień był tak naprawdę dla nich jedynie wypadkiem przy pracy…
