Co powiecie na regurgitację? Słowo obrzydliwie trudne do wymówienia, zapamiętania i skrywające równie odstręczające, choć bardzo praktyczne treści.
Regurgitację uprawia wiele drapieżnych ssaków i cała masa ptaków. No dobrze, już tłumaczę w czym rzecz, lecz lojalnie uprzedzam, iż dzisiejszy felieton zwiera nieapetyczne treści. To rodzaj automatycznego zwracania zawartości żołądka. Nie, nie wymioty wywołane niestrawnością, przejedzeniem czy odruchem, lecz arcyważna czynność.
Para boćków, którą oglądam na gnieździe każdego dnia, kolejny raz dochowała się czworaczków. Wyrosły dzięki ciężkiej pracy dorosłych ptaków. Łażą po okolicznych łąkach i polach. Pracowicie zbierają każdy mięsny drobiazg. Kilogramy owadów i dżdżownic. Czasem gryzonie. O żabach można zapomnieć, bo te już praktycznie wymarły.
Cokolwiek zdobędą, zanoszą potomstwu. I tu dochodzi do regurgitacji. Nadtrawione jedzonko wypada na dno gniazda, młódź raczy się do syta, a rodzicie wracają do pracy. Brzydko, ale inaczej się nie da.