Artur Bochenek, 39-letni prawnik z Nowego Sącza, dostał za zadanie nie zostawić kamienia na kamieniu w sądeckim ratuszu. Wiceprezydent Bochenek skrupulatnie się z tego zadania wywiązuje już od pierwszych godzin swojej pracy. Czujność urzędników mogły na chwilę uśpić zapewnienia Handzla, że wszelkie zmiany w tym i kadrowe, poprzedzi dogłębna analiza, nawet audyt. Fachowcy znajdą u Handzla (zapewnił) zatrudnienie. Ale nie ci, kojarzeni z Ryszardem Nowakiem. Nie zamierzam opłakiwać urzędników, np. odpowiedzialnego za kulturę i sport jednocześnie Józefa Kantora, który zdawał się być zrośnięty ze stołkiem w ratuszu. Dobry fachowiec, jakim z pewnością jest, znajdzie pracę. Nie żal mi dyrektorów. Na pewno sobie poradzą. Pewnie na miejscu prezydenta Handzla zrobiłabym to samo i przydałby mi się w roli czarnego charakteru Artur Bochenek. Na szczęście nie muszę się z tym borykać. Patrzę na to, co dzieje się w mieście szeroko otwartymi oczami i zastanawiam się, jakie będzie to nowe otwarcie. Na razie widzę, że Handzel jak japońscy samuraje uważa, że wycięcie wroga w pień, to droga strategii i nie ma potrzeby, aby ją długo i mądrze rozważać. W przeciwieństwie do Ryszarda Nowaka, który za radą Konfucjusza wolał usiąść na brzegu i czekać aż spłyną z nurtem ciała jego wrogów. Nowy prezydent nie ma tyle cierpliwości. Obiecał rządzić inaczej, lepiej niż Nowak, a żeby to zrobić, musi otoczyć się swoimi zaufanymi ludźmi. Zakładam więc, że to nie koniec czystek i na drugi ogień pójdą miejskie spółki. Od 20 lat obserwuję lokalną politykę i nie widziałam jeszcze tak drastycznych działań. Przyznaję, ciekawi mnie, co wyrośnie na tej wypalonej ziemi.
Nowy Sącz. Artur Bochenek, wiceprezydent miasta, zwolnił 13 urzędników