Czytaj także:
Filmy, piosenki zespołów hip-hopowych i punkrockowych, komiksy, t-shirty i inne gadżety spłycają przekaz o powstaniu, ale utrwalają pamięć o nim. Skutek? Powszechny i głęboki szacunek dla bohaterów zrywu i wzrost pozytywnych ocen dotyczących powstania. Nikt nie ma żadnych wątpliwości, że wspaniałym ludziom, którzy wypełnili swój obowiązek wobec Polski najlepiej jak umieli, należy się pamięć i hołd. Ale fakt, że 61 proc. Polaków uważa, że Powstanie Warszawskie było potrzebne i dobrze, że do niego doszło, może niepokoić.
Wielu byłych powstańców gorzko stwierdza we wspomnieniach, że jedynym zyskiem z tego zrywu jest to, że było to ostatnie polskie powstanie. Że nauczeni zagładą stolicy i rzezią jej mieszkańców już nigdy więcej nie damy się zaczadzić romantycznym miazmatom i zmasakrować w imię bliżej niesprecyzowanych celów. Że potworna klęska nauczy nas realizmu, twardego stąpania po ziemi, jasnego określania celów i nieszafowania tym, co najcenniejsze: życiem. I jeśli dziś większość Polaków uważa, że warto było zamienić Warszawę w piekło na ziemi, to znaczy, że powstanie nie nauczyło nas niczego. Że w zbiorowej pamięci funkcjonuje jako romantyczny mit, a nie gorzka lekcja.
Oddajmy hołd bohaterom, którzy 70 lat temu ruszyli w bój bez broni. I pamiętajmy, że tak wcale być nie musiało. Niech rocznicowe filmy i piosenki nie przesłonią nam smutnej prawdy: że czcimy dziś wspomnienie o jednej z największych tragedii w naszej historii.
