Brazylijczycy regularnie stają na podium największych światowych imprez, ale na zwycięstwo w którejś z nich czekają już od 6 lat (w 2010 r. wygrali MŚ i LŚ). Wczoraj w Krakowie dali sygnał, że przed igrzyskami u siebie chcą przerwać tę pechową passę. W meczu z mocnymi przecież Włochami (grupa K1), wygranym dość gładko 3:0, praktycznie cały czas kontrolowali przebieg wydarzeń.
W inauguracyjnej odsłonie przegrywali 1:4, na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:7, na drugiej - już 16:12. Ekipę Italii wprawdzie do walki na chwilę poderwał jej lider Ivan Zaytsev, a przewaga z 6 pkt zmniejszyła się do trzech (21:18), lecz emocje szybko się skończyły. W końcówce Ricardo Lucarelli (6 pkt w I secie) zaprezentował jeden ze swoich atutów - świetny serwis - i było po sprawie.
W drugiej odsłonie Brazylijczycy zbudowali kilkupunktową przewagę (m.in. as Lucarellego na 12:8), Włosi jednak walczyli. Przy stanie 20:18 już cieszyli się z punktu kontaktowego, lecz po wideoweryfikacji akcję zaliczono rywalom. Ci nie zmarnowali szansy i wygrali do 20. Bohaterem tej partii był Wallace De Souza, który uzbierał 7 "oczek".
W trzecim secie walka była najbardziej wyrównana (od 8:5 do 10:10). Od stanu 16:15 Brazylijczycy zdobyli 5 punktów z rzędu i wygrali mecz. Najwięcej punktów zdobyli: Lucarelli (14) i Zaytsev (13).
Brazylia - Włochy 3:0 (25:18, 25:20, 25:19)
Brazylia: Rezende, De Souza, M. Souza, Saatkamp, Lucarelli, Borges, S. Santos (libero).
Włochy: Giannelli, Zaytsev, Vettori, Juantorena, Buti, Birarelli, Colaci (libero) oraz Antonov, Lanza, Piano.