Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotoradar pstryk, kierowcy tarnowskich karetek idą się tłumaczyć

Paweł Chwał
Kierowcy karetek zwykle spieszą się  i nie patrzą na fotoradary
Kierowcy karetek zwykle spieszą się i nie patrzą na fotoradary Paweł Chwał
Kierowcy tarnowskiego pogotowia już 36 razy w tym roku musieli tłumaczyć się ze zdjęć, które fotoradary wykonały prowadzonym przez nich karetkom. - Gdy w grę wchodzi ludzkie życie i dotarcie z pomocą na czas, nie możemy oglądać się na to, że w danym miejscu stoi fotoradar i są ograniczenia prędkości. Jeździmy szybko, ale bezpiecznie - mówi Krzysztof Kwiek z tarnowskiego pogotowia.

Do większości zarejestrowanych przez fotoradary przekroczeń prędkości przez karetki doszło w Ładnej i Zgłobicach na krajowej "czwórce". Ambulanse jechały w tych miejscach przeważnie o 30-40 kilometrów na godzinę szybciej, niż pozwalają przepisy, czyli na liczniku miały około setki.

- Ze zdjęcia trudno stwierdzić, czy karetka jedzie na sygnale na akcję, czy może na przykład do myjni lub na stację benzynową, aby zatankować paliwo - mówi Łukasz Majchrzak z Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. O ile w pierwszym przypadku, jako pojazd uprzywilejowany, może jechać ponad dopuszczalną prędkość, to już kiedy wykonuje kursy prywatne, musi stosować się do wszystkich tych ograniczeń, co pozostali kierowcy.

- Pisma, które wysyłamy do pogotowia, to nie są mandaty, tylko zapytania w sprawie. Placówka ma tydzień, aby ustalić, o jaki kurs chodzi. W tym wypadku nie jest to skomplikowane, gdyż wszystkie wyjazdy ambulansów są ewidencjonowane - mówi Łukasz Majchrzak.

Mimo że fotoradary wykonały w tym roku już 36 zdjęć tarnowskim karetkom, pogotowie nie zapłaciło ani złotówki mandatu. - Wszystkie przekroczenia prędkości były uzasadnione. Ratownicy jechali do wzywających pomocy albo transportowali chorych lub rannych do szpitala - mówi Kazimiera Kunecka, dyrektor stacji. Jej zdaniem inspekcja powinna odstąpić od wysyłania zapytań do pogotowia, gdyż - jak pokazuje praktyka - to zbędna biurokracja. Trzeba m.in. sprawdzić daty, pojazdy, ustalić dane osobowe kierowców.

Wtóruje jej Krzysztof Kwiek, podając przykład Straży Gminnej gminy Tarnów. Strażnicy obsługują na co dzień m.in. fotoradar w Tarnowcu.

- Nie mam wątpliwości co do tego, że nasze karetki wielokrotnie jechały tam szybciej, niż pozwalają na to przepisy. A mimo wszystko nie dostaliśmy do tej pory ani jednego wezwania - wyjaśnia. Już obawia się kolejnych problemów, z którymi będą musieli zmierzyć się w najbliższym czasie ratownicy, gdy zamontowane zostaną bramki na autostradzie. - Czeka nas kolejna, niepotrzebna wymiana pism. Przechodzą już przez to nasi koledzy w innych pogotowiach - mówi Kwiek.
Sprawdziliśmy, czy kłopoty z fotoradarami mają także inne służby uprzywilejowane w Tarnowie. - O dziwo, nie dostaliśmy w tym roku ani jednego wezwania z Inspekcji Transportu Drogowego - ustaliła dla nas Olga Żabińska, rzecznik prasowa policji.
Podobnie wygląda sytuacji w przypadku strażaków. - Ostatni raz tłumaczyliśmy się ze zdjęcia z fotoradaru w 2010 roku, ale wtedy były one w gestii policji, a nie inspekcji - mówi Paweł Mazurek, rzecznik PSP.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska