Sprawą są niewątpliwie zainteresowani kierowcy, ale także władze, w których gestii jest odpowiedzialność za bezpieczeństwo ludzi na drogach. Ale - jak się okazuje - nie tylko to. Przyjrzyjmy się sprawie z dwóch punktów widzenia.
Sprawą pierwszorzędną jest bezpieczeństwo na drogach, zagrożone poruszaniem się pojazdów. Droga jednak przeznaczona jest także dla pieszych. O to bezpieczeństwo mają obowiązek dbać wszyscy. Przede wszystkim kierowcy i piesi, niemniej spora część odpowiedzialności spoczywa na tych, którzy budują drogi, naprawiają je, zarządzają nimi, ściągają od ich użytkowników podatek. Bezpieczeństwo zależy także od ustawodawców, którzy stanowią przepisy obowiązujące w ruchu drogowym, i od wielu innych czynników - trudno stworzyć pełną ich listę.
Największa odpowiedzialność spoczywa jednak na użytkownikach dróg. To oni mają obowiązek tak z nich korzystać, by nie narazić swoich pojazdów, a zwłaszcza samych siebie na szkody, płynące z wypadków i kolizji drogowych, a zwłaszcza, by nie narazić swojego i cudzego zdrowia i życia na jakikolwiek uszczerbek.
Cała filozofia związana z fotoradarami zamyka się w mądrości i roztropności lub ich braku - u tych, którzy siadają za kierownicę. Jadąc gdziekolwiek, trzeba przeanalizować warunki dojazdu do celu. Jeśli w normalnych warunkach jesteśmy w stanie dojechać tam w pół godziny, to w godzinach nasilenia ruchu musimy doliczyć do tego czasu może następne pół. Jeśli uważamy, że i tak dojedziemy na czas, popełniamy błąd, który może kosztować zdrowie lub życie innych, albo i nas samych i naszych bliskich.
Władza publiczna, mając świadomość, że wypadki drogowe stają się plagą społeczną, czy to z powodu nadużywania alkoholu przez kierowców, czy ze względu na zły stan dróg, czy wreszcie z powodu nadmiernej szybkości jazdy, ma obowiązek zastosować środki , które skutecznie będą zapobiegać tragediom. Wśród tych środków technika daje im narzędzia, jakimi są fotoradary. Nie są one niczym innym, jak tylko środkami wymuszenia na kierowcach procesu myślenia, który pozwoli zrezygnować z brawurowych pomysłów dotarcia do celu jazdy szybciej, niż pozwalają na to przepisy ruchu drogowego, ustanowione dla ochrony zdrowia i życia wszystkich użytkowników dróg.
Przypomina to trochę stare przysłowie: Kto nie słucha ojca, matki, ten słucha psiej skóry. To jasne, że nawet zachowując wszystkie przepisy bezpieczeństwa poruszania się po drogach, nie unikniemy na sto procent jakiegoś wypadku, ale z całą pewnością, zachowując je, będziemy się czuć bezpieczniej.
Przykro mówić, że fotoradary stały się metodą na podbudowanie budżetu miast i gmin, bo stały się nie tylko sposobem rejestracji naruszania przepisów drogowych, ale także nabijania kasy różnym miastom i gminom, co czyni z fotoradarów raczej fotołapy albo fotołapacze, tym bardziej że doszło również do wykorzystania spraw z nimi związanych do walki partyjnej i politycznej. Zasadne wydaje się pytanie, czy jest jeszcze jakaś dziedzina życia, której politycy nie potrafiliby zdeformować?
Studniówki w Małopolsce 2013 [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!