Walkę z żywiołem rozpoczęli ochotnicy z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej w Łaśnicy 16 maja dokładnie od godziny 16. W składzie 11 druhów, samochodu "bojowego" Żuk - rocznika może lepiej nie zdradzać, kilku łopat pożyczonych i koparki własności Wiesława Matyi pod dowództwem komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej Mariana Łaskiego rozpoczęli udrażniane przepustów i czyszczenie rowów odwadniających przy drodze powiatowej oraz drogach gminnych, z których woda wylewała się na posesje powodując ich podtopienia.
Do akcji przyłączyło się kilka osób, których celem było pomaganie innym. Do środy ci sami strażacy pracujący w dzień i w nocy w temperaturze około czterech stopni, odpoczywając po dwie, trzy godziny, ubłoceni i przemoczeni walczyli samotnie, licząc na ocalenie przed zalaniem dobytku mieszkańców.
W nocy z wtorku na środę, podczas obchodu wioski, strażacy z zaskoczeniem stwierdzili, że ziemia osuwa się powodując pęknięcia i przesunięcia domów w kierunku rzeki Cedron, a co za tym idzie, powodując zagrożenie życia i zdrowia osób mieszkających w tych domach. Strażacy podjęli decyzję o ewakuacji mieszkańców zagrożonych domów. Część znalazła schronienie w ośrodku Korona w Lanckoronie, który po kilku dniach jednak opuścili, a inni poszkodowani schronienie znaleźli u swoich znajomych i rodzin.
Od 16 maja do środy, czyli do 19 maja, w walce z żywiołem poszkodowanym mieszkańcom pomagali strażacy ochotnicy. W tych dniach współpracy z innymi służbami przeznaczonymi do takich działań nie będę może oceniał. Ale tak po prawdzie - jej po prostu nie było. Dopiero w czwartek nadeszła oczekiwana pomoc, a mieszkańcy i strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej Łaśnica mieli już wielu innych kolegów z innych jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych do pomocy oraz strażaków z Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach pod dowództwem komendanta, młodszego brygadiera Pawła Kwarciaka, który - jak widać - jest bardzo dobrym dowódcą i człowiekiem wielkiego serca.
Współpraca z takimi ludźmi, jak komendant Kwarciak i kapitan Grzegorz Skrzypczak, myślę, że nie tylko dla mnie, była zaszczytem, ale też dla tych wszystkich druhów z Ochotniczych Straży Pożarnych pomagającym mieszkańcom naszego osiedla. Od tego dnia współpraca z panią wójt Zofią Oszacką i pracownikami Urzędu Gminy Lanckorona godna jest podziwu i podziękowania za włożony trud w pomoc poszkodowanym. Każdy z nas ma inne spojrzenie na rzeczywistość, ale mam wielką nadzieje, że obietnice, jakie były składane tym poszkodowanym w ich najcięższym okresie życia, kiedy tracili wszystko, zostaną spełnione, a oni sami nie zostaną skazani znów na tak okrutny los, który ich w ostatnim czasie tak bardzo doświadczył.
Podziękowania należą się wszystkim, którzy pomagali i nadal pomagają. Tym, którzy szukają pomocy różnymi sposobami, aby pomóc poszkodowanym, bo kto tu nie był cały czas i nie widział tych ludzi, to nie może sobie wyobrazić ich cierpienia, troski o rodziny, o dzieci. Oczy tych ludzi potrafiły powiedzieć wszystko, to co przeżywali w tych ciężkich dla nich dniach.
W mojej pamięci pozostanie kilkunastoletnia dziewczyna, która ubrana w mundur roboczy Ochotniczej Straży Pożarnej przez trzy dni z łopatą w ręku na równi z mężczyznami kopała rowy odwadniające na osuwisku. Z drugiej jednak strony był i taki człowiek, który potrafił na tym samym terenie do piątku pracować w zakładzie, zapominając o tych, którzy nieśli pomoc kosztem swojego czasu, rodzin, często ryzykując utratę swojej pracy, ale robili to z dobroci swojego serca dla ludzi potrzebujących ich wsparcia. Akcja ratownicza trwała w sumie 14 dni, w której to kilka osób uczestniczyło nieustannie od samego początku aż do jej zakończenia.
Jest dla mnie jednak niezrozumiałe, że na miejsce, gdzie ludzie walczyli, aby ratować dorobek swojego życia, przyjeżdżali też najzwyczajniejsi w świecie ,,gapie" z różnych terenów Polski i robili sobie zdjęcia na tle zniszczonych domów. Takich ludzi były setki. Nie rozumiem ich zachowania.
Czy oni przyjeżdżali tam napawać oczy ludzkim nieszczęściem? Czy tacy ludzie mają jakiekolwiek uczucia? Zachowywali się jak hieny. Strażacy zamiast pomagać poszkodowanym, musieli odpędzać "gapiów", którzy przyjeżdżali tam masowo, powodując zagrożenie. W tych trudnych dniach zderzyły się nam dwa oblicza ludzi. Tych którzy poświęcą wszystko, by ratować innych, i tych, którzy z lubością będą obserwować ludzkie cierpienie. Mam nadzieję, że tych pierwszych jest więcej, bo inaczej, stracę wiarę w ludzi.
(opr. tam)