To ostatnie akurat nie szkodzi, zacinam się bowiem zawsze, nawet przed lustrem, w którym coś widać. Nie jestem pewien zdrowotnych efektów mycia się na tzw. "partyzanta" lub "na kaczkę", nie mogę też sprawdzić opinii w internecie, który niestety działa na prąd. W nowej sytuacji po raz pierwszy od lat poznałem godzinę 6, choć z rozczarowaniem, w Krakowie poza urokliwą rosą i ptakami nie dzieje się wtedy nic godnego uwagi. Wieczorna lektura musi się natomiast odbywać przy świecach, które nie dość, że się zużywają, to jeszcze niemiłosiernie kapią woskiem i kopcą. Gdy czyta się prozę XIX-wieczną, to się nawet jakoś dodaje, natomiast lektura współczesnych książek jest pretensjonalna. Komórka nie dzwoni, herbaty nie ma, nawet bowiem długie moczenie tzw. szczura w zimnej wodzie niewiele daje. Dieta też uległa radykalnej zmianie, opiera się teraz na półproduktach o przedłużonej trwałości, w szczególności zaś na kiełbasie krakowskiej suchej, wodzie mineralnej, owocowych żelkach i słonych paluszkach.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+