MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Głodny mnich modli się lepiej

Marta Paluch
O. Marian Kanior czuje się w Tyńcu szczęśliwy. Ma tu siłownię, swój komputer i ... dobrego kucharza
O. Marian Kanior czuje się w Tyńcu szczęśliwy. Ma tu siłownię, swój komputer i ... dobrego kucharza Adam Wojnar
Wstaje w pół do piątej, śpi na tradycyjnym (niewygodnym, ale zdrowym) sienniku. Nie ma własnych pieniędzy. Modli się trzy i pół godziny dziennie i niezmiernie to lubi. O życiu za murami tynieckiego opactwa z ojcem Marianem Kaniorem rozmawia Marta Paluch

Jak długo prasuje Ojciec habit?
Trzeba się zapytać pani, która to dla nas robi.

Dostajecie je od klasztoru, już wyprane i wyprasowane?
Wszystko, czego potrzebujemy, dostajemy od klasztoru. Generalnie, zasada jest taka, żeby jak najtańsze habity sobie sprawiać.

A koszule, buty?
Każdy sobie kupuje sam za zakonne pieniądze. Albo przejmuje od innego mnicha. Gdy np. ktoś umiera, jego ubrania są oddawane do westiarni. Można je sobie stamtąd wziąć. Ja mam parę całkiem dobrych rzeczy po zmarłym ojcu Andrzeju. Na przykład (odsłania habit) - ten sweter. Ciepły. Jestem zadowolony.

Nie jest w nim trochę nieswojo?
Koszula to by było co innego. Ale sweter nie. To jak w rodzinie - młodsze dzieci noszą po starszych. Mnie tam noszenie po zmarłym nie przeszkadza. Dałem tylko do wyprania i już. Porządna rzecz, więc szkoda ją wyrzucać.

Zakonne ubóstwo?
Musi być jakaś różnica między życiem zakonnym i świeckim.

Każdy mnich ma swoją celę?
Tak, niedużą. Jest miejsce na stół, szafę. Starsi ojcowie mają też łazienki, młodsi mają wspólne.

Ciepła woda jest?
Oczywiście.

A gdy mnich czegoś potrzebuje, skąd bierze pieniądze?
Jak to skąd? Od szafarza, czyli skarbnika. Nie mamy własnych pieniędzy, ale gdy potrzebujemy, prosimy. Oczywiście, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.

Zawsze trzeba prosić?
Tak. Gdy mnich potrzebuje coś kupić, idzie do przeora, lub (gdy suma przekracza 500 zł) do opata i mówi, co mu jest potrzebne. Potem jedzie to kupić do Krakowa. Czyli - dostaję pieniądze z kasy. A to co zostaje, zwracam - i mam spokój. Gdy wyjechałem do Francji na dwa tygodnie, dostałem 500 euro. Znalazłem tani lot, a mieszkałem u tamtejszych zakonników. Przywiozłem z powrotem jeszcze 120 euro i oddałem do klasztoru. Zresztą i tak niemal wszystko co tu mamy, jest wspólne.

Brak własnych pieniędzy uwalnia od problemów?
Kak nie prywykniesz, to padochniesz (śmiech) (z ros. - jak nie przywykniesz, to umrzesz).

A radio możecie mieć?
Raczej tylko mnisi-seniorzy. Jest wspólny telewizor. Można pooglądać w niedzielę po południu. Ja nawet miałem pierwszy w klasztorze komputer, w 1987 roku. Zaoszczędziłem na niego pieniądze ze stypendium, żeby pisać artykuły. Ale musiałem dwa kupić, żeby jeden dla braci był.

Trudno przywyknąć do zakonnych reguł?
Na początku tak. Wcześniej byłem księdzem w kurii we Włocławku. Tam współpracowałem z biskupami, liczyli się ze mną. A tu przychodzę i wysyłają mnie, doktora, do kuchni. Każą zamiatać...

Zamiatał ojciec te podłogi?
A co miałem robić?

Bez cienia buntu?
Grzało mnie powołanie do mniszego życia. Stwierdziłem, że to dla mnie i muszę się dostosować. Pociąga mnie stałość. A my, w przeciwieństwie np. do franciszkanów, których przenoszą co kilka lat, mamy tu tzw. stałość miejsca. Czyli - jeśli już tu trafiłeś, tutaj umrzesz.

Nie ma nudy?
Gdy jest Pan Bóg, to nie ma nudy. A mnie taki ustalony porządek bardzo odpowiada.

Czy ten porządek wymaga, żeby mnisi dużo czasu spędzali razem?
Prawie cały czas. Razem się modlimy, jemy, śpiewamy... Dwa razy w tygodniu jest wspólny śpiew, trzy razy w tygodniu - wspólna rekreacja (czas na rozmowę przy kawie i ciastku). Święty Benedykt utworzył naszą wspólnotę, jako "szkołę służby Pańskiej" pod przewodnictwem opata. Ta społeczność, według jego zamierzeń powinna prowadzić wspólne życie.
Dużo się razem modlicie?
Około 3,5 godziny dziennie. O szóstej jest modlitwa poranna (laudes), potem wspólna msza. Kwadrans przed pierwszą odmawiamy tzw. modlitwę dzienną (horkę), o trzeciej jest godzina czytań. O godz. 19 śpiewamy nieszpory po łacinie, a o 20.15 kończymy tzw. kompletą - też po łacinie.

To o której musicie wstać?
Ja - wpół do piątej, bo mi się nie chce spać. Inni - wpół do szóstej.

Łóżko jest twarde, zakonne?
Śpię na słomie. Miejscowy pszczelarz zrobił mi z niej bardzo tradycyjny siennik. Niewygodny, ale zdrowy. Inni mają zwyczajne łóżka. Gdy już wstanę, robię toaletę, gimnastykuję się i idę do kościoła o 5.40. Staram się wszystkie pobożności załatwiać z rana. Po mszy, o wpół do ośmej idę ze wszystkimi na śniadanie.

Dlaczego msza jest na głodnego? Głodny modli się lepiej?
Taka jest zasada postu eucharystycznego. Godzinę przed mszą nie można jeść. Zresztą, teraz to żadne wyzwanie. Przed wojną ksiądz musiał być na czczo do samego południa!

Kiedy już mnich zje śniadanie, ma wolne?
Ależ skąd! Ja piszę, m.in. książki. Ostatnio otworzyłem też swój blog w internecie. Inni zaś pracują - w szkole, w wydawnictwie, jeszcze inni sprzątają klasztor lub utrzymują nasz ogród. Dyżurni mnisi zmywają po posiłkach. Po 30 współbraciach i gościach zajmuje to godzinę. U nas jest obowiązek pracy.
Bo bezczynność jest wrogiem duszy... Wszystkim się wydaje, że mnisi się nudzą. Błąd. Nie ma na to czasu.

Uprawiacie sporty?
Oczywiście. Ja ćwiczę codziennie. Chcesz żyć - to się ruszaj! Mam to we krwi - uprawiałem narciarstwo, łyżwiarstwo, wioślarstwo. Mam nawet patent żeglarza. W Tyńcu możemy ćwiczyć na dwóch salach gimnastycznych, z ciężarkami, hantlami i tego typu sprzętem. Jedna jest dla młodych, druga dla seniorów.

To wystarczy, żeby zgłodnieć do obiadu...
Obiad jest o pierwszej. Potem odpoczywamy do trzeciej, a po południu znowu praca... Kolacja jest wpół do siódmej.

Benedyktyni jedzą słynne zakonne przysmaki?
Czasami, ale rzadko. Mamy kucharza, specjalistę, który dba o nasze zdrowie.

Gotuje na parze, bez tłuszczu?
Jak to bez tłuszczu?! Bez przesady. Jest masło, olej i margaryna. Dzięki Bogu, jakoś tak się składa, że wszyscy w Tyńcu mamy szczupłe sylwetki.

Może mało wam jeść dają?
Ależ skąd! To by była rewolucja.

A co dają?
Na śniadanie raz czy dwa razy w tygodniu jest zupa mleczna. Poza tym chleb, dżem, sery są codziennie. Obiady mamy urozmaicone - w dni bezmięsne (środa, piątek, sobota) jemy ryby, ser, jajka, ruskie pierogi. W mięsne - kotlety, ostatnio był gulasz. Do tego zawsze kompot lub ciasto i kawa lub herbata. A na kolację często jest coś gotowanego - kasza lub jarzyny.

Milczycie podczas posiłków?
Taki jest zwyczaj benedyktynów. Refektarz, czyli jadalnia, jest jak kościół. Nie ma w nim gadania.

W ogóle?
W ogóle. Wyjątki są dopuszczalne od wielkiego dzwonu, np. w Boże Narodzenie i Wielkanoc.

Ale wychodzić poza mury klasztoru można?
Oczywiście, przecież zakon to nie więzienie. Prawie wszyscy mamy też telefony komórkowe. Nie jesteśmy eremitami jak kameduli, którzy wychodzą z klasztoru na wspólną wycieczkę tylko kilka razy w roku. Możemy opuszczać klasztor, ale tylko wtedy, gdy jest uzasadniony powód. No i oczywiście za zgodą opata.

Co to znaczy uzasadniony? Można sobie np. wyjechać turystycznie?
Można. Mamy miesiąc wakacji i w tym czasie możemy sobie wyjeżdżać. Byłem na stypendium naukowym w USA, miesiąc w Grecji (Ateny, Athos, Korynt), rok spędziłem w Belgii na uniwersytecie w Leuven, przez dwa miesiące zastępowałem proboszcza na przedmieściach Paryża.

Zwiedził ojciec kawałek świata. Nie pojawiła się myśl, żeby nie zamykać się w zakonie?
(zegar wybija dwunastą). Anioł Pański. Pani redaktor, modlimy się!
(po Aniele). Lubię się modlić... Jakie było pytanie?

Nie było momentów zwątpienia?
Obserwując ludzi za granicą - to, jacy są zdołowani, zgorzkniali, bez korzeni, nie zazdroszczę im. Człowiek musi zapuścić korzenie. A ja to zrobiłem tutaj. Gdyby nie pobyt w Tyńcu, nie zostałbym profesorem. I po prostu, nie byłbym szczęśliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska