Całe życie chłopca jest pasmem nieszczęść. Ma guza mózgu, wadę nerek i wzroku, a jakby tego było mało, cierpi jeszcze na padaczkę. Rodzice całą dobę czuwają, by ich synkowi nie stało się nic złego.
- Radziu jest naszym darem. Więcej daje niż bierze. Potrafi jednym spojrzeniem wynagrodzić wszystko - Małgorzata Kępa, mama chłopca, ociera łzy płynące po policzkach.
Trudna historia Radka rozpoczęła się w piękny lipcowy dzień w 2010 r., gdy kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży.
- Radość przepełniała moje serce i pomyślałam, że jak urodzi się synek to damy mu na imię Radosław, od radości - wspomina 35-letnia kobieta.
W trakcie ciąży pojawiły się pierwsze problemy. U chłopczyka stwierdzono zastoje moczu w nerkach. Rozważano operację prenatalną jednak do niej nie doszło. Gdy tylko Radek przyszedł na świat lekarze zauważyli u niego wzmożone napięcie mięśniowe.
- Przez miesiąc przebywał na intensywnej terapii - mówi pani Małgorzata.
Później chłopczyk wrócił co prawda do domu, ale pozostawał pod stałą kontrolą neurologa. Zanim skończył 9 miesięcy, na rodziców spadł kolejny cios.
- Kilka razy dziennie dostawał ataków, które usztywniały całe jego ciało. Strasznie się niepokoiliśmy - przyznaje mama chłopczyka. Lekarze przeprowadzili rezonans głowy dziecka. Diagnoza brzmiała: guz mózgu o wielkości 9 milimetrów. Zaczęła się walka o życie dziecka. Każda wizyta u lekarzy przynosiła złe wieści. Okazało się, że guza nie można usunąć, bo spowodowałoby to jeszcze gorsze konsekwencje.
- Na szczęście do tej pory guz nie urósł - podkreśla pani Małgorzata.
Organizm chłopca nie rozwija się jednak tak, jak w przypadku rówieśników. Radek nie chodzi, nie potrafi samodzielnie siedzieć, ani mówić.
- Wymaga stałej rehabilitacji. Bierze również leki przeciwpadaczkowe i na prawidłowe działanie jelit - zaznacza kobieta. Chłopiec musi korzystać z wielu bardzo drogich urządzeń. W jego domu znajduje się m.in specjalny pionizator, który pozwala dziecku utrzymać się w pozycji stojącej, specjalistyczny wózek oraz mnóstwo innych sprzętów do rehabilitacji.
- Nie myślałam nigdy, że zamiast rowerka albo hulajnogi, będę musiał kupować mojemu synowi wózki inwalidzkie - mówi przez łzy pani Małgorzata. Z mężem wychowują jeszcze dwuletniego synka Nikodema. Rehabilitacja Radzia to dla rodziny olbrzymie obciążenie. W niedzielę, podczas imprezy z okazji Dnia Dziecka w Gnojniku, zbierano datki na wsparcie leczenia 5-latka.
- W listopadzie zrobił nam wspaniały prezent. Z jego ust usłyszeliśmy: „mama” i „tata” - mówi Małgorzata Kępa, mocno
przytulając synka.
Darowizny pomagające w leczeniu Radka można wpłacać na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa: Bank BPH SA: 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
W tytule należy wpisać: 19564 Kępa Radosław - darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.