Dwa razy więcej emocji?
16, 17, 19 i 20 lipca. To daty, które warto zapamiętać i już dziś tak układać swój grafik, by w każdy z tych dni nie musieć podróżować po Podhalu. Kolejno w sobotę, niedzielę oraz wtorek i środę w okolicach Zakopanego i Bukowiny Tatrzańskiej trwać będzie wyścig Tour de Pologne, który w tym roku został poszerzony o rywalizację pań.
- Najpierw już standardowo na szosach rywalizować będą mężczyźni - mówi Czesław Lang, dyrektor generalny Tour de Pologne. - Na Podhale wjadą oni 16 lipca. W ten dzień pod Giewontem zakończy się etap z Wieliczki. Zanim jednak kolarze zafiniszują pod Wielką Krokwią, wykonają dwie pętle przez Bukowinę i Kościelisko.
To jednak nie wszystko. W niedzielę 17 lipca kolarze standardowo już będą ścigać się na pięciu górskich pętlach wokół Bukowiny (które zahaczają także o Poronin, Ząb, Biały Dunajec i Gliczarów). Następnego dnia udadzą się do Krakowa (tu zakończy się wyścig mężczyzn), by już we wtorek cały kolarski tabor ponownie wrócił pod Tatry. Wtedy będą rywalizować panie. We wtorek w Zakopanem odbędzie się jeden długi etap, a w środę dwa krótsze wokół Bukowiny.
Górale: Będzie paraliż
Władze kolarskiego wyścigu zapowiadają, że choć impreza będzie dla nich ogromnym wyzwaniem logistycznym, to zorganizują ją tak, by nie sparaliżować dróg Podhala. Górale w te słowa jednak nie wierzą.
- Te czcze gadanie - mówi Tomasz Stasiak, mieszkaniec Jurgowa. - Od lat, kiedy przyjeżdża wyścig, wszystko stoi. Ludzie nie mają jak dojechać do pracy, a turyści wyjechać z Zakopanego, np. do Morskiego Oka czy na spływ Dunajcem. Ja sam, by dotrzeć z mojej wioski do Zakopanego, muszę wyjechać o 7 rano a wracać grubo po 20. Pomiędzy tymi godzinami szosy są zamknięte, bo poza profesjonalnym wyścigiem są też zmagania dzieci i amatorów.
Jak dodaje Maria Zając z Poronina, w poprzednich latach nikt przeciwko wyścigowi nie protestował, bo dwa dni utrudnień dało się jeszcze wytrzymać, zważywszy, że w zamian górale otrzymywali wielkie kibicowskie święto i promocję regionu.
- Cztery dni to już jednak przesada. Wyścig kobiet powinien być gdzie indziej! Ktoś jednak na siłę uparł się, by zablokować Podhale w szczycie sezonu. Efekt będzie taki, że to odstraszy turystów. Dlatego pytam: gdzie są podhalańskie władze i dlaczego na to pozwalają - dodaje kobieta.
Dorula nic nie ustalał
Burmistrz Zakopanego stara się uspokoić nastroje.
- Informacja o tym, że wyścig będzie pod Tatrami w tak szerokiej formie, trochę mnie zaskoczyła - mówi Leszek Dorula. - My cały czas bowiem negocjujemy z panem Langiem i do dziś żadnej umowy nie podpisaliśmy. Nie wiem np., ile w tym roku miasto będzie musiało dopłacić do organizacji mety na swoim terenie. Więcej pieniędzy niż przed rokiem (300 tys. zł) nie damy. Zamierzam porozmawiać z panem Langiem o utrudnieniach.