- Intencją wniosku radnych było zapewnienie miejsc handlowych dla kupców ze zlikwidowanego bazaru przy Juhasie, a którzy przenieśli się na teren dawnej mleczarni. Tymczasem okazało się, że z przedstawionej listy osób, które chciały przenieść się z Węgierskiej nad Ropę, tylko pięcioro handlowało kiedyś przy Juhasie. Pozostali to osoby spoza tej grupy - wyjaśnia Jakub Krzyszycha, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego.
5 września do urzędu wpłynął kolejny wniosek. Tym razem od 9 osób handlujących na prywatnym terenie przy ul. Sienkiewicza. Prosili w nim o wyrażenie zgody na przeniesienie ich stanowisk handlowych na teren przy rzece.
- Wszystkie osoby podpisane na tym piśmie handlowały kiedyś przy Juhasie, co zwiększałoby liczbę osób uprawnionych do ewentualnej dzierżawy tego terenu - dodaje.
Burmistrz decyzję uzasadnił prosto i jasno: wyrażenie zgody na dzierżawę działek przy ulicy Mickiewicza (red. przy Ropie) dla kilku osób obecnie handlujących na terenie dawnej mleczarni, w sytuacji gdy zdecydowana większość handlowców z byłego bazaru przy Juhasie samodzielnie i na własny koszt bez udziału miasta potrafiła zorganizować sobie nowe miejsca do handlu (plac przy ul. Sienkiewicza, Jarmark Pogórzański, lokale handlowe na terenie miasta), naruszałoby zaufanie do organów władzy publicznej oraz zasadę równości obywateli wobec prawa.
Burza, bo tak to trzeba nazwać, wokół bazarów w Gorlicach rozpętała się po tym, jak radni wystąpili z wnioskiem. Kupcy nie ukrywali oburzenia i to zarówno ci, którzy przenieśli się na ulicę Sienkiewicza, inwestując niemałe kwoty w nowe miejsce handlu, jak i ci, którzy poszli na Jarmark Pogórzański.
- Nikomu nie zazdrościmy, chcemy tylko, żeby wszyscy kupcy działali na podstawie takich samych zasad - mówił w wywiadzie dla nas Jan Szurek, prezes Zrzeszenia Handlowców Ziemi Gorlickiej.
Gdy dowiedział się o decyzji burmistrza, skomentował krótko:
- Urząd Miasta poszedł po rozum do głowy. Mam nadzieję, że kwestia handlu bazarowego w Gorlicach w końcu zacznie się normować.
Kupcy z Sienkiewicza też nie ukrywali zadowolenia.
- Gdyby nie medialny dym, który zrobiła "Gazeta Gorlicka", pewnie bylibyśmy na przegranej pozycji - powiedział nam jeden z nich.
Na marginesie - niektórzy z radnych przyznali w rozmowie z nami, że nie do końca wiedzieli, w jakiej sprawie głosują.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+