Jak wyjaśnia Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy z Gorlic, zatrzymanie Karola F. było planowane od kilku miesięcy, gdy tylko prokuratura otrzymała kluczową ekspertyzę pozwalającą na jednoznacznie stwierdzenie, który z braci bliźniaków ma być sprawcą wypadku. Ze względu na dobro śledztwa i by nie spłoszyć podejrzanego, który pracował za granicą, śledczy zachowywali w tej sprawie milczenie. Gdy tylko Karol F. wrócił do kraju, ruszyły czynności prokuratorskie.
- Do samego zatrzymania doszło w miniony piątek, zaś jego podstawą był szereg ekspertyz i badań DNA. Pozwoliły one na zmianę zarzutów i uzyskanie dowodów na sprawstwo jednego z braci - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
Prokurator tłumaczy, że chodzi tutaj o bardzo szczegółowe badania mikrośladów, włókien i otarć zabezpieczonych w samochodzie, w którym doszło do wypadku.
- Karol F. usłyszał zarzuty spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, w którym poza śmiercią młodej dziewczyny, uszczerbku na zdrowiu doznał również jego brat. Sprawca spowodował wypadek pod wpływem alkoholu. Drugi z zarzutów dotyczy jazdy w stanie nietrzeźwosci - precyzuje Tadeusz Cebo.
Na razie Sąd Rejonowy zasądził Karolowi F. dwumiesięczny areszt tymczasowy.
- Widząc go odprowadzanego w kajdankach, poczułam wielką ulgę. Przez tyle czasu udawało mu się uniknąć odpowiedzialności za wypadek, w którym zginęła moja córka - komentuje Katarzyna Purgal.
Angelika nie miała żadnych szans
25 czerwca 2018 roku, 18- letnia Angelika oraz 19-letni bliźniacy Karol i Kamil wracali z imprezy. Audi, którym podróżowała cała trójka, wypadło z drogi i dachowało. Tragedia miała miejsce około pół kilometra od budynku OSP w Krużlowej Niżnej, na wąskiej gminnej drodze wiodącej w kierunku Chodorowej. Na miejscu zdarzenia natychmiast pojawili się strażacy, ale pomimo reanimacji prowadzonej najpierw przez nich, a później także przez ratowników z pogotowia, Angeliki nie udało się uratować. Według świadków zdarzenia nie miała szans przeżyć wypadku, bo jej głowa była zmasakrowana z jednej strony, a dziewczyna nie wykazywała czynności życiowych.
Kto prowadził auto?
Od trzech lat prokuratura usiłowała ustalić, kto feralnego dnia prowadził samochód. Pierwszą rzeczą jaka zwróciła uwagę policji było to, że na miejscu wypadku brakowało kierowcy. Okazało się, że jeden z mężczyzn uciekł, a funkcjonariusze znaleźli go po dopiero dwóch godzinach w oddalonych o około pół kilometra od miejsca wypadku zaroślach. Czy to on prowadził? Tego nie udało się stwierdzić. Obaj mężczyźni trafili z obrażeniami do szpitala, a każdy z nich miał po pół promila alkoholu. Według świadków, próbowali najpierw winą za wypadek obciążyć dziewczynę, potem siebie nawzajem. Zostawili Angelikę zakleszczoną w aucie. Była na tylnym siedzeniu, więc nie mogła nim kierować.
Mimo że bliźniacy, gdy trafili po wypadku do szpitala, byli pod obstawą policji, to jednak udało im się ustalić najlepszą linię obrony, żaden z nich nie przyznał się do kierowania autem. Są identyczni do tego stopnia, że na nic zdały się przesłuchania świadków wypadku. Mają także niemal identyczne DNA, więc badania materiału genetycznego pozostawionego w aucie, którym jeździli wcześniej na zmianę, nie dawało gwarancji powodzenia w śledztwie.
We wrześniu zapytaliśmy Sławomira Korbelaka, prokuratora z Gorlic, dlaczego śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Angeliki trwa już czwarty rok.
- Ilość zasięgniętych opinii i ich wysoce specjalistyczny charakter w istotny i znaczący sposób wpłynął na czas trwania przedmiotowego śledztwa. Nie bez znaczenia w tym zakresie były również utrudnienia organizacyjne związane z sytuacja epidemiczną w kraju – wyjaśniał wówczas "Gazecie Krakowskiej".
Ofiara wypadku, Angelika, była uczennicą Katolickiego Liceum Plastycznego w Nowym Sączu. W przeciwieństwie do bliźniaków tej tragicznej nocy była trzeźwa, co potwierdziły badania Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Dziewczyna pozostawiła w żałobie rodziców, kilka lat młodszą siostrę i 1,5 rocznego wówczas brata.
FLESZ - Nowe obostrzenia od 15 grudnia!
