Krzyki, płacz dziecka, reanimacja powalonego na ziemię mężczyzny - to finał interwencji dwóch gorlickich policjantów w Krygu (gm. Lipinki). Rodzina poszkodowanego domagała się ukarania funkcjonariuszy. Teraz sama może trafić do więzienia.
We wrześniu 2012 r. doszło do sąsiedzkiej sprzeczki. Rodzina O. zablokowała samochodem dojazd do posesji rodzinie K. Twierdziła, że przejazd należy do niej, a sąsiedzi mogą dojeżdżać do domu innym traktem. Na miejsce przyjechał patrol z Gorlic.
Od rozmowy do bójki
Funkcjonariusze grzecznie rozpytywali o powód sprzeczki. Nerwowo zrobiło się dopiero, gdy sąsiedzi zasugerowali, że brat właściciela auta Mariusz O. przebił śrubokrętem oponę, żeby pojazdu nie dało się usunąć. Wtedy policjant Dawid B. rzucił się za nim w pościg i łapiąc za szyję, powalił na ziemię. Mężczyzna stracił przytomność. Jego przerażona matka Stanisława O. zaczęła go reanimować. Skutecznie, bo mężczyzna odzyskał świadomość.
Ofiary czy przestępcy?
Rodzina O. powiadomiła o zajściu prokuraturę, która jednak nie dopatrzyła się winy funkcjonariuszy.
Wiosną tego roku gorlicki sąd był tego samego zdania i utrzymał w mocy postanowienie o umorzeniu śledztwa. Zanim do tego doszło, gorlicka komenda wniosła oskarżenie przeciwko rodzinie z Krygu. Dowodzi, że Mariusz O. atakował policjanta, a jego matka popychała go i szarpała. Proces ruszył w październiku 2013 r., a wydanie wyroku odsunęła w czasie konieczność zbadania przez biegłych filmu, nagranego telefonem komórkowym przez żonę Mariusza O. Widać na nim, jak policjant Dawid B. najpierw żegna się ze zwaśnionymi sąsiadami, a potem nieoczekiwanie rzuca się w pościg za Mariuszem O. Gdy mężczyzna pada na ziemię, jego synek, wówczas 3-letni, wpada w histerię.
- Do dziś boi się policjantów - stwierdza Mariusz O.
Biegli uznali, że nagranie jest autentyczne i nie dokonywano w nim żadnych ingerencji. Teraz musi przeanalizować je Sąd Rejonowy w Gorlicach. - Dziwne, że filmu nie brano pod uwagę, gdy to my oskarżaliśmy policjantów, a teraz nagle ma znaczenie - zauważa Mariusz O.
- Nie będę komentować postępowania prowadzonego przez innego sędziego - skwitowała te argumenty sędzia Ewa Pyrz, która ma wydać wyrok w sprawie wniesionej przez policję.
- Do czasu jej prawomocnego rozstrzygnięcia nie będziemy komentować sprawy - zastrzega natomiast asp. Grzegorz Szczepanek, rzecznik gorlickiej policji.
Problemy policjanta
Brutalne metody działania policjanta Dawida B. stara się również udowodnić 53-letni gorliczanin. On także najpierw zarzucał policjantowi przekroczenie uprawnień, a potem stanął przed sądem oskarżony o znieważenie funkcjonariusza. W Boże Narodzenie 2010 r. Bogdan D. wracał z żoną i córką z rodzinnego przyjęcia. Szedł poboczem, bo na chodniku było dużo śniegu. Zatrzymał się radiowóz, wysiadł z niego Dawid B. Zażądał, by pieszy wszedł na chodnik. Gdy ten zaprotestował, został pchnięty na ogrodzenie, a potem skuty kajdankami i wrzucony do radiowozu. Doznał skręcenia stawu obojczykowo-barkowego. Trafił na policyjny "dołek", wydmuchał dwa promile. Prokuratura nie doszukała się winy policjanta, za to komenda policji wniosła sprawę do sądu przeciwko mieszkańcowi. Ten ją umorzył, uznając, że Bogdan D. nie złamał prawa. Gorliczanin wniósł prywatny akt oskarżenia. Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym w Nowym Sączu. - Mąż niczego nie zrobił, a został potraktowany jak bandyta - ubolewa żona poszkodowanego Danuta D. Pełnomocnik rodziny mec. Jarosław Ruchałowski uważa, że zatrzymanie gorliczanina było bezzasadne. - Doszło do niego blisko domu mężczyzny - mówi adwokat. - Policjanci znali jego tożsamość, nie było obawy ucieczki.