https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice: pogotowie połączy się ze szpitalem?

Halina Gajda
Na sesję przyszła liczna grupa pracowników gorlickiego pogotowia ratunkowego
Na sesję przyszła liczna grupa pracowników gorlickiego pogotowia ratunkowego Halina Gajda
Kilku godzin potrzebowali radni powiatowi, by przyjąć stanowisko, które obliguje dyrektora szpitala do przygotowania szczegółowej symulacji skutków ewentualnego wcielenia pogotowia ratunkowego w strukturę Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.

Wzbudzająca wiele dyskusji i emocji sprawa ciągnie się od jesieni minionego roku. Już wówczas było wiadomo, że kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia będzie niższy, niż się spodziewano. Co więcej, NFZ wciąż nie wypłacił szpitalowi niemal trzech milionów tytułem nadwykonań.

Szanse na to, że te pieniądze wpłyną do kasy szpitala, przynajmniej na razie, są nikłe. Szpitalna buchalteria jest brutalna. Prognozowana na koniec roku strata może wynieść nawet 1,6 mln złotych. Jedyny ratunek to program naprawczy - redukcje etatów, obniżenie pensji zasadniczej czy zmiana regulaminu wynagradzania za chorobowe ze 100 do 80 proc.

Gwoździem programu jest jednak włączenie pogotowia w strukturę Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Propozycję połączenia załoga pogotowia odbiera, jako zamach na siebie i próbę poprawy sytuacji finansowej szpitala kosztem jednostki, która jak mówili, tylko dzięki wyrzeczeniom wypracowuje zysk i może inwestować na przykład w tabor.

Na dowód tego, że w swojej opinii nie są odosobnieni, przedstawili listę ponad trzech tysięcy gorliczan, którzy ich popierają. - Po raz kolejny dyrekcja stawia wniosek o połączenie. Zarówno ten, jak i poprzednie mają czytelny sens - zlikwidować jednostkę, która nie ma ujemnego wyniku finansowego, nie prosi o poręczenie kolejnej pożyczki, a więc nie pasuje do sytuacji finansowej naszego szpitala.

Wmawia się państwu, że połączenie poprawi sytuację finansową szpitala. Według nas jest to absurd, ponieważ po połączeniu oszczędności z kontraktu pogotowia, te które nie są celowe, na koniec roku jeżeli będą, to będą znikome - skomentował Marian Igielski, związkowiec z pogotowia.

Przestrzegł również, że załoga pogotowia jest zdeterminowana i jeśli będzie taka konieczność podejmie akcję protestacyjną ze strajkiem włącznie. Z kolei, Jerzy Dusza, dyrektor pogotowia przestrzegał, że nie będzie zysku, który miałby bilansować SOR, a społeczne koszty połączenia poniesie pogotowie. Zarzuty starał się obalić Marian Świerz, dyrektor szpitala.

- Nie jest tak, że uczepiłem się pogotowia, chociaż kilku radnych tak uważa. Działania, które podejmuję, mają sprawić, by szpital jak najlepiej służył. Dużym nadużyciem jest kładzenie na jednej szali obu jednostek. Nie można mówić, że pełnią te same funkcje, bo ich rola jest niewspółmierna.

Pogotowie to cztery zespoły, a szpital to 16 oddziałów, 126 tysięcy pacjentów którzy skorzystali z poradni, 19 tys. przyjętych do szpitala i ponad 17 tys. osób, które przeszły przez SOR. W zasadzie wszędzie jest tak, że pogotowie działa w strukturze szpitala. I albo oni wszyscy mają rację, albo my jako jedyni. Dla mnie jest to oczywiste - argumentował.
SOR, choć jeden z najlepiej wyposażonych w Małopolsce i stosunkowo dobrze finansowany, wciąż generuje straty. Wynika to z kosztownych procedur medycznych, które się tam wykonuje. W innych szpitalach Małopolski strata jest bilansowana właśnie poprzez pogotowie.

- Ja tutaj naprawdę niczego nie odkrywam. To nie są moje pomysły, tylko rozwiązania ściągnięte brutalnie z innych szpitali - przekonywał dalej. - Alternatywa jest taka: szpitala nie stać na utrzymanie SOR. Gdybyśmy mieli pieniądze z nadwykonań, nie spotkalibyśmy się tutaj dzisiaj. Likwidacja oddziału, bo to jedno z rozwiązań, byłaby najgorszym posunięciem - skomentował.

Argumenty dyrektora poparły wszystkie związki zawodowe działające w szpitalu. Danuta Kamińska, która wystąpiła w ich imieniu, przyznała, że trudno oprzeć się logice.

Mówiła: - Myślę, że te trzy tysiące ludzi, którzy podpisali się pod protestem, nigdy nie było w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Szkoda byłoby likwidować tak dobrze funkcjonujący oddział. Gdyby karetki były bezpośrednio do dyspozycji szpitala, lepiej służyłyby chorym. Zdarza się bowiem, że pacjent, który korzysta z konsultacji w innej placówce, musi 2-3 godziny czekać na transport.

Dyskusji przysłuchiwała się Barbara Bulanowska, dyrektor oddziału NFZ w Krakowie. Poproszona przez starostę o opinię na temat koncepcji połączenia obu jednostek, początkowo starała się uchylić od konkretnej odpowiedzi tłumacząc, że nie chce, by jej zdanie było traktowane jako wiążące przez jedną czy drugą ze stron.

Przyznała jednak, że zarówno w Polsce, jak i na świecie mamy do czynienia z trendami integracyjnymi. Jeśli chodzi o Małopolskę to poza Gorlicami, tylko w Tarnowie, Krakowie i Nowym Sączu mamy do czynienia z sytuacją, gdzie pogotowie stanowi odrębną jednostkę. Wszędzie działa ono na bazie i we współpracy ze Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym.

Dotychczasowe doświadczenia płynące z kontraktowania świadczeń medycznych z Narodowym Funduszem Zdrowia uczą, że właściwie niczego nie należy być pewnym. Rentowne niegdyś oddziały, jak na przykład psychiatria, geriatria, ortopedia czy okulistyka, nagle stają się deficytowe lub przynoszą minimalny zysk.

Cały czas toczy się dyskusja na temat sposobu finansowania szpitalnych oddziałów ratunkowych. Prof. Julian Jakubaszko, krajowy konsultant w dziedzinie medycyny ratunkowej stoi na stanowisku, by finansowanie SOR odbywało się dwutorowo - za gotowość i wykonane procedury medyczne.
Ten dylemat w najbliższych kilku tygodniach rozstrzygał będzie organ założycielski szpitala i pogotowia - Starostwo Powiatowe.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska