Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Szkoła bez zadań? Czemu by nie! Wtedy dzieci będą wypoczęte oraz szczęśliwe

Halina Gajda
Halina Gajda
Mariusz Smołkowicz nie chce, by dom stał się filią szkoły. Sam ma pięcioletnią córkę. Chciałby dla niej szczęśliwego i beztroskiego dzieciństwa.
Mariusz Smołkowicz nie chce, by dom stał się filią szkoły. Sam ma pięcioletnią córkę. Chciałby dla niej szczęśliwego i beztroskiego dzieciństwa. Lech Klimek
Rozmawiamy z Mariuszem Smołkowiczem, gorliczaninem, organizatorem akcji „Dom, to nie filia szkoły”. Zwolennicy postulują likwidację prac domowych i generalną zmianę systemu edukacji.

Panie Mariuszu, nie chodził pan do szkoły? Nie miał zadań domowych?

Chodziłem do szkoły i miałem zadania, ale wtedy to była zupełnie inna szkoła.

To co się Wam, inicjatorom akcji, nie podoba w dzisiejszej edukacji?

To, że szkoła przygotowuje do egzaminów, nie do życia. Nie uczy rozwiązywania problemów, szukania informacji, za to uczniowie są zwyczajnie przeciążeni szkolnymi obowiązkami. Nie może być tak, żeby każdego dnia dziecko spędzało w domu po kilka godzin nad książkami. Młodociani pracownicy mają określony czas pracy - nie więcej niż sześć godzin dziennie. Wykonają swoje obowiązki, wracają do domu, mają czas dla siebie albo na inne zajęcia. A uczniowie? Przecież nauka, to tak samo praca! Tymczasem oni muszą pracować po dziesięć i więcej godzin. Stąd postulat, by tak zbudować programy nauczania, by dziecko nie musiało poświęcać czasu po lekcjach, na ślęczeniu nad książkami! Poza tym w dobie internetu klasyczna praca domowa to przeżytek.

Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek zdecydował się na taki krok. Myślę oczywiście o nauczycielach.

Wbrew pozorom są tacy. Na przykład w warszawskiej szkole nr 323, gdzie dyrektorką jest Wioletta Krzyżanowska. W tym roku szkolnym zdecydowali tam, że uczniowie nie będą dostawali zadań domowych. Wnioski nasunęły się już po pierwszym półroczu - nie ma żadnego zachwiania, jeśli chodzi o wyniki, jakość kształcenia. Co więcej, dzieciaki są bardziej kreatywne, nastawione na maksymalne wykorzystanie czasu lekcji. Wszystko przez to, że są po prostu szczęśliwsze, wypoczęte, mają czas dla siebie, a zabawę po szkole.

Może to szkoła prywatna? Taka, która przyjmuje najbardziej zdolne dzieci? Wie Pan, rozmowa kwalifikacyjna, testy psychologiczne...
To zwykła podstawówka, jakich wiele w kraju. Żadni wybrańcy, mieszanka dzieci o różnych zainteresowaniach, zdolnościach. Zresztą, my nie robimy przewrotu. W Finlandii uczniowie mają wręcz zagwarantowane, że szkoła tylko w szkole, bez zadań domowych. I co? Finowie mają jeden z najnowocześniejszych i najbardziej efektywnych systemów edukacyjnych. Poza tym zadawanie zadań domowych to ingerowanie w prywatność dziecka i jego rodziny.

Tu Pan chyba trochę przesadza.

Nie przesadzam. Podczas jednej z dyskusji, notabene w Polskim Radiu, na temat naszych postulatów, zadzwoniliśmy do ministerstwa edukacji z pytaniem, czy i gdzie istnieją prawne zapisy, że nauczyciel musi stosować zadania domowe. Okazało się, że takich nie ma. Jest tylko ciągle przeświadczenie - według nas nie do końca słuszne - że tylko powtarzanie jest formą utrwalania wiedzy. Uczenie przez przymus jest nieskuteczne, a dodatkowo, w stanie ciągłego zmęczenia jest parą w gwizdek.

Chcecie wprowadzić zapis prawny o tym, że nauczycielowi nie wolno zadawać zadań domowych?

Na razie zachęcamy do składania oświadczenia woli rodzica o tym, że nie zgadzamy się, by nasze dziecko miało zadawane prace domowe. Prawo jest po naszej stronie, dlatego zachęcamy nie tylko do składania oświadczeń, ale stanowczej rozmowy z dyrekcją, wychowawcą na ten temat. Podejrzewam, że zasłonią się regulaminem szkoły. Nawet jeśli zapis o obowiązkowości zadań domowych tam jest, to w świetle prawa, nie może obowiązywać poza nią. Ustawa o obowiązku szkolnym nakłada obowiązek uczęszczania dzieci do placówek oświatowych i zdobywania tam wiedzy. Praca domowa jest naruszeniem prawa dziecka do wypoczynku i szczęśliwego dzieciństwa.

Nauczyciele się skarżą, że programy są przeładowane...

Ten argument też znam. We wspomnianej wcześniej warszawskiej szkole, mają ten sam program, co w każdej innej w Polsce. Skoro tam udało się wszystko pogodzić, to gdzie indziej też można. Kwestia organizacji. I empatii wobec ucznia. Poza tym praca domowa „przeczytajcie materiał z podręcznika od strony do strony” to żadna nauka, a pójście na łatwiznę.

To jeszcze inaczej - niedawno byłam świadkiem, gdy podczas zajęć plastycznych, na pytanie o to, na jakiej planecie mieszkamy, jedno z dzieci, na oko czwarta klasa, odpowiedziało, że na Jowiszu...

Zgoda, czasem potrzebne są dodatkowe zajęcia, praca w domu, ale wciąż stoję na stanowisku, że powinno do tego dochodzić tylko w wyjątkowych sytuacjach, zawsze w porozumieniu z rodzicami. Nie zmienia to jednak, że współczesna szkoła nie radzi sobie z wyzwaniami.

Wiedza, na jakiej planecie żyjemy, to chyba nie jest wyzwanie.

I tu zgoda, ale mówię o tym, że w dobie powszechnego dostępu do wiedzy, choćby poprzez telefon, nie ma sensu uczenie się pamięciowe, które u nas, wciąż jest jedną z podstawowych metod uczenia. Szkoła kładzie zbyt mały nacisk na wiedzę, a zbyt duży na informację. Nikt nie uczy, jak wiedzę wykorzystać, jak samodzielnie zdobywać ją z różnych źródeł. Jeśli nie nauczymy dzieci korzystania z nich, to zwyczajnie narazimy je na niebezpieczeństwo.

Chodziłam do szkoły, w której trzeba było przeczytać „Chłopów” i „Lalkę” od deski do deski. Genealogi królów i książąt też uczyłam się na pamięć. Przeżyłam.

I co z tego zostało?

Z genealogii? Nic. Poza niechęcią do historii.

No właśnie. Kiedyś te programy nie były tak przeładowane materiałem, przez lata nikt nie pochylił się, by usunąć z niego to, co jest zwyczajnie niepotrzebne albo się zdezaktualizowało. Dzisiaj trzeba się zastanowić, czy chcemy mieć dzieci, które umieją, czy takie, które mają pasję, są chłonne poznawania świata. Teraz jest tak, że te same zagadnienia omawiane są na różnych przedmiotach. Na kuriozum zakrawa, że są inaczej nazwane, przez co dzieci nie potrafią ich ze sobą skojarzyć.

Wsadza Pan kij w mrowisko.

Wiem. Wiem też, że zmian nie będzie z dnia na dzień, ale od czegoś trzeba zacząć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska