Gdy pierwszy raz pojawiłem się w domu w mundurze, to moja babcia nie mogła ukryć łez wzruszenia - opowiada Artur Socha, rekonstruktor. - Jak mi potem powiedziała, wyglądałem dokładnie tak, jak młodzi chłopcy, których pamiętała z czasów swojej młodości - dopowiada.
Rekonstrukcje historyczne to teraz coraz powszechniejszy sposób spędzania wolnego czasu. Zajmują się nimi ludzie, dla których historia jest wielką pasją i miłością.
- Tak naprawdę to u mnie zaczęło się od militariów i starszego brata - mówi z uśmiechem Artur. - Zbierał różne czasopisma dotyczące tego tematu, a ja, dzieciak jeszcze z wypiekami na twarzy, oglądałem obrazki i się wciągałem - dodaje.
Początkowo jednak nic nie zapowiadało, że Artur z czasem stanie się „prawdziwym”, choć historycznym wojakiem.
- Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy po liceum zacząłem studia w Nowym Sączu - opowiada. - To wtedy właśnie wpadłem w krąg ludzi zajmujących się ASG, czyli czymś w rodzaju gier terenowych z wykorzystaniem replik broni palnej, całkowicie współczesnych - dodaje.
Był rok 2007, Artur dołączył do Biecko-Gorlickiej Grupy ASG Ranger. Kilka razy gorliczanie mieli okazje zobaczyć spektakularne pokazy tej grupy.
- To była świetna zabawa, ale gdy po licencjacie przeniosłem się na dalsze studia do Lublina, to zacząłem szukać czegoś innego - dodaje. - Miałem nadzieję, że dołączę do jakiejś ciekawej ekipy, niekoniecznie tak bardzo współczesnej. Moje prywatne zainteresowania historią prowadziły mnie w kierunku dwudziestolecia międzywojennego - dopowiada.
Nie musiał długo szukać. Trafił na Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej „Wrzesień 39”, zrzeszającego ludzi z okolic Krakowa, Lublina, ale i innych miejsc Polski. To okazał się strzał w dziesiątkę. Został jego członkiem i trafił do drużyny piechoty 20. Pułku Piechoty Ziemi Krakowskiej.
- Rekonstrukcje historyczne to tak naprawdę przekazywanie wiedzy historycznej kolejnym pokoleniom - opowiada Artur. - Rekonstruktorzy wcielają się w postacie z praktycznie każdego okresu. My postawiliśmy sobie za cel kultywowanie tradycji przedwojennej armii - podkreśla.
Po studiach Artur wrócił do Gorlic, gdzie jego żona znalazła pracę. On też pracuje, ale równocześnie zajmuje się swoją pasją. Po studiach Artur wrócił wraz z żoną do Gorlic, gdzie oprócz pracy zajmuje się swoją pasją. Można go zobaczyć w Gorlicach w czasie rocznicowych uroczystości jak na przykład rocznica wybuchu II wojny światowej.
- Gdy ubieram mundur, to trochę zmienia się moja postawa - opowiada z uśmiechem. - Wyprężam się, bardzo pilnuję, by być dokładnie ogolonym, zresztą tato również pilnuje, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, buty muszą się błyszczeć, pas dociągnięty, broń wyczyszczona - dopowiada z uśmiechem.
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
Uczestnictwo w uroczystościach i pokazach to nie wszystko, czym zajmują się członkowie tej grupy.
- Postawiliśmy sobie za cel kultywowanie tradycji, ale też odkłamywanie historii - opowiada Artur. - Takim przykładem pokutującego wśród sporej grupy ludzi fałszu jest choćby mit dotyczący kawalerii. Sporo zamieszania zrobiła tu alegoryczna scena z filmu Lotna Andrzeja Wajdy, gdzie kawalerzyści atakują czołgi. To całkowicie nieprawdziwa sytuacja. Dla kawalerii konie były środkiem transportu, a walczyli tak jak piechota - dopowiada. Prowadzimy również Muzeum 20. PPZK w Krakowie, gdzie zbieramy pamiątki po żołnierzach tej jednostki.
Artur wielokrotne uczestniczył w organizowanych w szkołach lekcjach żywej historii. Opowiadała w ich trakcie nie tylko o mundurach czy uzbrojeniu. Ważnym ich punktem jest zawsze prezentacja losów żołnierzy. Ich bohaterstwa i niezłomnej postawy.
- Taki wspaniałym przykładem jest tu mieszkający w Gorlicach pan Eugeniusz Radomski - mówi z przekonaniem. - Poznałem go dzięki dziadkom, którzy się z nim przyjaźnili. Ten żołnierz powstania warszawskiego z batalionu Parasol jest dla mnie właśnie takim pięknym przykładem wspaniałej życiowej postawy - opowiada.
To właśnie dla pana Radomskiego, który w Armii Krajowej miał pseudonim Zając, Artur zorganizował w Gorlicach akcje Podziękuj za Wolność. Specjalnie dla niego wielu gorliczan zrobiło sobie zdjęcia z hasłem akcji. Z nich powstał album, który Artur Socha wręczył żołnierzowi.
- Wzruszenie pana Eugeniusza, gdy wręczałem mu album, to był dla mnie wspaniały moment - opowiada. - Dla takich właśnie chwil warto poświęcać swój czas. Chciałbym zachęcić młodych ludzi z Gorlic do uczestnictwa w naszym stowarzyszeniu. Może udałoby się nam zorganizować garnizon Gorlice. To, co robię, naprawdę sprawia wielką radość i daje sporo satysfakcji - dodaje z przekonaniem.
Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU