Mieszkańcy Wilczysk z przerażeniem patrzyli, jak strażacy próbują przekonać mężczyznę, żeby zszedł z 27-metrowego masztu wysokiego napięcia.
Groził mu śmiertelny upadek albo porażenie prądem przez zwisające przewody o napięciu 110 tys. woltów. - Zgłoszenie było bardzo dramatyczne - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Gorlicach. - Sytuacja wydawała się beznadziejna.
Gdyby mężczyzna skoczył, pewnie nie pomógłby mu nawet ustawiony skokochron. Ten błyskawicznie rozłożyli strażacy. W międzyczasie do Grzegorza K. starali się dotrzeć policyjni negocjatorzy. Równocześnie zawiadomiono pogotowie energetyczne, żeby wyłączono zasilanie.
To była sobota (16 kwietnia), więc decyzja o odcięciu prądu jednak znacznie się przedłużała. Próby przekonania mężczyzny, żeby zszedł na dół, na nic się zdały. W pewnym momencie pojawiła się nadzieja, że wspinaczka na maszt mogła być tylko próbą zwrócenia na siebie uwagi.
Mężczyzna, widząc gapiów, zaczął do nich machać. Specjalistyczna grupa ratownictwa z PSP z Krynicy była już zaalarmowana. Zanim jednak dotarli, Grzegorz K. zdecydował się zejść na ziemię. Tu czekała już na niego karetka pogotowia. Trafił na obserwację psychiatryczną.
- Z tego, co wiem, to nie był jego pierwszy taki wybryk - stwierdza Dariusz Surmacz. - Na co dzień to bardzo spokojny człowiek. Problemy zaczynają się w momencie, gdy sięgnie po alkohol - mówi Tomasz Tarasek, sołtys Wilczysk. Koszt akcji ratunkowej oszacowano wstępnie na około 5 tys. zł. Czy zapłaci za nią Grzegorz K., nie wiadomo.