Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlickie historie: Kim był Teofil, człowiek w białym ubraniu i na białym rowerze. Jego postać obrosła legendą, dzisiaj wiemy o nim więcej

Tomasz Pruchnicki
fot. ze zbiorów Jana Trojanowicza
Pan Teofil znany był gorliczanom, jako „dziwak” zawsze ubrany na biało, z pokaźnym zarostem. Zawsze przemieszczał się na rowerze, całym wymalowanym na biało. Nie rozstawał się też z Biblią. Niewiele osób jednak wie dlaczego. Kiedy jakiś przechodzień interesował się napisem na tabliczce, właściciel zatrzymywał się, aby spokojnie można było odczytać cytat z Biblii. Do roweru zamocowana była także biała teczka, z której jegomość wyciągał grubą księgę.

Od strony Dworzyska w kierunku asfaltowego boiska i ulicy Kopernika powoli szedł starszy pan, prowadząc rower. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że miał długą białą brodę, białą czapkę z daszkiem, białe ubranie, białe buty, a rower pomalowany był na biało. Z przodu pod lampą umieszczona była tabliczka z cytatem „Mówiącego głosem wielkim -Strzeżcie się”.

Był środek lata 1976 roku. Kilku nastolatków siedziało na pierwszej ławce pod blokiem Kopernika 2 naprzeciw kiosku „Ruchu”.
Pan Teofil - bo tak miał na imię, podchodził do nich, stawiał rower obok ławki i się przysiadał. Wszyscy znali pana Teofila, jako człowieka zadającego pytania o sens życia i wiarę, aby potem próbować to wyjaśnić na swój sposób. Młodzież nie wstawała z ławki i nie odchodziła, bo traktowała tego pana z sympatią jako „nieszkodliwego dziwaka”.
Część siedzących uśmiechała się, bo w ogóle nie wiedziała, o czym mowa, część odpowiadała rozmówcy nieskładnie w formie popularnych sloganów. Pan Teofil swoimi wywodami zasiewał w młodzieży ziarno ciekawości „o czym on mówi?”. Na lekcjach religii odbywających się w pomieszczeniach plebanii lub w pomieszczeniach stojącego obok parterowego budynku, nie poruszało się takich tematów.
Słaba wśród młodzieży znajomość Pisma Świętego nie pozwalała im na podjęcie rozmowy z panem Teofilem, gdyż różnica wieku, doświadczenia, a przede wszystkim wiedzy religijnej, sprowadzała rozmowę do jego monologu.
Na Pakówkach pomiędzy blokiem Kopernika 1, a budynkiem przedszkola często przesiadująca młodzież rozmawiała na różne tematy.
Jednym z nich była postać pana Teofila, który mieszkał na Zawodziu. Niektórzy z tematem spotykali się po raz pierwszy, inni przekazywali zasłyszane informacje i jeszcze inni kpili z tej postaci.

Pan Teofil był bez wątpienia postacią nietuzinkową. Przed wojną oraz podczas okupacji hitlerowskiej był mistrzem szewskim. Urodził się siedem lat przed końcem dziewiętnastego wieku w Ropie. Do początków lat siedemdziesiątych mieszkał wraz z żoną w nieistniejącym dzisiaj budynku przy ulicy Wąskiej (naprzeciw nowego Powiatowego Sztabu Wojskowego). W czasie okupacji, znając dobrze język niemiecki (ponoć jeszcze dwa inne - w tym hebrajski), zmuszony był przez Niemców do naprawy ich obuwia w swoim zakładzie przy ulicy Mickiewicza.

Jeden z jego synów około dwudziestoletni Stanisław w 1941 roku brał udział w obronie Tobruku, gdzie służył w przybyłej tam Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, jako łącznik, rozwożąc meldunki na motocyklu. Zginął podczas jednego z artyleryjskich ostrzałów, prowadzonych przez Włochów. Po wojnie oskarżono pana Teofila o bycie amerykańskim szpiegiem i uwięziono w areszcie MO. Był przesłuchiwany i torturowany w bestialski sposób. W dzień bili go, aż całe ciało miał pokryte sińcami, a w nocy musiał stać w wodzie po kostki - bez możliwości położenia się na pryczy.
Kiedy nie udało się funkcjonariuszom wymusić na nim podpisania protokołu przesłuchań, wypuszczono go w ciężkim stanie - bez śladów bicia na ciele (poczekano, aż ustąpią). Dla poparcia tych wydarzeń odnotować trzeba, że 14 listopada 2007 roku Sąd Rejonowy w Gorlicach skazał byłego funkcjonariusza Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na dwa lata więzienia, w zawieszeniu na trzy lata.

Roman W. został uznany za winnego popełnienia zbrodni komunistycznych w latach 1948-50. Oskarżony, razem z innymi funkcjonariuszami UB, fizycznie i psychicznie znęcał się nad czterema zatrzymanymi osobami, aby w ten sposób wymusić na nich przyznanie się do popełnienia zarzucanych im czynów. Jak ustalili rzeszowscy prokuratorzy IPN, Roman W. w czasie wielogodzinnych przesłuchań bił zatrzymanych, raził ich prądem oraz znieważał wulgarnymi słowami. Uznając Romana W. za winnego popełnienia tych przestępstw, sąd - oprócz orzeczenia kary więzienia w zawieszeniu - zobowiązał oskarżonego także do wpłaty 10 tysięcy złotych na rzecz jednego z pokrzywdzonych. Ponadto musiał zapłacić koszty sądowe i postępowania karnego.

Nasz bohater nie doczekał tej sprawiedliwości dziejowej, gdyż zmarł w 1981 roku i został pochowany na cmentarzu parafialnym w Gorlicach. Wtedy po wyjściu z więzienia legły w gruzach chęci pana Teofila do pracy na rzecz PRL-u, bo w międzyczasie zlikwidowano jego zakład szewski i pozostał bez pracy. Nie przyjął wydanego dowodu osobistego, stwierdzając: „jak będzie napisane Rzeczpospolita Polska, to przyjmę”... W taki sam sposób odmówił przyjmowania należnej mu później emerytury.

Wyruszył do swojego brata mieszkającego w Bydgoszczy, aby uspokoić nerwy i odpocząć trochę po przeżyciu więzienia. Pozostawiony sam ze sobą, dużo rozmyślał. Zapewne tam jego życie duchowe po przeżytej ogromnej traumie zostało skierowane ku studiowaniu Biblii. Znając język hebrajski (według niepotwierdzonych informacji), czytał stare księgi, których po wojnie wszędzie było pełno. Ten okres trwał jakiś czas i zakończył się chęcią jego powrotu do pierwotnego modelu Kościoła, opartego na przekazach biblijnych. Aby pokazać swoją przemianę duchową, postanowił ubierać się na biało, łącznie z butami. Swój wehikuł również pomalował na biało, łącznie z oponami i zawieszeniem na przodzie roweru białej tabliczki z cytatem.

W drogę powrotną do domu wziął gruby egzemplarz przekładu Biblii i wyruszył rowerem z Bydgoszczy do Gorlic. Podróż trwała kilka dni. W rodzinnym mieście niewiele osób zrozumiało przyczyny jego przemiany duchowej, traktując to w kategoriach „nieuleczalnych”. Między bajki należy włożyć opowieści, jakoby pan Teofil pojechał na Magurę, zakopał się po szyję i czekał na koniec świata. Nic takiego się nie wydarzyło. Były to tylko złośliwe opowieści osób jemu nieprzychylnych. Uważał - co głośno głosił, że w Kościele jest wiele naleciałości ze szczególnym naciskiem na pogańskie wpływy i przeinaczenia. Stąd podjął misję przekonywania ludzi do powrotu do modelu apostolskiego. Nie należał do żadnego z kościołów protestanckich i do żadnej ze znanych sekt wyznaniowych - wbrew powszechnej o nim opinii.

Sam był interpretatorem Biblii i sam wyciągał wnioski z nauki Kościoła. Przemierzał okoliczne wsie i miasteczka, próbując nauczać i głosić swoje spostrzeżenia. Nikt nie podjął trudu poważnej teologicznej rozmowy z panem Teofilem, uważając go zapewne za przedstawiciela jakiejś sekty lub mało znanego w naszym kraju Kościoła Nazarejczyka. W latach siedemdziesiątych do małego powiatowego miasteczka z trzema wyznaniami docierało niewiele informacji o innych kościołach. Niektórzy unikali spotkania z nim, a co dopiero odpowiadania na rozpoczętą rozmowę. Był jedną z barwnych postaci naszego miasta tamtych czasów. Sympatyczny starszy pan, nikomu niewadzący a wręcz przeciwnie - nikomu złego słowa nie powiedział. Tylko przylgnęła do niego łatka „dziwaka”.

Mało kto nawet z otoczenia znał historię jego życia. Dzisiaj w dobie internetu i powszechnych zjawisk „inności” wielu ludzi, ubranych, jak on nie stanowiłoby już takiej atrakcji na ulicach naszego miasta. Dzisiejsi sześćdziesięciolatkowie z sentymentem wspominają postać pana Teofila.

WIDEO: Krótki wywiad

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska