Został on wybudowany w latach 1835-1839 na zlecenie Tadeusza Skrzyńskiego. Był znany między innymi z tego, iż utrzymywał liczne kontakty z ludźmi kultury. Występował jako mecenas artystów, chętnie się nimi otaczał. W pałacu założył szkółkę dla szlachcianek, w której wykładał poeta i geograf Wincenty Pol. Tam też poeta pisał część swoich utworów. Przebywał tu także w czasach swojej młodości słynny malarz Artur Grottger.
Projektantem był słynny Franciszek Maria Lanci. Jest to przykład architektury neogotyckiej w stylu szkockim. W Polsce jest tylko jeden taki zamek. Przez lata niszczał, ponieważ kolejni właściciele nie dbali o niego należycie. Brak dachu spowodował zawilgocenie budynku. Grupy neofaszystowskie urządzały tam sobie spotkania. Widać to po pomalowanych wulgarnymi tekstami ścianach. Stropy w wielu miejscach są zniszczone. Remont trwa już od dwóch lat, bez wiedzy, jak wyglądał przed jego rozpoczęciem, ciężko poznać, jak wiele prac zostało wykonanych. Nad projektem architektonicznym czuwa Józef Dutkiewicz, który ma też uprawnienia konserwatorskie, a sekunduje mu prof. Bogusław Frańczuk, z którym rozmawialiśmy na miejscu.
- Kiedy rozpoczynały się prace, to pracownicy chodzili w kaskach i poprzypinani byli linami. Nie wiadomo było, gdzie można postawić nogę, a gdzie już nie - wspomina profesor. Jakie są plany w stosunku do zamku? Remont zakończy się za kilka lat. Wtedy też w jego murach pojawią się studenci. W zamku będzie filia Wyższej Szkoły Społeczno-Przyrodniczej z Lublina. Młodzi ludzie, którzy zdecydują się na naukę w tym miejscu, będą mogli kształcić się na kierunku fizjoterapia. Będzie również i druga specjalizacja, ale o niej zadecydują władze uczelni, kiedy zakończenie prac będzie bliższe.
Najważniejsze jest to, że właściciele udostępnią park dla mieszkańców i zwiedzających. Przed laty park słynął z niesamowicie bogatej flory i fauny. Jego zasięg to aż 14 hektarów. Na tej powierzchni jest ponad 40 gatunków drzew. Aż trzy dęby mają ponad 500 lat. Historia parku sięga XIII wieku. Właściciele chcą odtworzyć zamek sprzed lat. Aby było to możliwe, trzeba było ściągnąć plany aż z Austrii. Pochłonęło to cztery miesiące. Prace idą powoli, ale nie da się ich przyspieszyć.
- Decyzję o usunięciu jednej cegłówki należy uzgodnić z konserwatorem. Walczy o każdy kawałeczek muru - śmieje się profesor Frańczuk.